[ Pobierz całość w formacie PDF ]

papierów. Zamiast tego, zaczął rozważać sytuację. Shan-
non intrygowała go od pierwszego dnia, gdy tylko poja
wiła się w firmie. Nie było sensu zastanawiać się, co by
było, gdyby wtedy się z nią umówił; minęło tyle lat. Ot-
worzył biuro na Zachodnim Wybrzeżu, rozbudował fir-
mę, wprowadzał nowe technologie dające ludziom po
czucie bezpieczeństwa w tych niebezpiecznych czasach.
Wszystko się zmieniło.
Co by się stało, gdyby teraz się z nią umówił?
Zachmurzył się.
Od śmierci Alana nie minęło nawet pół roku. Zbyt
wcześnie dla Shannon, żeby interesować się innymi męż-
czyznami. Cholera, nim może nigdy się nie zainteresować.
Chciał jednak być na miejscu, kiedy ona znowu za-
cznie chodzić na randki. Tym razem nie będzie czekał
pierwszy się z nią umówi - gdy będzie gotowa.
S
R
Skąd będzie wiedział? Z jej reakcji na pocałunek mógł
wnosić, że już jest gotowa. Tylko czy to nie za wcześnie?
Czy starczy mu cierpliwości, by czekać?
Pazdziernik
Shannon wyszła z biura póznym wieczorem. Ostat-
nie sześć tygodni miała tak wypełnione pracą, że cza-
sami nie wiedziała, na jakim świecie żyje, ale jej projekt
rozwijał się i zaczynał budzić zainteresowanie, organizo-
wała pierwsze kursy, pojawiły się klientki.
Jasona prawie nie widywała. Ciągle był w rozjazdach,
wpadał do biura na dzień, dwa i znowu wyjeżdżał. Ich
wspólna kolacja odeszła w niepamięć. I tylko czasami, na
moment przed zaśnięciem, Shannon wspominała tamten
pocałunek.
W drzwiach pojawiła się Maryellen.
- Shannon, dwóch policjantów do ciebie.
- Wprowadz ich.
Policja czasami kontaktowała się z firmą, byli ciekawi
nowych systemów zabezpieczeń i kursów organizowanych
przez Morris & Pembroke. Shannon podniosła się zza
biurka i wyciągnęła dłoń na powitanie, gdy w pokoju po-
jawili się dwaj ponurzy panowie w ciemnych garniturach.
- Jestem Shannon Morris. W czym mogę panom po-
móc?
Jeden z policjantów otworzył notes.
- Pani jest wdową po Alanie Morrisie, zamieszkałym
ostatnio w Waszyngtonie?
S
R
Uświadomiła sobie, że nie chodzi o świadczone przez
firmę usługi.
- Tak, zgadza się. Proszę siadać. W jakiej sprawie pa-
nowie przychodzą?
Drugi z policjantów podał jej wydruk, który wyjął
z kieszeni.
- Wiadomo pani coś o biżuterii wyszczególnionej
tutaj?
Lista obejmowała biżuterię, którą dostała od Alana
w czasie trwania ich małżeństwa: nie zawierała wszyst-
kich prezentów, ale większość.
- To moja biżuteria - powiedziała.
- Może pani dowieść, że należy do pani?
- Nie wiem, jak mam dowieść, że to moja własność,
poza tym, że wszystko, co tu figuruje, jest ubezpieczo-
ne na moje nazwisko. Czy Dean żąda zwrotu mojej
biżuterii?
- Dean Martin powiadomił nas, że tych klejnotów
nie ma w rodzinnym sejfie i że pani powinna wiedzieć
gdzie się znajdują.
- Nie ma ich w rodzinnym sejfie, ponieważ należą do
mnie. To prezenty od mojego męża - oznajmiła Shan-
non. - Nie mam nic więcej do powiedzenia. Możecie
panowie poinformować Deana, że zamierzam zatrzy-
mać te prezenty.
- Dean Morris twierdzi, że biżuteria została skradzio-
na - bąknął jeden z policjantów.
- W takim razie pozwę go za składanie nieprawdzi
S
R
wych oświadczeń. Niczego nie ukradłam. Dostałam
wszystkie te przedmioty w prezencie od męża i nie za-
mierzam ich oddawać.
- Jakieś problemy? - W drzwiach pojawił się Jason,
tuż za nim Maryellen.
- Kim pan jest? - Policjanci podnieśli się z foteli.
- Jason Pembroke, wspólnik Shannon. O co chodzi?
- Dean oskarża mnie o to, że ukradłam biżuterię z ro-
dzinnego sejfu - powiedziała Shannon.
Jason podszedł, sięgnął po wykaz, który podał mu je-
den z policjantów.
- Część z tych rzeczy pamiętam - powiedział. - Alan
opowiadał mi często o prezentach, które sprawiał Shan-
non, cieszyło go to. A panowie łatwo sprawdzicie, że
Shannon nie mogła mieć dostępu do rodzinnego sejfu
ani do konta Morrisów. Natomiast Alan miał pełne pra-
wo kupować prezenty swojej żonie.
- To zmienia postać rzeczy - mruknął jeden z poli-
cjantów.
- Raczej tak - dodał drugi i smutni panowie wycofali
się jak niepyszni.
- Dean zwariował - powiedział Jason, kiedy wyszli.
- Musisz zasięgnąć porady swojego adwokata, upewnić
się, czy żądania tego kretyna są w jakiejkolwiek mierze
uprawnione.
- Alan nie podarowałby mi niczego nielegalnie.
- Wierzę ci, ale lepiej się upewnić.
Shannon przestała chodzić po pokoju.
S
R
- Nie wiedziałam, że wróciłeś - zauważyła trochę nie-
przytomnie.
- Właśnie wszedłem do biura, Maryellen powiedziała
że jest u ciebie policja. Poradziłaś sobie z nimi.
- Niemniej dziękuję, że stanąłeś po mojej stronie.
Nie odpowiedział. Koło jego ust pojawiły się nowe
bruzdy. Wyglądał na zmęczonego.
- Powinieneś odpocząć - powiedziała. Mogła mu się
przyglądać cały dzień i nigdy nie miała dosyć.
Stanęła za biurkiem.
- Jedz do domu.
- Najpierw powinienem sprawdzić pocztę. Dość długo
byłem w rozjazdach. - Dokładnie pięć tygodni i dwa dni,
nie licząc krótkiej, kilkudniowej przerwy między wyjaz-
dami. Zatrzymał się jeszcze w drzwiach, spojrzał na nią:
- Poza tym, że odwiedziła cię policja, co u ciebie?
- W porządku. Jak już trochę uporządkujesz swoje
sprawy, porozmawiamy o ochronie dla kobiet. Mamy
sporo projektów.
Jason skinął głową i przeszedł do swojego biura. Chęt-
nie usłyszałby coś więcej o jej życiu, nie tylko o pracy. Czy
dobrze się czuje w San Francisco? Jak spędza czas wolny?
Czy zaprzyjazniła się z kimś?
Obiecał Alanowi, że będzie się nią opiekował. Spe-
szył go ten pocałunek, ale skoro dał słowo, nie mógł się
z niego wycofać. %7ładne kolejne pocałunki nie wchodziły
w grę. Na pewno nie teraz. Trudno jednak było panować
nad niepożądanymi myślami, najtrudniej walczyć z ni-
S
R
mi w nocy. Kiedy nie padał nieludzko zmęczony, drę-
czyły go wspomnienia słodkiego zapachu Shannon, jej
delikatnej skóry, dotknięcia jej miękkich ust, a wszystko
to doprowadzało go do obłędu.
Musiał postanowić, czy zbliżyć się do niej teraz, kiedy
była jeszcze obolała po śmierci Alana, czy też postąpić
honorowo i pozwolić jej żyć własnym życiem.
Na ostatni wyjazd zdecydował się, bo musiał oddalić
się od niej, zapomnieć o niej. Niewiele to pomogło. Sia-
dał w zatłoczonej restauracji i wyobrażał sobie, że Shan-
non siedzi obok niego. Jechał taksówką ruchliwą ulicą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl