[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wydziału Bezpieczeństwa na temat buntowników. Proszę spojrzeć, każdy z tych separatystów
działał kiedyś w jakimś ruchu politycznym lub religijnym.
- I nikt tego od razu nie wykrył?
Poczuła nagły gniew, że ponieważ nikt niczego nie zauważył. zginęło tylu ludzi, a inni
stracili ponad czterdzieści lat życia.
Dupaynil wzruszył wymownie ramionami.
- Statki badawcze nie przepadają za służbami bezpieczeństwa, zwłaszcza tym z Floty.
Chcą mieć pełną swobodę prowadzenia badań, możliwość samodzielnego myślenia. Trudno
jednak zapobiegać wówczas takim spiskom.
- Hm... Spodziewam się jutro kolejnej wizyty Kaia i Varian. Wolałabym utrzymać to w
tajemnicy, dopóki nie będziemy mieli konkretnych dowodów, chyba że wcześniej coś się
wydarzy.
- Rozumiem. Proszę dać mi znać. jeśli zechce pani, bym ogłosił to, co zostało odkryte.
Sassinak była zadowolona, że poszła wcześnie do łóżka. gdyż już wczesnym rankiem
Thekowie niespodziewanie wezwali ją, Kaia, Varian a także - ku ogólnemu zaskoczeniu -
Iretańczyków i kapitana Crussa. Wysłała Forda w szalupie, by przywiózł z obozu
gubernatorów i Lunzie oraz członków załogi Zaid-Dayana".
Tymczasem urządzenia obserwacyjne sygnalizowały, że Thekowie. usytuowani dotąd
w pobliżu krążownika i transportowca, zgrupowali się teraz na odległym końcu sieci
ładowniczej. Sass przez kilka minut wpatrywała się w ekran, nie mogąc pojąc, co oni tam
robią.
Zjadła śniadanie i włożyła mundur, nie zdradzając załodze, jak bardzo jest
zdezorientowana. Pijąc sok z owoców porssa, przypomniała sobie nagle pewną rzecz
związaną z Thekami.
Już kiedyś widziała coś podobnego. Wspomnienia powracały do niej falami. Było to
w tym martwym świecie, gdzie udała się z grupą ładowniczą. Nagle pojawili się Thekowie.
Kilku z nich zebrało się w ten właśnie sposób, a potem nadlecieli inni, tworząc swoistą
strukturę. Dawno temu o tym wszystkim zapomniała, pewnie z powodu awantury z
Achaelem. Wtedy ktoś nazwał ową specyficzną strukturę obcych katedrą". A teraz do
katedry zaproszono ją.
Mimowolnie zadrżała, przypominając sobie, że ludzie biorący udział w naradach
Theków często zmieniają się w ich posłuszne sługi, bezwolnie wykonujące polecenia obcych.
Natychmiast za pomocą samodyscypliny nakazała sobie zapamiętać wszystko, co wydarzy się
podczas tego niezwykłego spotkania. Uśmiechnęła się w duchu. Może wyniknie z tego
wstrząsająca opowieść, którą ożywi nudne spotkania w klubie oficerskim Kwatery Głównej
Sektora.
Wraz z innymi zaproszonymi gośćmi" Sass bez oporu weszła w jedyne przejście
pozostawione przez Theków sczepionych w kolosalną strukturę. Tylko kapitan Cruss nie miał
na to najmniejszej ochoty. Choć zapierał się nogami, został jednak wciągnięty do wnętrza
katedry na chwilę przed tym, zanim ostatni obcy wsunął się na swoje miejsce. Otoczyło ich
dziwne światło rozjaśniające ciemności. Sassinak dostrzegła pełne pogardy spojrzenie Aygara.
Odwróciła się od niego, dopiero teraz zauważając szare porowate skorupy. Bez wątpienia
były to szczątki obcych.
- Pańskie gniazdo wydało dziwne owoce - odezwała się szeptem do Kaia. - Będziemy
musieli zweryfikować niektóre z naszych teorii...
- Pani komandor! - wykrzyknął Cruss. Jego głos odbił się głuchym echem, wszyscy aż
drgnęli. - Domagam się wyjaśnienia tego oburzającego traktowania, na jakie zostałem
narażony!
- Nie bądz głupcem, Cruss - odparta Sass, obracając się w jego stronę. - Zwietnie
wiesz, że Thekowie sami stanowią dla siebie prawo. Teraz również ty podlegasz temu prawu,
a za chwilę doświadczysz ich sprawiedliwości.
- Sprawdziliśmy. - Te rozbrzmiewające zewsząd słowa, Otworzyły naradę. - Ireta
należy do Theków, podobnie jak setki milionów lat temu. Nadal pozostanie nasza. Z tego
powodu...
Nagle Sassinak zorientowała się, iż opiera się o Aygara. Musiała się na nim wesprzeć,
gdyż w kościach czuła każdą sekundę swego wieku, stojąc w palącym słońcu owego parnego
ireckiego dnia. Aygar również się jej trzymał, najwyrazniej doświadczając podobnego
uczucia. Po dotyku jego silnych dłoni odgadła, że przynajmniej częściowo pozbył się
pogardy, jaką do niej żywił. Miała nadzieję, że kiedy otrząśnie się z szoku, będzie jeszcze
sympatyczniejszy.
Ktoś zajęczał. Zamrugała oczami i zauważyła, że Varian podtrzymuje stojącego Kaia.
Cruss rozpłaszczył się na ziemi.
Musiała jak najszybciej zabrać swych żołnierzy - Weftów i ludzi - z transportowca,
zanim Cruss dojdzie do siebie i zechce nim odlecieć. Każdego, kto znajdzie się na pokładzie
statku podczas odlotu, czy jest winien, czy nie, czeka taki sam koniec. Thekowie postarali się,
by było to całkiem jasne. Usiłując otrząsnąć się z szoku, wsiadła z Fordem i Lunzie do
szalupy, która szybko dostarczyła ich na krążownik. Nie mogła trzezwo myśleć, działała
bezwiednie zgodnie z wpojonymi jej instrukcjami.
Kiedy już znalazła się w swej kabinie, wydala niezbędne polecenia i usiadła na chwilę,
by złapać oddech. Thekowie w jakiś sposób sprężyli powietrze wewnątrz swej katedry, co
bardzo osłabiło wszystkich ludzi. Miała ochotę na długą, spokojną medytację w samotności,
by odzyskać utracone poczucie czasu i przestrzeni.
Na wpół otumaniona zauważyła, ze Lunzie kazała Fordowi odnalezć barek z
alkoholem, nalała dla wszystkich drinki i wzniosła toast za tych, co przeżyli".
Sass wychyliła zawartość kieliszka, myśląc, że sverulańska brandy na pewno będzie
smakować Lunzie i nie skończy się na jednej butelce. Alkohol usunął działanie środków
uspokajających. które jeszcze przed naradą Theków Lunzie dała Kaiowi i Varian. Przywódcy
ekspedycji rozgadali się na całego i zamilkli dopiero wtedy, gdy nic mieli już siły dłużej się
przekrzykiwać.
Sassinak zachichotała.
- Cruss niezle dostał w skórę. - Pomasowała skronie, gdyż odczuwała silny ból głowy.
- Zresztą jak i my wszyscy.
- Chociaż mamy całkiem czyste sumienia - dodała Varian, uśmiechając się przebiegle
do Lunzie.
Sass nacisnęła kontrolkę systemu łączności. ,
- Pendelman, poproś tu podkomandora Dupaynila. A tak przy okazji: dostaliśmy
wszystkie potrzebne nam informacje i Cruss doszczętnie się załamał. Zresztą wcale mu się nie
dziwię,
- A więc wiecie, kto stoi za całym piractwem? - spytała podekscytowana Lunzie.
- O, tak. Poczekam jednak z tym, aż zjawi się Dupaynil. Kai i Varian zebrali mnóstwo
pochwał, co im się słusznie należało.
Kai zaczął opowiadać, jak uratowali Theka, który został uwięziony tak głęboko pod
powierzchnią ziemi, że nic mógt wezwać pomocy. Początkowo Ireta była traktowana jako
pastwisko" bogate w transurany. Stąd właśnie wzięło się na niej aż tyle gniazd. Thek Ger stał
na straży planety, pilnując, by młodzi współziomkowie nie pozbawili planety wszystkich jej
zasobów. pozostawiając tylko jałową skorupę.
- A więc Thekowie to Inni! - zachłysnęła się Lunzie.
- Tak brzmi nieunikniony wniosek - przytaknęła Sassinak. -Thekowie są szalenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl akte20.pev.pl
Wydziału Bezpieczeństwa na temat buntowników. Proszę spojrzeć, każdy z tych separatystów
działał kiedyś w jakimś ruchu politycznym lub religijnym.
- I nikt tego od razu nie wykrył?
Poczuła nagły gniew, że ponieważ nikt niczego nie zauważył. zginęło tylu ludzi, a inni
stracili ponad czterdzieści lat życia.
Dupaynil wzruszył wymownie ramionami.
- Statki badawcze nie przepadają za służbami bezpieczeństwa, zwłaszcza tym z Floty.
Chcą mieć pełną swobodę prowadzenia badań, możliwość samodzielnego myślenia. Trudno
jednak zapobiegać wówczas takim spiskom.
- Hm... Spodziewam się jutro kolejnej wizyty Kaia i Varian. Wolałabym utrzymać to w
tajemnicy, dopóki nie będziemy mieli konkretnych dowodów, chyba że wcześniej coś się
wydarzy.
- Rozumiem. Proszę dać mi znać. jeśli zechce pani, bym ogłosił to, co zostało odkryte.
Sassinak była zadowolona, że poszła wcześnie do łóżka. gdyż już wczesnym rankiem
Thekowie niespodziewanie wezwali ją, Kaia, Varian a także - ku ogólnemu zaskoczeniu -
Iretańczyków i kapitana Crussa. Wysłała Forda w szalupie, by przywiózł z obozu
gubernatorów i Lunzie oraz członków załogi Zaid-Dayana".
Tymczasem urządzenia obserwacyjne sygnalizowały, że Thekowie. usytuowani dotąd
w pobliżu krążownika i transportowca, zgrupowali się teraz na odległym końcu sieci
ładowniczej. Sass przez kilka minut wpatrywała się w ekran, nie mogąc pojąc, co oni tam
robią.
Zjadła śniadanie i włożyła mundur, nie zdradzając załodze, jak bardzo jest
zdezorientowana. Pijąc sok z owoców porssa, przypomniała sobie nagle pewną rzecz
związaną z Thekami.
Już kiedyś widziała coś podobnego. Wspomnienia powracały do niej falami. Było to
w tym martwym świecie, gdzie udała się z grupą ładowniczą. Nagle pojawili się Thekowie.
Kilku z nich zebrało się w ten właśnie sposób, a potem nadlecieli inni, tworząc swoistą
strukturę. Dawno temu o tym wszystkim zapomniała, pewnie z powodu awantury z
Achaelem. Wtedy ktoś nazwał ową specyficzną strukturę obcych katedrą". A teraz do
katedry zaproszono ją.
Mimowolnie zadrżała, przypominając sobie, że ludzie biorący udział w naradach
Theków często zmieniają się w ich posłuszne sługi, bezwolnie wykonujące polecenia obcych.
Natychmiast za pomocą samodyscypliny nakazała sobie zapamiętać wszystko, co wydarzy się
podczas tego niezwykłego spotkania. Uśmiechnęła się w duchu. Może wyniknie z tego
wstrząsająca opowieść, którą ożywi nudne spotkania w klubie oficerskim Kwatery Głównej
Sektora.
Wraz z innymi zaproszonymi gośćmi" Sass bez oporu weszła w jedyne przejście
pozostawione przez Theków sczepionych w kolosalną strukturę. Tylko kapitan Cruss nie miał
na to najmniejszej ochoty. Choć zapierał się nogami, został jednak wciągnięty do wnętrza
katedry na chwilę przed tym, zanim ostatni obcy wsunął się na swoje miejsce. Otoczyło ich
dziwne światło rozjaśniające ciemności. Sassinak dostrzegła pełne pogardy spojrzenie Aygara.
Odwróciła się od niego, dopiero teraz zauważając szare porowate skorupy. Bez wątpienia
były to szczątki obcych.
- Pańskie gniazdo wydało dziwne owoce - odezwała się szeptem do Kaia. - Będziemy
musieli zweryfikować niektóre z naszych teorii...
- Pani komandor! - wykrzyknął Cruss. Jego głos odbił się głuchym echem, wszyscy aż
drgnęli. - Domagam się wyjaśnienia tego oburzającego traktowania, na jakie zostałem
narażony!
- Nie bądz głupcem, Cruss - odparta Sass, obracając się w jego stronę. - Zwietnie
wiesz, że Thekowie sami stanowią dla siebie prawo. Teraz również ty podlegasz temu prawu,
a za chwilę doświadczysz ich sprawiedliwości.
- Sprawdziliśmy. - Te rozbrzmiewające zewsząd słowa, Otworzyły naradę. - Ireta
należy do Theków, podobnie jak setki milionów lat temu. Nadal pozostanie nasza. Z tego
powodu...
Nagle Sassinak zorientowała się, iż opiera się o Aygara. Musiała się na nim wesprzeć,
gdyż w kościach czuła każdą sekundę swego wieku, stojąc w palącym słońcu owego parnego
ireckiego dnia. Aygar również się jej trzymał, najwyrazniej doświadczając podobnego
uczucia. Po dotyku jego silnych dłoni odgadła, że przynajmniej częściowo pozbył się
pogardy, jaką do niej żywił. Miała nadzieję, że kiedy otrząśnie się z szoku, będzie jeszcze
sympatyczniejszy.
Ktoś zajęczał. Zamrugała oczami i zauważyła, że Varian podtrzymuje stojącego Kaia.
Cruss rozpłaszczył się na ziemi.
Musiała jak najszybciej zabrać swych żołnierzy - Weftów i ludzi - z transportowca,
zanim Cruss dojdzie do siebie i zechce nim odlecieć. Każdego, kto znajdzie się na pokładzie
statku podczas odlotu, czy jest winien, czy nie, czeka taki sam koniec. Thekowie postarali się,
by było to całkiem jasne. Usiłując otrząsnąć się z szoku, wsiadła z Fordem i Lunzie do
szalupy, która szybko dostarczyła ich na krążownik. Nie mogła trzezwo myśleć, działała
bezwiednie zgodnie z wpojonymi jej instrukcjami.
Kiedy już znalazła się w swej kabinie, wydala niezbędne polecenia i usiadła na chwilę,
by złapać oddech. Thekowie w jakiś sposób sprężyli powietrze wewnątrz swej katedry, co
bardzo osłabiło wszystkich ludzi. Miała ochotę na długą, spokojną medytację w samotności,
by odzyskać utracone poczucie czasu i przestrzeni.
Na wpół otumaniona zauważyła, ze Lunzie kazała Fordowi odnalezć barek z
alkoholem, nalała dla wszystkich drinki i wzniosła toast za tych, co przeżyli".
Sass wychyliła zawartość kieliszka, myśląc, że sverulańska brandy na pewno będzie
smakować Lunzie i nie skończy się na jednej butelce. Alkohol usunął działanie środków
uspokajających. które jeszcze przed naradą Theków Lunzie dała Kaiowi i Varian. Przywódcy
ekspedycji rozgadali się na całego i zamilkli dopiero wtedy, gdy nic mieli już siły dłużej się
przekrzykiwać.
Sassinak zachichotała.
- Cruss niezle dostał w skórę. - Pomasowała skronie, gdyż odczuwała silny ból głowy.
- Zresztą jak i my wszyscy.
- Chociaż mamy całkiem czyste sumienia - dodała Varian, uśmiechając się przebiegle
do Lunzie.
Sass nacisnęła kontrolkę systemu łączności. ,
- Pendelman, poproś tu podkomandora Dupaynila. A tak przy okazji: dostaliśmy
wszystkie potrzebne nam informacje i Cruss doszczętnie się załamał. Zresztą wcale mu się nie
dziwię,
- A więc wiecie, kto stoi za całym piractwem? - spytała podekscytowana Lunzie.
- O, tak. Poczekam jednak z tym, aż zjawi się Dupaynil. Kai i Varian zebrali mnóstwo
pochwał, co im się słusznie należało.
Kai zaczął opowiadać, jak uratowali Theka, który został uwięziony tak głęboko pod
powierzchnią ziemi, że nic mógt wezwać pomocy. Początkowo Ireta była traktowana jako
pastwisko" bogate w transurany. Stąd właśnie wzięło się na niej aż tyle gniazd. Thek Ger stał
na straży planety, pilnując, by młodzi współziomkowie nie pozbawili planety wszystkich jej
zasobów. pozostawiając tylko jałową skorupę.
- A więc Thekowie to Inni! - zachłysnęła się Lunzie.
- Tak brzmi nieunikniony wniosek - przytaknęła Sassinak. -Thekowie są szalenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]