[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Docierają wieści? O bracie?
- A twoi rodzice? - zapytała. Obrócił się ku niej.
- Nie żyją - powiedział ostrym tonem.
- Och, przepraszam.
Ciekawe, myślała, ile miał lat, kiedy umarli. Przerywając tok jej myślenia, obrócił do niej twarz, ale nic
z niej nie mogła wyczytać.
- Trzeba położyć go do łóżka - powiedział, wskazując na chłopca.
Wziął Devona na ręce, choć ona chciała to zrobić, i ruszył schodami na górę. Audrey szła za nimi,
zastanawiając się, czy ten ciężar nie sprawia mu bólu.
Położyła chłopca do łóżka, życząc mu dobrej nocy.
Mark obserwował ją, gdy oboje zatrzymali się w progu. Słyszała jego przyspieszony oddech, ale nie
uczynił gestu, by ją pocałować.
Odwrócił się i ruszył schodami w dół.
Przeraziła się, gdy zdała sobie sprawę, że chce, by ją dotknął, że pragnie, by pocałował ją w usta.
Pomyślała z rozpaczą, że jeśli wyjedzie stąd, serce jej pęknie.
Mark ściągnął koszulę i rzucił ją na podłogę. Na jakiego diabła wspomniał Keitha? Co go opętało?
Usiadł na łóżku, by zdjąć buty. Nigdy nikomu nie mówił o swojej przeszłości. Nigdy. Tak, myślał, ona
rzuciła na niego urok. Nie może przestać o niej myśleć.
Ręce mu drżały, gdy rozsuwał zamek dżinsów. Od kiedy stracił nad sobą kontrolę? Nawet gdy niósł po
schodach małego i noga go bolała, też marzył o jej pocałunku.
Stanął pod prysznicem, wystawiając twarz na zimny strumień wody.
Stracił zdolność logicznego myślenia. W przeciwnym bowiem razie nie dopuściłby .nigdy do takiej
sytuacji, z którą trudno mu się uporać.
Otóż to - nie rozumuje logicznie, fest gotów na wszystko, niech to szlag! Musi uważać, bo ona gotowa
wyciągnąć z niego całą tragiczną historię jego życia.
Niech to jasny szlag trafi!
Gdy we wtorek rano Audrey usłyszała dzwonek telefonu, pomyślała, że to pewno Claire. Helen
powiedziała do słuchawki:
- Dobrze, przekażę jej.
Audrey stała w drzwiach, gdy Helen tę słuchawkę odwiesiła, po czym zwróciła się do niej.
- Co się dzieje, Audrey? Ten człowiek powiędnął, że jest twoim szefem.
Zwiat zawirował jej przed oczami, chwyciła się futryny. Była już u kresu sił. %7łycie w ciągłym
kłamstwie stało się nie do zniesienia. Nie mogła przecież poza plecami-Marka ujawniać jego
prywatności. A gromada fanów wciąż domagała się wyjaśnienia jego tajemniczego zniknięcia.
Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie przywiązała się do tego rancza i tutejszych ludzi? I jak
ona mogła, na litość boską, zgodzić się na taki wariacki układ, nie zastanawiając się nad
możliwymi skutkami takiego przedsięwzięcia?
Odkąd sięga pamięcią, chciała być dziennikarką. Ale aż do niedawna nie wierzyła, że jej
marzenia się spełnią. Teraz jednak miała wątpliwości, czy są one warte ceny, jaką przyjdzie jej
zapłacić. Czy stać ją będzie na uprawianie zawodu, który niesie ze sobą takie zagrożenia?
Westchnęła i odpowiedziała na pytanie Helen.
- Tak, to mój szef, naczelny  Dallas Today".
Przesunęła krzesło i usiadła. Postanowiła wyznać prawdę Helen. Czuła się jak grzesznik przed
spowiedzią liczący na łaskę.
Powiedziała jej o wszystkim. Gdy skończyła, spojrzała jej w twarz w oczekiwaniu na wyrok.
Helen przyjęła to spokojnie, nie przejawiała wzburzenia. Po chwili zapytała:
- Nie napiszesz więc tego artykułu? Rezygnujesz z szansy wykazania się?
- Helen, przysięgam, nie mogłabym teraz dopuścić się takiej zdrady wobec Marka. Nie. Znajdę
sobie jakiś inny temat, który pozwoli mi zdobyć szlify reportera.
- Nie pozostaje ci zatem nic innego, jak powiedzieć o wszystkim Markowi.
Na myśl o tym Audrey aż się cała skuliła.
- Nie mogę. Znienawidzi mnie.
- Na pewno najpierw wybuchnie, ale sądzę, że wytłumaczysz mu i potrafi cię zrozumieć. -
Uniosła brwi i spojrzała badawczo na Audrey. Podeszła do niej, objęła ją. - Powiedz mu, Audrey,
szczerość należy się wam obojgu. - Kierując się już do wyjścia, dodała: - Moglibyśmy z Johnem
zabrać jutro Devona do zoo. Co o tym sądzisz?
Po lunchu rozległ się dzwonek u drzwi - Audrey otworzyła. W progu stał ogorzały młody chłopak
tuż po dwudziestce. Blondyn, w okularach w drucianej oprawce.
- Czego pan sobie życzy? - zapytała. Zawahał się, spojrzał na nią niepewnie.
- Przyszedłem do Marka.
Popatrzył jej przez ramię, jakby Mark stał za nią.
- Mark będzie dopiero popołudniu - rzekła.
- Wiem. Helen mi mówiła. Poczekam. A pani jest Audrey? Ta nowa gospodyni?
- Tak, jestem Audrey Tyson. A pan jest przyjacielem pana Malonea?
Chwilę milczał. Skrzyżował ramiona na piersi i powiedział z westchnieniem:
- Mark nigdy o mnie nie wspomniał? Jestem Keith Malone, jego brat.
Audrey, nalewając herbatę, spuściła głowę, co pozwoliło jej ukryć zaskoczenie. Keith w niczym
nie przypominał brata - był niższy, drobniejszy, miał jasne włosy.
Ze szklanką herbaty w dłoni usiadł przy kuchennym stole.
- Po wypadku Marka - zaczął - chciałem odwiedzić mego brata. Ale on w szpitalu nie chciał nikogo
widzieć. Nie odpowiadał także na moje telefony. Więc kiedy dowiedziałem się od Helen, że jest trzezwy,
postanowiłem odwiedzić go teraz, tutaj.
Audrey milczała, nie mogąc dobrać odpowiednich słów.
Rozejrzał się.
- Helen mówi, że dokonałaś cudów w tym domu. Ale nic nie wspomniała o dzieciach.
Devon przeglądał właśnie komiksy.
- Mój siostrzeniec przyjechał dopiero wczoraj. Mark był na tyle uprzejmy, że zaprosił go.
Twarz Keitha wyrażała bezbrzeżne zdumienie.
- Według stów Helen wprowadziłaś tu duże zmiany. Z nią i z jej mężem - mówił dalej - utrzymuję
kontakt przez te wszystkie lata. Nie ma tygodnia, żebym nie rozmawiał z HeIen przez telefon.
Wypili jeszcze po kubku herbaty, a skoro Keith okazał się tak sympatyczny i rozmowny, Audrey
zaryzykowała pytanie o ich rodziców.
- Dawno umarli?
Keith uniósł brwi ze zdziwieniem.
- Nasi rodzice żyją, Audrey.
ROZDZIAA DZIESITY
Keith uciął rozmowę na ten temat, powtórzył tylko, że chce się widzieć z Markiem.
- Nie widzieliśmy się całe lata - dodał.
Audrey z trudem zdołała ukryć zdumienie. Widzieli się ostatnio, jak byli dziećmi? Jak zatem
Mark zareaguje na widok Keitha? - zastanawiała się.
Nie zdążyła udzielić sobie odpowiedzi, gdy usłyszała kroki na ganku.
Mark otworzył drzwi wołając Devona na lekcję jazdy konnej. Zamilkł wpół słowa na widok
Keitha.
Po czym obrócił się i wybiegł. Lecz Audrey zdążyła zobaczyć jego twarz. Był blady jak ściana. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl