[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Był niczym wspaniale wypolerowana rzecz, wypielęgnowane paznokcie lśniły jak lustro,
zęby były nieskazitelne. I obchodził się z nią w niezwykły sposób: delikatnie i z wprawą.
Wszystko to odbywało się zbyt szybko, a jednocześnie nie dość szybko. Jak długo można się
wić z żądzy, marząc o orgazmie? Zapłakała, bo przecież musiała znalezć jakiejś ujście dla
tego ogromu napięcia, a kiedy Lexius postawił ją na podłodze, miała wrażenie, że jej ciało
jest tak obolałe jak nigdy dotąd.
Lexius pociągnął lekko za smycze. Różyczka przybrała odpowiednią pozę, dotknęła czołem
podłogi i zaczęła się czołgać. Czuła, że naprawdę dopiero teraz stała się w pełni niewolnicą.
Gdyby opuszczając łaznię w ślad za swoim panem, była zdolna zebrać myśli, uświadomiłaby
sobie, że nie pamięta już, kiedy chodziła odziana i mogła rozmawiać z innymi. Swoją nagość
i bezradność nauczyła się przyjmować jak coś naturalnego, bardziej naturalnego tu, w tych
przestronnych marmurowych komnatach, niż gdziekolwiek indziej. Była też pewna, że będzie
kochała swojego pana całym sercem.
Uznała nawet, że był to akt woli, podjęła bowiem taką decyzję po rozmowie z Tristanem. Ale
ten człowiek był naprawdę niezwykły, choćby ze względu na okazywaną jej troskliwość. I
jeszcze ten pałac! Wydawał się jej magicznym miejscem. A jeszcze niedawno była
przekonana, że odpowiadają jej surowe obyczaje w wiosce!
Dlaczego jednak on chce ją teraz oddać, przekazać innym? Oczywiście pytanie o to byłoby
niewłaściwe...
Kiedy szli korytarzem, po raz pierwszy usłyszała ciche oddechy i westchnienia niewolników
ustawionych w niszach jako ozdoby. Ich odgłosy wydawały się niemym chórem całkowitego
oddania.
Traciła poczucie czasu i przestrzeni. Ogarniał ją coraz większy zamęt.
RÓ%7Å‚YCZKA: PIERWSZY SPRAWDZIAN POSAUSZECSTWA
Kiedy zatrzymali się przed drzwiami, Różyczka odważyła się ucałować jego trzewik. W
nagrodę dotknął jej włosów i dodał półszeptem:
- Jestem z ciebie bardzo zadowolony, moja droga. Ale prawdziwy sprawdzian dopiero
nadchodzi. Postaraj się być lepsza od innych niewolników, wyróżnić się.
Serce zamarło jej na moment. A gdy Lexius zapukał do drzwi, całkiem wstrzymała oddech.
Po chwili drzwi się otworzyły. Dwaj służący wpuścili ich do środka i znowu czołgała się po
lśniącej posadzce, starając się rozpoznać przytłumione dzwięki, które dobiegały z pewnej
odległości.
Kobiece głosy, śmiechy. Wszystko to napływało falami. Przeszedł ją nagle zimny dreszcz.
Pan zatrzymał się i szarpnął lekko smyczami. Przez chwilę rozmawiał sympatycznie ze
służącymi, którzy otworzyli im drzwi. Wszystko wydawało się takie w pełni cywilizowane!
Jakby nie było tu jej, klęczącej na podłodze z klamerkami na sutkach i włosami upiętymi
wysoko, aby widać było obnażoną szyję i zapłonioną twarz!
Ile niewolników i niewolnic, takich jak ona, widywali już ci mężczyzni? Cóż zatem mogła
znaczyć jedna niewolnica więcej, pozbawiona imienia i intrygująca tylko ze względu na
rzadko w tym kraju spotykane blond włosy!
Krótka rozmowa mężczyzn właśnie dobiegła końca. Pan znowu szarpnął smyczami i
poprowadził Różyczkę pod ścianę, w której nagle królewna ujrzała niewielki otwór.
Było to przejście do następnego korytarza, tak niskiego, że zmuszał do poruszania się na
czworakach. U jego odległego wylotu Różyczka dojrzała jasny blask promieni słonecznych.
Tu już wyrazniej rozbrzmiewały śmiechy i głosy kobiet.
Wzdrygnęła się, przerażona tym przejściem i głosami. To niewątpliwie harem. Na pewno. Jak
on to określił? Harem pięknych i cnotliwych żon królewskich? A ona musi teraz wejść tędy,
sama, bez swojego nowego pana? Niczym zwierzÄ™ wypuszczone na arenÄ™?
Dlaczego przeznaczył ją do tego haremu? Dlaczego? Znowu ogarnął ją paraliżujący strach.
Lękała się tych kobiet bardziej, niż potrafiłaby to wyjaśnić. Bo przecież nie były to
księżniczki, przedstawicielki jej sfery, ani zapracowane panie, które z konieczności mogłyby
potraktować ją zbyt obcesowo. Nie wiedziała o nich nic poza tym, że różnią się od wszystkich
istot, które znała. Jak zachowają się wobec niej? Czego od niej oczekują?
Czuła się szczególnie dotkliwie upokorzona, że będzie przekazana właśnie im - kobietom z
zakrytą twarzą, trzymanym w odosobnieniu, wyłącznie dla zaspokajania żądzy męża, a jednak
bardziej chyba niebezpiecznym niż mężczyzni w pałacu. Sama nie wiedziała, dlaczego tak
sÄ…dzi.
Drgnęła jeszcze silniej, kiedy usłyszała nad sobą śmiech dwóch służących. Jej pan nachylił się
do niej i wsunął do ust uchwyty smyczy. Przy okazji poprawił kilka niesfornych kosmyków
włosów i uszczypnął w policzek.
Zdołała powstrzymać w gardle jęk.
A pan poufale, lecz zdecydowanie klepnął ją po pośladkach, na znak, że ma ruszać. Czując
gorący dotyk jego silnej dłoni na cienkich piekących pręgach, śladach po delikatnym
rzemieniu, posłusznie ruszyła naprzód. Z zębami zaciśniętymi na skórzanych uchwytach
smyczy łkała bezgłośnie.
Nie miała wyboru. Czyż nie uprzedził jej, czego się po niej spodziewają? Zresztą, skoro już
się znalazła w tym tajemniczym
korytarzu, nie mogła zawrócić. Takie zachowanie byłoby zbyt haniebne.
W momencie gdy znowu opuściła ją odwaga, bo dotarło do niej echo nadmiernie
zgiełkliwych głosów, poczuła na policzku jego usta. Ukląkł za nią, ujął od spodu jej piersi i
pieszcząc je czule długimi palcami, szepnął jej do ucha:
- Nie zawiedz mnie, moja śliczna.
Oderwała się od ciepła tego dotyku i natychmiast przeszła do niskiego pasażu. Na jej
policzkach pojawiły się wypieki upokorzenia, kiedy uzmysłowiła sobie, że trzyma w ustach
własną smycz, że z własnej woli czołga się po tej kamiennej posadzce - z pewnością
wypolerowanej już wcześniej przez wiele innych rąk i kolan - i że niebawem wyłoni się po
drugiej strome korytarza w tak nędznej pozie.
A jednak czołgała się coraz szybciej i szybciej - byle tylko znalezć się jak najbliżej światła i
głosów. Zabłysła w niej wątła iskierka nadziei: może, mimo wszystko, szalejąca w niej
namiętność wyjdzie jej na dobre? Czuła, jak nabrzmiewa jej płeć, jak wartko pulsuje, tętni
życiem. Gdyby tylko nie było ich tam tak wiele, tak niewiarygodnie wiele... Nigdy przedtem
nie miała należeć aż do tylu...
W ciągu paru sekund ujrzała blask światła.
Wyłoniła się z mrocznego korytarza i znalazła się w widnym, oszałamiającym kręgu pełnym
zgiełku i śmiechu.
Zewsząd zbliżały się do niej bose stopy, postacie w długich szatach z połyskliwej, cieniutkiej
jak pajęcza nić tkaniny. Promienie słońca błyszczały na złotych, wysadzanych szmaragdami i
rubinami obrączkach zdobiących nogi i palce u nóg.
Różyczka skuliła się, zagubiona w tym całym zamieszaniu, ale natychmiast pochwyciło ją
kilkanaście drobnych dłoni i postawiło na podłodze. Otoczyły ją cudowne kobiety o
oliwkowych twarzach i przyczernionych proszkiem antymonowym powiekach oraz długich
włosach opadających na nagie ramiona. Bufiaste spodnie, jakie nosiły, były niemal
przezroczyste, jedynie dolną część krocza obszyto ciemniejszą i grubszą tkaniną. Obcisłe
staniki z gęstego jedwabiu mało skutecznie okrywały pełne piersi i ciemne sutki. Najbardziej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl