[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W ten sposób zawsze będę wiedziała, gdzie jesteś. Dobry pomysł?
- Ja też będę o tobie myśleć - zapewniła ją Sara, zastanawiając
się, czy to przypadkiem nie był pomysł Tarika. - Mam nadzieję, że
będziesz do mnie pisać.
- Będę pisać do ciebie specjalne listy, Saro! - Deklaracji tej
towarzyszył tajemniczy uśmiech skierowany w stronę szejka.
37
SR
Tarik uśmiech odwzajemnił. Pomiędzy nim a dziewczynką
zapadło milczące porozumienie.
- Będę czekać na wieści od ciebie, Jessie - powiedziała Sara z
ciepłą zachętą w głosie. - Musisz też pisać mi o chłopcach.
Jessie zachichotała, zachwycona planami, które uknuła z Tankiem.
- To będzie wspaniała zabawa!
Tumult na korytarzu świadczył o zbliżaniu się blizniaków. Dwóch
chłopców z kręconymi włosami i dużymi brązowymi oczami wpadło
do pokoju zobaczyć szejka.
- Mama powiedziała, że zabierasz ze sobą Sarę - odezwał się
Tim z lekką obawą w głosie.
- Sara należy do nas! - oświadczył wojowniczo Tom.
- Oczywiście, Sara zawsze będzie wasza - odpowiedział Tarik,
uśmiechając się upewniające - Ona jest waszą siostrą i kocha was.
Wyjazd ze mną nie zmieni jej uczuć do rodziny.
- Ale my nie chcemy, żeby wyjeżdżała...
- Nie bądz dzieckiem, Tom! - zawołała Jessie ze
zniecierpliwieniem. - Sara jest już dorosła i nie może przez resztę
życia siedzieć z nami. Musisz być sprawiedliwy.
Na pewno jeszcze jedna złota myśl Tarika!
- Chcesz jechać, Saro? - zapytał Tim.
- Muszę zaplanować swoje życie, Tim - odparła. - Ale będę za
wami bardzo tęsknić.
- Kto nam będzie opowiadać bajki? - jęknął z zawodem w głosie
Tom.
- Ja - powiedziała stojąca w drzwiach Susan. - Myślę, że
powinniście podziękować Sarze, że poświęciła nam tyle czasu,
zamiast robić jej wyrzuty, że wyjeżdża.
- Nie chcieliśmy robić ci wyrzutów, Saro - wyjaśnił pospiesznie
Tim. - Chcemy, żebyś była szczęśliwa.
- Ona na pewno będzie szczęśliwa z Tarikiem - oświadczyła
Jessie, obdarzając młodszych braci pełnym wyższości i zadowolenia
spojrzeniem. - Byłam na przejażdżce wielką limuzyną - zmieniła
temat.
38
SR
Chłopcy jeden przez drugiego zaczęli prosić Tarika, by również
ich przewiózł swoim samochodem. Tarik wyraził zgodę. Jessie
bawiła się doskonale; niczym królowa pszczół szła w eskorcie szejka,
odgrywającego tu rolę dobrej wróżki.
- Czy będziesz z nim szczęśliwa, Saro? - spytała nagle Susan,
rzucając jej niespokojne spojrzenie, gdy szły za całym orszakiem,
kierującym się w stronę limuzyny.
- Spodziewam się, że będzie to nie lada doświadczenie - odparła
ponuro Sara.
Susan niespokojnie potrząsnęła głową.
- Tyle dobrego dla nas zrobiłaś, Saro. Nie wiem, co mam
powiedzieć... Po prostu dziękuję.
- Postaraj się odciągnąć ojca od butelki, Susan.
- Myślę, że Tarik już się tym zajął. Przyłapał twego ojca na
robieniu rzeczy, których ten szczerze nienawidził. Teraz, dzięki
Bogu, będzie od tego wolny.
- Nie rozumiem, o czym mówisz - powiedziała Sara, patrząc na
macochę zaciekawionym wzrokiem.
- To lepiej, że nie rozumiesz... - Susan wyglądała na niezwykłe
zmieszaną. - Drew musi ocalić choć odrobinę dumy. I tak ma
moralnego kaca, że to ty nakłoniłaś Tarika, by dał mu jeszcze jedną
szansę. Tym razem cię nie zawiedzie, Saro.
- Nie chodzi tylko o mnie, miałam na myśli rodzinę - odparła
Sara, zawiedziona wymijającą odpowiedzią Susan. Były rzeczy
ważniejsze niż duma i to właśnie pragnęła dać do zrozumienia. - Nie
chciałabym, byś rozstała się z ojcem - dodała cicho.
- Nigdy nie opuszczę twego ojca! - Susan potrząsnęła głową. -
Zbyt dużo razem przeszliśmy. Trwał przy mnie, gdy byłam bezradna
i chora. Nie martw się o nas, Saro. Przeżyjemy ten kryzys i wszystko
wkrótce wróci na dobrą drogę.
Sara nie miała serca zadawać dalszych pytań. Małżeństwo było
prywatną sprawą dwojga ludzi i nie mogła w nie ingerować.
Przystanęły na werandzie, skąd obserwowały, jak Tarik
organizuje kolejną atrakcję dnia. Po chwili limuzyna ruszyła wokół
39
SR
posiadłości, wioząc trójkę uszczęśliwionych dzieci oraz mężczyznę,
który przez nadchodzący rok będzie trzymać w rękach ich los.
- Przykro mi, że z powodu rozwodu rodziców poczułaś się
odtrącona - odezwała się Susan, nawiązując do poruszonego przez
Sarę tematu.
- To nie twoja wina - odparła Sara spokojnie. Wolała do tego nie
wracać. Spóznione wyrazy współczucia tylko pogarszały sprawę.
- Powinnam ci zaproponować, byś z nami została - przyznała
Susan tonem pełnym żalu.
Sara po dzisiejszych, przepełnionych poczuciem winy,
wynurzeniach ojca, nie chciała na dodatek wysłuchiwać spowiedzi
Susan.
- Było, minęło - powiedziała uprzejmie.
- Zawsze będziesz tu mile widziana. Zawsze. Jak długo zechcesz.
Za pózno, pomyślała z ponurą ironią Sara. Mieli wobec niej dług. A
ludzie, którzy mają dług, czują się niezręcznie. To zakłóca naturalny
przepływ uczuć.
- Dziękuję - powiedziała, doceniając szczerość propozycji, choć
nie była ona możliwa do przyjęcia. Przez dwanaście najbliższych
miesięcy miała żyć u boku Tarika. A być może dłużej, jeśli... Serce
ścisnęło jej się na myśl o najważniejszej sprawie. Odwróciła głowę
do macochy. Niemal o tym zapomniała! - Proszę, powiedz ojcu -
odezwała się z naciskiem - żeby bardzo starannie trenował Firefly.
To bardzo ważne. To naprawdę ważne, żeby mnie nie zawiódł.
- Obiecuję - odparła Susan.
Obietnice... Słyszała ich całe mnóstwo. A jakże wiele z nich zostało
złamanych!
Limuzyna wróciła pod dom.
Jej czas w Werribee dobiegł końca. Dzieci żegnały ją z radością.
Uściski, pocałunki, życzenia szczęścia. Sara usiadła na aksamitnym
siedzeniu obok Tarika. Szofer zatrzasnął drzwi. Potem obserwowała,
jak wszyscy machają jej na pożegnanie. Nie mogła im tego gestu
odwzajemnić. Siedziała za przyciemnionymi szybami, odcięta od
nich - odcięta od świata.
40
SR [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl