[ Pobierz całość w formacie PDF ]

delikatnie się uśmiechnął.
 A gdzie chciałabyś, żebym był?
Drzwi otworzyły się, zanim zdążyła odpowiedzieć.
 Dzień dobry  powiedział młody mężczyzna.
Był niemal tak wysoki jak Jacob. Miał na sobie podarty czarny T shirt
i wyblakłe dżinsy, potargane jasne włosy i niebieskie oczy. Jego twarz
pokrywał zarost. Wyglądał tak, jakby przed chwilą wstał z łóżka.
 A...  Jacob niechętnie oderwał wzrok od Nell i podał mu rękę.  Ty
z pewnością jesteś Mitch.
 No pewnie, człowieku.  Mitch spojrzał po ich twarzach, a gdy jego
wzrok padł na Sama, uśmiechnął się szeroko.
Nell zabiło mocno serce. Zapragnęła natychmiast stąd uciec. Chciała
odpowiedzieć Jacobowi, że chce być z nim, na farmie albo wszystko jedno
gdzie, byle tylko byli razem, i usłyszeć, co jej odpowie.
 Jestem Jacob Tucker. A to Nell i oczywiście Sam. Mitch uścisnął ich
dłonie.
 Długo czekaliście? Przepraszam, ale nie usłyszałem budzika.
 Niedługo  zapewnił Jacob.
140
RS
Mitch zbliżył się do Sama i z rozpromienioną twarzą przyglądał się
dziecku.
 No no, czyż to nie jest fajny facet?
Nell uśmiechnęła się ostrożnie, zastanawiając się, czy wreszcie będą
mogli wejść do środka.
 Możemy wejść?  spytał Jacob, jakby czytał w jej myślach.
 No, tak  odparł Mitch po chwili wahania.  Chodzcie.  Zerknął
przez ramię i uśmiechnął się ze wstydem.  Ale w mieszkaniu jest bałagan.
Na szczęście bałagan nie był aż tak wielki, jak się Nell obawiała. Co
prawda w zlewie były nieumyte talerze, a na stole stały puste butelki po
piwie i brudne kubki, ale musiała przyznać, że podobnie wyglądały
mieszkania jej znajomych, kiedy była w wieku Mitcha.
 Możecie usiąść tam.  Chłopak wskazał na starą winylową kanapę.
 Czy chcesz potrzymać Sama?  spytała odważnie Nell, zanim
zdecydowała się usiąść.
Chłopak zerknął na nią z wahaniem.
 No, nie wiem. Nigdy nie brałem na ręce dziecka. Boję się, czy go nie
upuszczę.  Uśmiechnął się tak samo czarująco jak Sam.
 Każdy mężczyzna się tego boi, gdy po raz pierwszy bierze dziecko
na ręce  zapewnił go Jacob.  Samowi nic się nie stanie. Dasz sobie radę,
Mitch.
 Może najpierw usiądz  poradziła Nell.  Wtedy dam ci Sama.
 Dobrze.  Chłopak usiadł sztywno w fotelu.  Boję się, bo on jest
taki mały.
 Oprzyj go na ręce i pamiętaj, żeby przytrzymywać mu główkę 
powiedziała Nell, podając mu dziecko.
Mitch uśmiechnął się do synka.
141
RS
 Hej, malutki! Jestem twoim tatą.
Sam spojrzał na niego i uśmiechnął się. Mitch się roześmiał.
 Ten mały chyba chce mnie zaczarować!
Nell i Jacob usiedli na kanapie, przyglądając się w milczeniu.
 Jest bardzo podobny do ciebie, Mitch  powiedziała wreszcie Nell.
 To prawda  odparł młody ojciec.  Od pierwszej chwili byłem
pewny, że to mój syn. Tak się cieszę.  Nagle uśmiech zniknął z jego
twarzy.  Wciąż myślę o Tegan.  Potrząsnął głową.  To straszne. Nigdy
nie wiadomo, co nas spotka.
Opuścił głowę, wpatrując się w dywan. Chwilę wcześniej Nell
zauważyła, że jego oczy zwilgotniały. Dzięki Bogu nie miała wątpliwości,
że to dobry chłopak. I na pewno jest zachwycony synkiem.
Jacob wziął głęboki oddech i spojrzał na Mitcha.
 Naprawdę mi przykro, że dopiero teraz dowiedziałeś się o dziecku.
 Może to moja wina  odparł Mitch ze skruchą.  Nie pisałem do
Tegan. Nie mieliśmy żadnych poważnych planów. Po prostu spotkaliśmy się
podczas wakacji.
 Tak.  Jacob najlepiej wiedział, co to znaczy poznać dziewczynę
podczas wakacji.
 Jestem wam bardzo wdzięczny, że powiedzieliście mi o Samie. 
Mitch znów się uśmiechnął.
Nell szykowała się na najgorsze. Zaraz usłyszą, że chłopak i jego
rodzice zajmą się dzieckiem. W rozpaczy wyciągnęła drżącą rękę do Jacoba,
a on uścisnął jej dłoń.
 Czy powiedziałeś rodzicom o Samie?  spytała.
Chłopak potrząsnął głową.
 Moi rodzice nie żyją. Mnie i siostrę wychowywali dziadkowie.
142
RS
 Och!
Zapadła krępująca cisza.
 W takim razie...  Nell przygryzła wargi.  Powiedz, jakie masz
plany, Mitch.
Spojrzał na nią pustym wzrokiem.
 Plany?
 Wobec Sama.
 Nie wiem. O jakich planach myślisz?
Jacob odchrząknął.
 Nie bądzmy tacy szybcy, Nell. Mitch dopiero co dowiedział się, że
ma syna. Nie miał czasu zastanowić się, co będzie dalej.
 Tak. Wiem, ale...  Urwała, widząc jego karcący wzrok.
 Myślałem, że to wy macie jakieś plany  odparł zmieszany chłopak.
 Jesteście rodzicami Tegan. Będziecie wychowywać Sama, prawda?
Nell stłumiła okrzyk zdumienia.
 Chcesz, żeby Sam został u nas?  spytał cicho Jacob. Mitch spojrzał
na nich wyraznie zdenerwowany.
 Tak myślałem.  Przełknął ślinę.  Czy jest z tym problem? Nie
możecie się nim opiekować?
 Nie ma żadnego problemu, Mitch  odparła spokojnie Nell.  Sam
może u nas zostać. Szczerze mówiąc, jesteśmy szczęśliwi, że tak będzie.
Chłopak odetchnął z ulgą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl