[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sprawianiu mięsa. To odpowiedzialne zajęcie, nie mogła go zlecić nikomu innemu. Odkąd
została gospodynią w Stornes, zawsze sama nadzorowała wszystkie prace. Oczywiście Ane
jest zręczna i dokładna, można na niej polegać. Ingeborg także nabrała wprawy wraz z
upływem lat. Ale obie służące nie poradzą sobie z ubojem, mając równocześnie na głowie
odpowiedzialność za dom, dzieci i gotowanie posiłków.
- Czy to jakiś kłopot? - spytał Tellnes, nie doczekawszy się odpowiedzi.
- No, niekoniecznie kłopot - odparła Mali wymijająco. - Tyle tylko, że zaczynamy ubój
owiec. Muszę więc...
- Ach tak.
W głosie Tellnesa usłyszała lekkie zniecierpliwienie. Mali nagle przestraszyła się, że to
fascynujące zlecenie, które byłoby da niej wielkim wyzwaniem, może wymknąć jej się z rąk.
Nie dopuści do tego! Musi dostać to zamówienie, niech się dzieje, co chce!
- Jakoś spróbuję sobie to wszystko poukładać - rzekła pośpiesznie. - Najwyżej
wynajmiemy ludzi do pomocy. W tych trudnych czasach każdego ucieszy dodatkowa praca.
Tak... to się jakoś da urządzić - dodała, choć póki co nie miała pojęcia, skąd wezmie do
pomocy kobiety, które potrafią sprawiać i konserwować mięso. - Kiedy pan sobie życzy, bym
przyjechała?
- Przepraszam, że powiadamiam w ostatniej chwili. - Jego głos znów zabrzmiał
przyjaznie. - Ale spotkanie z komitetem dekoracyjnym mamy w piątek. Gdyby więc mogła
pani tu być...
W piątek, czyli już za trzy dni! Jak zdoła wszystko urządzić, Mali nie miała pojęcia,
odetchnęła jednak głęboko i drżącym głosem potwierdziła, że przyjedzie.
- Na pewno będę na tym zebraniu - powiedziała.
- Dobrze. Bardzo dobrze - odparł Tellnes zadowolony. - Jak pani tu do nas przyjedzie?
Dobre pytanie, pomyślała Mali. Do Trondheim jest daleko. To cała wyprawa. Jeśli
zadzwonię do Surnadalen, może znajdzie się dla mnie miejsce w samochodzie przewożącym
towary, który kursuje każdego dnia. Jest też możliwość zabrania się samochodem
pocztowym, w każdym razie do Svorkmo, a stamtąd statkiem, ale to zajmie więcej czasu i
wyjdzie drożej.
- Pytam dlatego, że w Surnadalen jest jeden z moich parafian. Pojechał tam prywatnym
samochodem w interesach. Mógłbym poprosić, by zabrał panią w drodze powrotnej do
Trondheim, o ile nie ma pani lepszego dojazdu. On wraca w czwartek, zresztą też wezmie
udział w tym zebraniu w piątek. Z Surnadalen do Trondheim jest cały dzień drogi, więc trzeba
wyjechać już w czwartek.
- Byłoby wspaniale, gdybym mogła skorzystać z tej okazji - powiedziała Mali. - Nie
mamy tu zbyt dobrego połączenia z Trondheim, zamierzałam się zabrać z jakimś transportem
towarów.
- O, nie, skoro jest tam Vikan, uniknie pani przynajmniej takich niewygód - oświadczył
Tellnes. - Skontaktuję się z nim i poproszę, by do pani zadzwonił. Myślę jednak, że nie będzie
miał nic przeciwko temu, by panią zabrać. Poza tym byłoby nam niezmiernie miło, mojej
żonie i mnie, gdyby zechciała pani zatrzymać się u nas podczas pobytu w Trondheim - dodał
przyjaznie.
- Bardzo serdecznie dziękuję - odparła Mali. - To wielka uprzejmość z państwa strony, ale
nie chciałabym sprawiać kłopotów. Znajdę jakiś nocleg...
- Ależ nam będzie bardzo miło - przerwał jej Tellnes. -
Oboje bardzo podziwiamy pani prace i cieszymy się, że będziemy mogli z panią
porozmawiać, a także wysłuchać pani opinii na temat projektu tkaniny, kolorów i techniki
wykonania. Serdecznie panią zapraszamy.
- Bardzo dziękuję - odparła Mali nieco przytłoczona jego wspaniałomyślnością. - W takim
razie zobaczymy się niebawem.
- Owszem - odparł Tellnes. - Proszę czekać na telefon od Vikana. Zawiadomi na pewno,
gdzie i kiedy po panią przyjedzie. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia - pożegnała się Mali, nie odwieszając słuchawki.
Przez chwilę stała oparta o ścianę, czując, jak drżą jej nogi w kolanach. Ma jechać sama do
Trondheim, i to w czasie uboju! Jak to przyjmą domownicy? Może Havard mógłby pojechać
ze mną, pomyślała nagle, ale zaraz odrzuciła ten pomysł. Jej nieobecność w tak gorączkowym
okresie sprawi wystarczająco dużo kłopotów, a co dopiero gdyby zabrakło też Havarda. Poza
tym z rozmowy wynikało, że Tellnes liczy się wyłącznie z jej przyjazdem.
- Rozmowa skończona? - zatrzeszczało w słuchawce.
Mali aż podskoczyła przestraszona, bo całkiem zatopiła się we własnych myślach.
- Tak, dziękuję, już odkładam - odpowiedziała.
- Miłej podróży do Trondheim - rzuciła złośliwie Astrid z centrali. - Niezbyt stosowny
czas na wyjazd dla gospodyni, która powinna nadzorować prace we dworze...
- Jakoś to się ułoży - odparła Mali krótko i odwiesiła słuchawkę.
Niebawem wszyscy się dowiedzą, dokąd jadę, pomyślała zrezygnowana. Ludzie będą
mieli znowu o czym gadać. Lepiej jednak, że wezmą ją na języki, niżby mieli snuć domysły,
dlaczego wyjechał Sivert. Ale to nieuniknione. Prędzej czy pózniej rozejdą się plotki. Mali
wzdrygnęła się. Tyle różnych spraw mąciło jej radość z otrzymania tak wspaniałego zadania.
Mimo to iskierka zadowolenia rozpaliła jej wnętrze i napełniła nadzieją. Ale tylko przez
chwilę.
Nie wspomniała nikomu o wyjezdzie, póki nie rozmówiła się wieczorem z Havardem.
- Może nie powinnam teraz wyjeżdżać? - zastanawiała się, spoglądając na męża. - To
daleka droga, taki wyjazd kosztuje, a poza tym nie wiem, czy uda nam się znalezć kogoś, kto
pomoże przy uboju.
- Sądzę, że w ogóle nie powinnaś o tym myśleć - odpowiedział Havard i przytulił ją. -
Przez parę dni oderwiesz się od dworu, ciężkiej pracy i od wszystkich zmartwień.
Potrzebujesz tego. Zobaczysz innych ludzi, zajmiesz się czymś innym - dodał. - Zresztą
jeszcze nigdy nie byłaś w Trondheim.
- Nie, ale... - Mali gryzła paznokieć. - Powinniśmy tam jechać razem. Bo jak ja sama aż do
Trondheim...
Havard roześmiał się dobrodusznie i objął ją za szyję.
- Nie jesteś bezradną kobietą, Mali Stornes! Doskonale sobie poradzisz. A my tu
znajdziemy na pewno kogoś do pomocy. Jedz więc spokojnie, bo potrzebujesz tego. Poza tym
to bardzo prestiżowe zamówienie i wiem, że masz wielką ochotę podjąć to wyzwanie. Będzie
o tym głośno, co tylko przysporzy tobie i twoim pracom popularności. Zasługujesz na to! No i
nie zapominajmy o pieniądzach, które zarobisz. Nadeszły ciężkie czasy i chociaż starcza nam
na życie i mamy jeszcze trochę oszczędności, to jednak nie należy gardzić dodatkowym
zarobkiem. Nie wiadomo, kiedy sytuacja się poprawi. Poza tym przyda ci się ta praca na
długie zimowe wieczory, bo to może być ciężka zima - dodał powoli.
Bawił się jej długimi miękkimi włosami, które uwolniły się z upięcia i zwisały luzno na
karku.
- Powinienem może jechać jedynie po to, żeby na ciebie uważać - odezwał się nagle
żartobliwym tonem i uśmiechnął się. Ale po jego spojrzeniu poznała, że w tych słowach kryła
się powaga, choć nie chciał się do tego przyznać. - Jesteś teraz taka piękna, że...
- Co za bzdury opowiadasz - żachnęła się Mali, ale zarumieniła się z radości. - Doskonale
wiesz, że zależy mi tylko na tobie i na dzieciach, Havardzie - dodała i spojrzała na niego. - O
czym myślisz? %7łe będę chciała wziąć odwet na tobie za Laurę?
Poczerwieniał jak burak i przytulił ją mocno. Gdy tak trwali w uścisku, czuta mocne bicie
jego serca.
- Nie, ja... nie wiem - odezwał się bezradnie.
- Nawet o tym nie myśl, Havardzie - powiedziała Mali i pogłaskała go czule po policzku. -
Tę sprawę mamy już za sobą, zarówno ja, jak i ty. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl