[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Następnie przeszukał jej torbę i nie znalazłszy niczego podejrzanego, wypuścił córeczkę.
Mała była tak przerażona, że pędem puściła się przed siebie. Jej brat, Kevin, spał w pokoju
dziecięcym. Billy ponownie zabarykadował drzwi meblami. Pistoletem wskazał sypialnię.
 Doris jest tam. Emily weszła do sypialni.
 Jak się masz, Doris? To ja, Emily. Pamiętasz mnie? Pozwól, że cię obejrzę... No, to
jeszcze chwilę potrwa...
Wydawało się, że te banalne słowa przyniosły pacjentce ulgę i podziałały na nią kojąco.
 Gdzie Billy? Z dziećmi wszystko w porządku?
 Tak. Nic im nie będzie.  Emily usiłowała dodać jej otuchy  A o Billym na razie
zapomnijmy. Skupimy się na dzidziusiu, dobrze?
Wyciągnęła z torby sterylne rękawiczki i środek znieczulający. W pewnej chwili musiała
pobiec po coś do łazienki. Billy, który stał w przedpokoju, spojrzał na nią, ale nie odezwał się.
Wciąż trzymał w ręce pistolet i wydawał się naładowany jakąś niedobrą energią, o wiele
grozniejszą i bardziej przerażającą niż depresja. Postanowiła nie myśleć o nim ani o broni.
Wróciwszy do sypialni, skoncentrowała się na porodzie.
Potem jednak nastąpiły komplikacje. Główka płodu już się ukazała i Emily poleciła Doris
przeć, ale po dwudziestu minutach wysiłku nie było widać żadnych postępów. Emily ze
zgrozą odkryła, że barki dziecka nie chcą się obrócić i przyjąć właściwej pozycji.
 Billy, chodz tu!  zawołała zaniepokojona.
Gdy pojawił się w drzwiach, podeszła do niego i wzięła go na stronę. Nie chciała, żeby
Doris słyszała ich rozmowę.
 Słuchaj, mamy kłopoty  szepnęła z desperacją.  Dziecko jest w niebezpieczeństwie.
Ale tam na korytarzu jest lekarz. Pozwól mu wejść. Sama sobie z tym nie poradzę.
Billy szybko przystawił jej pistolet do piersi.
 To jakiś podstęp. Na pewno jesteś w zmowie z policją.
 Nie, Billy, uwierz mi. Naprawdę potrzebujemy pomocy.
 Nikogo więcej nie wpuszczę!  krzyknął. Przypomniała sobie, że ostrzegali ją, by go
nie drażniła.
 Już dobrze, Billy, jak chcesz  uspokoiła go pośpiesznie.  Ale pozwól mi chociaż
porozmawiać z nim przez telefon, dobrze? Muszę go spytać, co mam robić.
Zapadła złowroga cisza. W tle słychać było jedynie sapanie biednej Doris.
 Przyniosę telefon  mruknął wreszcie Billy. Gdy to zrobił, Emily zwróciła się do
Clementsa:
 Chcę mówić z doktorem Jamesem.
 Wiem, słyszeliśmy waszą rozmowę. Dobrze sobie pani radzi. Doktorze James!
W tej chwili muszę widzieć w nim wyłącznie lekarza, powiedziała sobie w duchu; jeśli
zacznę o nim myśleć jak o mężczyznie, z którym chciałabym spędzić resztę życia, to nie
wytrzymam tego koszmaru...
 Stephen, mam problem. Wygląda to na unieruchomienie barku. Dziecko się nie obraca.
 Posłuchaj więc...
Instruował ją spokojnym głosem. To, co musiała zrobić, nie mieściło się w obowiązkach
położnej  w normalnych okolicznościach robił to lekarz.
 Nie chcę cię popędzać  wtrącił  ale nie mamy czasu do stracenia. Zostało tylko parę
minut.  Mówił z pozoru beznamiętnie, lecz w jego głosie krył się lęk.
Wiedziała, co ma na myśli: niedługo inspektor wyda rozkaz i policja wtargnie do
mieszkania. Z jakim skutkiem? Była bardzo zdenerwowana, ale jakoś dała sobie radę.
 W porządku, udało się  wysapała do telefonu.
Potem wszystko poszło już gładko. Jedynym problemem pozostał człowiek z pistoletem
w pokoju obok...
Na świat przyszła dziewczynka. Emily starła jej śluz z twarzyczki i przecięła pępowinę.
 Masz śliczną córeczkę  zwróciła się do Doris i owinęła maleństwo w przygotowany
uprzednio ręcznik. Następnie zaś podjęła jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu.
 Panie Brent!  zawołała, stając w progu sypialni. Billy podszedł do niej, wciąż z
pistoletem w dłoni.
 Ma pan córkę  oznajmiła, pokazując mu noworodka.  Wezmie ją pan ode mnie? I
odda mi ten pistolet?
Patrzył na Emily tak długo, że już myślała, że nic z tego nie wyjdzie. Jednak w końcu
pochylił się, położył pistolet na podłodze i wyciągnął ręce po dziecko.
 Czy mam otworzyć drzwi?  zapytała cicho, a on skinął głową i z maleństwem na ręku
poszedł do żony.  Uwaga, tu Emily  powiedziała do telefonu.  Zaraz otworzę drzwi i
położę pistolet na progu. Powstrzymajcie ludzi, kryzys zażegnany.
 Tak, proszę pani, ale... musimy go zabrać  odparł Clements. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl