[ Pobierz całość w formacie PDF ]

realizację nowej serii filmów animowanych, opiewający na sumę rzędu
kilkuset tysięcy dolarów. Już teraz wiadomo, że filmom towarzyszyć będzie,
zakrojona na dotychczas nie spotykaną skalę, kampania reklamowa w
związku z planowaną masową produkcją zabawek i innych artykułów
nawiązujących do nowych kreskówek. Znając dotychczasowe osiągnięcia
pana Stone'a w tej dziedzinie, bez większego ryzyka można przewidywać:
Sukces murowany! - Laura odłożyła gazetę. - Tę rundę także przegraliśmy.
Zapadła chwila ciszy.
- Całe szczęście, że choć ten artykuł się ukazał - odezwała się w
końcu Sylvia. - Dzięki układom Laury wepchnęli go w miejsce innego
tekstu - zwróciła się do Alissy. - Już wczoraj udało mi się wydobyć od
115
RS
nich jeden egzemplarz. Ma dzisiejszą datę. - Podała Alissie kolorowy
magazyn.
Odnalazłszy artykuł Sylvii, Alissa rozpoczęła lekturę. Jednak już po
przeczytaniu kilku pierwszych akapitów poświęconych Rade'owi i jego
filmom, z obrzydzeniem odrzuciła czasopismo na biurko. Człowiek tam
opisany nie miał nic wspólnego z tym Rade'em, którego znała i którego
przedstawiała w swoim raporcie! Jej słowa i słowa Rade'a przekształcono
w ten sposób, iż jawił się, jako cyniczny, pozbawiony skrupułów
manipulator dziecięcych sympatii i portfeli ich rodziców.
Pobladła i zwróciła się w stronę Sylvii.
- Sylvia, kompletnie wypaczyłaś sens mojego raportu na temat
Stone'a. Twój artykuł i moje sprawozdanie opisują dwóch różnych ludzi!
- Wiele wyczytałam między wierszami twojego raportu, Alissa. Być
może ciebie udało mu się oczarować pięknymi słówkami, ale mnie nie
ogłupił! - odpowiedziała wyniośle Sylvia. -I podczas naszej rozmowy
telefonicznej ujawnił się prawdziwy Rade Stone.
- Prawdziwy Rade Stone nie jest potworem, którego tu opisałaś!
Kiedy on przeczyta ten artykuł...
Nazwisko Alissy nie było wydrukowane, ale wystarczy, że była
członkiem komitetu. Rade z całą pewnością pomyśli, że to właśnie ona
kryje się za tymi wszystkimi plugastwami!
- Sylvia, ja wierzę w naszą działalność. - Całym wysiłkiem woli
Alissa usiłowała powstrzymać drżenie własnego głosu. - Wszyscy
zgadzamy się z faktem, że istnieje realna potrzeba obrony naszych dzieci
przed falą przemocy i komercjalizacji, ale... - Odchrząknęła. -... ale nie
daje ci to prawa do fałszywego przedstawiania faktów, do przekręcania ich
116
RS
na swoją korzyść. Nie chciałaś przyznać, że Stone jest przyzwoitym
człowiekiem, więc zrobiłaś z niego zwyrodnialca! To nie jest w porządku!
- Nie mogła pozwolić, aby oczerniano człowieka, którego kochała, nawet
gdyby on tego uczucia nie odwzajemniał. - Napiszę do nich i sprostuję to,
co nawypisywałaś na jego temat!
- Nie możesz tego zrobić! - wykrzyknęła Sylvia. - Laura! No
powiedz coś!
- Rozumiem, dlaczego możesz nie akceptować sposobu
przedstawienia sprawy przez Sylvię - starsza kobieta zwróciła się do
Alissy. - Aczkolwiek w tej sytuacji, uważam jej taktykę za uzasadnioną.
Być może zaprezentowanie Stone'a w niekorzystnym świetle skłoni część
rodziców do zbojkotowania jego programów albo chociaż do nie
kupowania zabawek związanych z jego filmami.
- Jesteś doprawdy bardzo naiwna, jeśli sądzisz, że rodzice będą
odmawiać swym dzieciom ulubionych zabawek, ponieważ ktoś opisał ich
pośredniego twórcę w niekorzystnych barwach!
- Alissa potrząsnęła gniewnie głową. - Ten artykuł obrazi jedynie
Rade'a Stone'a i jego rodzinę!
- Dobre i to - zauważyła Sylvia.
- Zmuszona jestem prosić cię, byś nie pisała do nich w sprawie tego
artykułu, Alisso - powiedziała Laura. - To pokaże, że i w naszych
szeregach istnieją kontrowersje, a wiesz przecież, że powinniśmy
reprezentować jednolite stanowisko.
Alissa czuła się tak, jakby stała na skraju przepaści.
- Istotnie, nie powinnam pisać do nich jako pracownik, członek
komitetu. - Do diabła z zasadami! Nie miała już odwrotu. Stała na
117
RS
krawędzi, oko w oko z wielką niewiadomą. - Wobec tego składam
rezygnację z członkostwa.
- Naprawdę zamierzasz odejść?! - Sylvii dech zaparło ze zdumienia.
- Z powodu paru głupich akapitów?!
- Alisso, ale nikt nie chce byś odchodziła... -Laura wyglądała na
zakłopotaną.
- Nie mogę zostać, jeżeli komitet nie sprostuje tego artykułu i nie
przeprosi Stone'a za skierowane pod jego adresem oszczerstwa - odparła
cicho Alissa.
- Moja droga, podziwiam twój szczytny idealizm, wszyscy cenimy
podobne wartości, lecz żeby od razu rzucać pracę... - Pokręciła lekko
głową. - Jak sobie chcesz. Przykro mi doprawdy stracić takiego
pracownika, choć z przyjemnością napiszę ci jak najlepszą opinię dla
twego kolejnego pracodawcy...
Alissa uprzątnęła swe biurko i pojechała do domu. Rzuciła pracę!
Ona z dwojgiem dzieci na utrzymaniu i bez jakichkolwiek oszczędności
rzuca posadę  z powodu kilku głupich akapitów"...  Nie miałam innego
wyjścia - przekonywała samą siebie. - Nie wolno mi przyglądać się
bezczynnie, kiedy obraża się człowieka, którego kocham".
Musiała ostrzec Rade'a przed tym nieszczęsnym artykułem, wyjaśnić
mu, iż nie przyłożyła do niego ręki. Och, gdyby tylko nie był w Nowym
Jorku! Usiłując zdobyć jego numer telefonu, zadzwoniła do jego biura w
Multimedia Sindicates Inc. Heather zaklinała się, że Rade nigdy nie
zostawia jej podobnych informacji. Alissa dała temu wiarę, rozumiała
dlaczego Rade mógł postępować w podobny sposób - nie wiadomo
118
RS
przecież, komu udałoby się nakłonić Heather do ujawnienia jego numeru,
choćby nawet Sylvii...
Obiecał zadzwonić z Nowego Jorku, lecz ani w poniedziałkowy
wieczór, ani we wtorek, ani też we środę telefon nie odezwał się. Dla
Alissy płynął stąd oczywisty wniosek, że Rade obarczył ją
odpowiedzialnością za artykuł, który z całą pewnością wpadł mu już w
ręce. Nie miał zapewne żadnych wątpliwości, że za podpisem  Komitet
Fundacji Spencera do Walki z Przemocą i Okrucieństwem w Programach
Telewizyjnych dla Dzieci" jakim sygnowany był felieton, kryła się także i
ona. Na domiar złego, to przecież właśnie Alissa przeprowadzała z nim
wywiad.
 Czy on naprawdę uwierzył, że te wszystkie oszczerstwa są mojego
autorstwa?" - zastanawiała się bez ustanku. Kochała go przecież. Ale on o
tym nie wiedział. I on jej nie kochał...
Z dnia na dzień z coraz większym przerażeniem patrzyła w
przyszłość - po prostu kończyły się jej pieniądze. Studiowała ogłoszenia,
odwiedzała biuro pośrednictwa pracy... Na szczęście nie musiała opłacać
Nikki. Nie wychodząc do pracy, nie potrzebowała opiekunki do dzieci.
W czwartek zadzwoniła Laura Madison z... ofertą pracy dla Alissy.
W międzyczasie zarekomendowała bowiem jej kandydaturę na stanowisko
kierownika biura prywatnego funduszu zajmującego się pomocą ubogim.
Rozmowa wstępna z szefem zarządu fundacji, przeprowadzona jeszcze
tego samego popołudnia, wypadła pomyślnie i Alissa od poniedziałku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl