[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ła sobie, jak nie mógł wytrzymać, by nie opowiedzieć
im o tych szeÅ›ciu goÅ‚Ä™biach, które wpuÅ›ciÅ‚ do mieszka­
nia Ryana, żeby buszowały tam przez cały tydzień.
Tymczasem Gloria ciągnęła dalej:
- Podczas Å›niadania synek Melissy zaczÄ…Å‚ wrzesz­
czeć. Ryan napomknął, że przydałyby się zatyczki do
uszu, a Melissa natychmiast wpadła w furię! Według
niej biedny Ryan w niczym niema racji. No cóż, można
było potraktować jego słowa jako przejaw irytacji, ale
przecież tylko żartował. Ten dzieciak wył jak syrena
strażacka.
- Zniadanie u Cassidych - mruknęła Aleksa
- prawdziwa przyjemność.
- W Å›rodku zamieszania pojawiÅ‚ siÄ™ nowy na­
uczyciel przysłany ze szkoły. - Gloria westchnęła.
- Kelsey natychmiast siÄ™ do niego zniechÄ™ciÅ‚a i namó­
wiła braciszka, by w Bogu ducha winnego pedagoga
rzucił słoikiem dżemu. Kto mógł przypuszczać, że
malec zrobi coś takiego? Dżem rozlał się, niestety, na
spodnie nauczyciela. Ten biedny człowiek doznał
szoku. Melissa i Ryan zaczęli besztać Kelsey, a ta jak
nie schwyci za obrus... Wszystko wylądowało na
podłodze. Naczynia, jedzenie, sok i gorąca kawa.
Wszystko!
- Czy nauczyciel uciekł? - dopytywała się Aleksa.
- A jakże! - Gloria się nachmurzyła. - To dom
wariatów. Tak im powiedziałam, więc znowu zaczęli
się nawzajem obwiniać.
- Gdzie sÄ… teraz?
- Melissa wyszła z Kyle'em, Ryan zamknął się
w pracowni, a Kelsey siedzi w swoim pokoju. Ostrze­
gam, że atmosfera jest ciągle napięta. Na pewno chcesz
zostać?
- Zostanę - stanowczo stwierdziła dziewczyna.
- Nie jestem taka, jak ci nieszczęśni nauczyciele.
- Zwietnie - ucieszyła się Gloria. - Mieszkańcy
tego domu potrzebują kogoś, kto nie będzie poddawał
siÄ™ emocjom.
- Ryan nie należy chyba do ludzi uczuciowych
- rzekła Aleksa, a widząc zdziwione spojrzenie Glorii,
dodała szybko: - To znaczy, wydaje mi się, że jest
chłodny i nonszalancki.
Zawsze uważała go za takiego. Aż do ostatniej
nocy, kiedy zachowywał się jak człowiek pełen żaru
i namiętności. Na samo wspomnienie o tym Aleksa się
zarumieniła.
- On tylko takiego udaje - powiedziaÅ‚a z wes­
tchnieniem Gloria- GdybyÅ› lepiej znaÅ‚a Ryana, wie­
działabyś, że to tylko poza. W głębi duszy wszystko
bardzo mocno przeżywa. Och, Ryan może sprawiać
wrażenie chłodnego, ale z pewnością taki nie jest. Nie
mógłby być, ze swoją irlandzko-hiszpanską krwią
w żyłach.
Aleksa pokiwała głową, nie do końca przekonana.
- Nasz pradziadek przybył z Hiszpanii i osiadł
w Miami -mówiła z dumą Gloria. - Tam też Izabella
spotkaÅ‚a Ronalda Cassidy'ego. Byli sobie przezna­
czeni i razem z Ryanem stworzyli szczęśliwą rodzinę.
Zmierć Izabelli stała się tragedią. Wydawało się, że
Ron oszalaÅ‚. %7Å‚al byÅ‚o patrzeć, jak zamienia siÄ™ w in­
nego czÅ‚owieka. Kolejno poÅ›lubiaÅ‚ zupeÅ‚nie nieodpo­
wiednie kobiety i stał się okrutny dla syna... Okropne!
- Gloria aż się zatrzęsła. - Ryan grzązł w tym
wszystkim coraz bardziej. WidziaÅ‚am, jak z wraż­
liwego dziecka wyrasta cyniczny młody człowiek.
I Melissa... - Załamała ręce. - Co tu mówić? Zupełnie
nie nadawała się dla Ryana. Urodzona z matki Serbki
i ojca Chorwata - jest uosobieniem wojny domowej.
- A wiÄ™c Kelsey musi mieć skomplikowane uoso­
bienie. Niektórzy uważajÄ…, że przynależność narodo­
wa ma wpływ na kształtowanie ludzkiej osobowości,
choć ja w to nie wierzę. - Aleksa wzruszyła ramionami.
- Mówisz jak prawdziwa amerykaÅ„ska dziewczy­
na. - Gloria roześmiała się. - Myślę, że nie ma co
życzyć ci szczęścia. Sama potrafisz o nie zadbać.
Kiedy Aleksa wchodziÅ‚a do sypialni Kelsey, musia­
ła uchylić się przed lalką lecącą jak pocisk w jej
kierunku. Tylko zgrabny unik sprawił, że Barbie
uderzyła w ścianę i wylądowała na podłodze.
- O ile wiem, Kyle lepiej wymierzył, rzucając
słoikiem dżemu w nauczyciela.
- Daj mi lalkę! - zażądała dziewczynka.
- %7łebyś znowu nią we mnie rzuciła? Nie ma mowy!
- Mogę rzucić czymś innym - ostrzegła mała,
sięgając po ogromne pudło wypełnione lalkami i ich
garderobÄ….
Niezgrabnie wychyliÅ‚a siÄ™ z łóżka, straciÅ‚a równowa­
gę i upadła na podłogę. Przestraszyła się, więc zaczęła
głośno płakać. Dywan był jednak zbyt gruby, a łóżko
nie tak wysokie, by mogła się potłuc. Płacz Kelsey brał
się więc raczej z przerażenia i zranionej dumy niż z bólu.
- NienawidzÄ™ ciÄ™! - wrzasnęła do Aleksy. - Wy­
noś się z mojego domu! Wynoś się! - powtarzała
w kółko.
Jej krzyki zwabiły do pokoju Glorię i Ryana.
Starsza pani rzuciła tylko okiem na scenerię wnętrza
i wyszła. Ryan podniósł z ziemi rozhisteryzowane
dziecko i ułożył je na łóżku, bez przerwy opędzając się
przed razami zaciśniętych piąstek córeczki.
- Nienawidzę cię, tato! - krzyczała Kelsey. - Nie
znoszÄ™ ciebie i mamy, i Glorii, i Aleksy, i doktor
Ellender, i tego głupiego nauczyciela, i...
- Uspokój się - powiedział Ryan, zaskoczony jej
wybuchem.
- Jak będę chciała - odparła dziewczynka, patrząc
na ojca spod oka. - Nie muszę cię słuchać. Nienawidzę
ciebie i mamy...
- Czy jest ktoś, kogo nie darzysz nienawiścią,
Kelsey? - spytała łagodnie Aleksa.
Jej opanowany ton wyraznie kontrastowaÅ‚ z roz­
gniewanymi głosami pozostałych. Dziewczyna całko-
wicie skoncentrowała się na małej, udając, że nie
dostrzega Ryana. Musiała tak postąpić, bo na sam [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl