[ Pobierz całość w formacie PDF ]

o radę, a ona... postanowiła jechać natychmiast... do Paryża.
 Czułem, że to musiało być coś takiego  stwierdził książę.  Nie wierzyłem, że
przestałaś mnie kochać.
 Wiesz, że cię kocham!  odrzekła.  Cierpiałam... cierpiałam nieopisane katusze... że
opuściłam cię w taki sposób.
Patrzyli na siebie z twarzami ściągniętymi i naznaczonymi cierpieniem, ale emanująca z
ich oczu miłość promieniowała oślepiającym wręcz blaskiem.
Lord Marston dowiózł ich szybko i bez słowa na uliczkę wychodzącą z Boulevard de la
Madeleine.
Stajenny siedzący z tyłu bryczki podbiegł przytrzymać konie za uzdy.
Lokita poprowadziła księcia i lorda Marstona do wysokiej, szarej kamienicy, a potem w
górę po schodach. Dopiero gdy dotarli do pokoju panny Anderson, lord Marston odezwał
się:
 Może nie życzy sobie mnie widzieć.
 Chcę, żebyś tu był  odparł książę.  Chcę, żebyś posłuchał, co ma do powiedzenia.
Lokita weszła do pokoju.
 Odnalazłam księcia Iwana, Andy  oznajmiła.  Lord Marston też tu jest.
Mówiąc to zobaczyła, że madame Albertini podaje pannie Anderson łyżkę z kroplami.
Dostrzegła na jej twarzy niepokój.
 Podejdz tu!  powiedziała panna Anderson mocnym już teraz głosem.
Madame Albertini odeszła na bok, a Lokita podbiegła i uklęknęła przy łóżku.
 Książę już przyjechał, Andy!  powiedziała.
 Ale jeśli nie masz dość siły, by z nim rozmawiać, Jego Wysokość zaczeka.
 Muszę z nim pomówić  i to zaraz!  odparła panna Anderson.
Jakby przeczuwając czego sobie życzy, obaj mężczyzni przysunęli krzesła blisko łóżka,
zaś madame Albertini wyszła z pokoju.
Książę zasiadł obok Lokity, która klęczała na podłodze, a lord Marston po przeciwnej
stronie łóżka.
 Mam wiele do powiedzenia  zaczęła panna Anderson  i bardzo mało czasu.
Lokita cicho krzyknęła.
 Andy!
Panna Anderson z widocznym wysiłkiem położyła rękę na jej dłoni.
 Nie rozpaczaj, moja najdroższa  powiedziała.
 Zrobiłam, co należało i bałam się tylko, że umrę, zanim będę mogła wyjawić ci prawdę.
Teraz nie obowiązuje mnie już milczenie.  Lokita otworzyła szeroko oczy ze zdumienia,
więc panna Anderson wyjaśniła:  Przyrzekłam to twojej matce i ojcu i, dzięki Bogu,
zdołałam dotrzymać słowa.  Jej głos brzmiał cicho, ale wyraznie. Po chwili mówiła dalej
do księcia.  Wiem, że zastanawiał się pan, kim jest Lokita i dlaczego jej przeszłość
utrzymywana jest w tajemnicy. No cóż, teraz mogę to panu powiedzieć. Jest córką lorda
Leightonstone'a i Jej Wysokości księżniczki Nataszy!
Książę wydał pełen zdumienia okrzyk.
 Czyżby miała pani na myśli... moją kuzynkę? Panna Anderson skinęła głową.
 Pańską kuzynkę, Wasza Wysokość, córkę Wielkiego Księcia Borysa.
Książę wpatrywał się w nią z niedowierzaniem.
 Jak to możliwe?  rzekł.
Panna Anderson podniosła rękę, aby go uciszyć, po czym zaczęła mówić, powoli i z
trudem. Chwilami jej głos był tak słaby, że obaj mężczyzni musieli się pochylać, aby nie
uronić ani słowa. Zdarzały się jednak momenty, gdy jakaś ukryła wewnętrzna moc
dodawała jej jakby siły i wtedy mówiła wyraznie, niemal z werwą.
Wszystko zaczęło się w 1847 roku, gdy księżniczka Natasza, jedna z najpiękniejszych
dziewcząt na rosyjskim dworze, zakochała się w mało znaczącym, młodym dyplomacie z
brytyjskiej ambasady  Michaelu Leightonie. Spotykali się potajemnie i jakimś niezwy-
kle szczęśliwym trafem nikt w Pałacu Zimowym nie miał pojęcia, co się dzieje. Tylko
guwernantka księżniczki Nataszy, panna Anderson, która zajmowała się nią od wczesnego
dzieciństwa, zdawała sobie sprawę, że odwzajemniona miłość Nataszy do młodego
Anglika wymyka się spod kontroli.
Car Mikołaj rządził swymi krewnymi i całym dworem, słynąc nie tylko z żelaznej ręki, ale
i z okrucieństwa, które napawało wszystkich panicznym przerażeniem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl