[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Tym razem to pani próbuje zgadywać  powiedział diuk.  Ja zaś, chociaż lubię
szarady, wolę mieć pewność, że w końcu zdołam je rozwikłać.
 A jeśli tej nie zdoła pan rozszyfrować?  spytała Lencia.
 Wtedy będzie mnie pani nawiedzać nocami niczym duch.
Lencia pomyślałą że w tych słowach było wiele prawdy.
Jeśli nie zdradzi diukowi swego sekretu przed powrotem do Anglii, nie będą mieli szansy
na kolejne spotkanie.
 Wiem, o czym pani myśli  powiedział Montrichard.  Jeśli pozostawi mnie pani w
nieświadomości, zawsze będę czuł, że przez zwykłą głupotę utraciłem coś, czego nie da się
odzyskać.
 Nikt nie mógłby pana o to obwiniać  odparła Lencia.  Odpowiedz na niektóre
pytania jest równie nieosiągalna jak gwiazdka z nieba.
Ruszyła, zanim diuk zdołał się odezwać.
W czasie lunchu Pierre rozprawiał o łodzi motorowej.
 Dzięki wujowi Valaire  powiedział z dumą barki pływające po Loarze i po
okolicznych kanałach wyposażone zostały w silniki Priestma-na. Z takim napędem
poruszająsię szybciej, co prowadzi do znacznych oszczędności.
 To fantastyczny wynalazek! wykrzyknęła Lencia.  Nikt by nawet nie pomyślał o
wykorzystaniu silników na barkach.
 Wręcz przeciwnie. Stosowano je już w Anglii  odparł diuk.  Był to okrętowy silnik
Keystone'ą zaopatrzony w wysokociśnieniowy zapłon.
Na widok wyrazu twarzy obu dziewcząt Montrichard wybuchnął śmiechem.
 Nie zrozumieją panie, o czym mówię, ale mogę przynajmniej wziąć na siebie całą
chwałę za sprowadzenie do Francji silnika Priestmaną który odniósł tu wielki sukces.
 I pewnie ten właśnie silnik ma pańska łódz motorowa?  nieco niepewnie spytała
Lencia.
 Ma pani rację  odrzekł diuk.  Musiałem zamontować coś bardzo prostego, bo Loara
jest miejscami tak płytka, że trzeba lawirować między łachami piachu, mogą się więc
przydarzyć kłopoty z powodu zbyt małego zanurzenia łodzi.
 Rozumiem  powiedziała Lencia  i już nie mogę się doczekać, by zobaczyć to
pańskie cudo.
-Jest naprawdę wyjątkowa  wtrącił Pierre  i jedyna w swoim rodzaju, oczywiście poza
nieudolną kopią, którą kazał zrobić dla siebie znajomy panny Alice, hrabia Pontlevoy.
 To nie jest mój znajomy  zaprotestowała dziewczyna.  Uważam, że jest okropny i
mam nadzieję, że go więcej nie zobaczymy.
 Naprawdę skopiował pańską łódz?  zapytała Lencia.
 Tak, jak również wiele innych moich pomysłów  odparł diuk  ale nic nie mogę na
to poradzić.
 Kopia nie jest dokładna, bowiem hrabia używa swej łodzi do innych celów niż wuj
Valai-re  zażartował Pierre.  Zbudowano na pokładzie coś na kształt altany, co
pozwala ukryć się tam z kobietą i nie być widocznym.
 Przestań o nim mówić  zirytował się diuk  i jedzmy wreszcie nad rzekę. Powóz
czeka.
Koryto Loary w pobliżu Richard stanowiło niemal prostą linię. Daleko, w stronę Orleanu,
ciągnęła się połyskująca wstęga rzeki. Poziom wody był niski, tu i ówdzie przezierały
łachy piasku.
Na przystani oczekiwano już diuka i jego gości. Aódz kołysała się na wodzie,
przycumowana przy nadbrzeżu. Okazała się mniejsza niż można było przypuszczać. Miała
dwa siedzenia z przodu i dwa z tyłu.
Obejrzeli jąi już mieli wsiadać, gdy diuk zwrócił się do Lencii:
 Chciałbym, zanim wyruszymy, pokazać pani coś jeszcze. Skonstruowałem specjalną
dzwignię do podnoszenia łodzi, by ułatwić czyszczenie kadłuba od spodu z oblepiającego
go mułu i piasku.
Wydaje mi się, że nikt dotychczas nie wymyślił podobnego urządzenia.
 Chętnie to zobaczę  powiedziała Lencia. Zawrócili na przystań. Pierre i Alice,
pozostawieni samym sobie, ruszyli spacerem w dół rzeki.
Młody człowiek rzucał kamyki, ucząc Alice, jak ułożyć dłoń, by ślizgały się po tafli wody.
Pracownik przystani wioślarskiej na prośbę diuka zademonstrował Lencii podnośnik do
łodzi. Dziewczyna nie ukrywała podziwu.
 Naprawdę jest pan bardzo utalentowany, Valaire. I z pewnością pańskie wynalazki
przydają się całej okolicy.
 Czasami chciałbym mieszkać nad głęboką rzeką odparł diuk lecz mimo wszystko
kocham Loarę. Jest niepowtarzalnie piękną a jeśli sprawia kłopoty, to przecież można się z
nimi uporać. .
 Tak skutecznie jak pan to czyni  dodała Lencia.
Uśmiechnął się. Nagle na przystań wpadł jak burza Pierre.
 Wujku Valaire! Wujku Valaire!  krzyczał.  Pontlevoy porwał Alice!
 Co ty pleciesz?  ostro zapytał diuk.
 Zobaczył nas ze swej łodzi i zaproponował Alice przejażdżkę. Odmówiła, lecz on i tak
przybił do brzegu i rzucił cumę. Kiedy Alice powtórzyłą że nie chce nigdzie płynąć,
odparł:  Dobrze, nie to nie. Pierre, poluzuj mi linę, bo sam nie dam rady".
Pierre nie mógł złapać tchu. Przerwał, a po chwili dokończył:
 Gdy ruszyłem mu na pomoc, hrabia błyskawicznie wciągnął Alice do łodzi, odcumował
i już ich nie było! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl