[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zwilżył jej piersi językiem. Pragnął jej szaleńczo, ale
powstrzymał się. Jeszcze. Potrzebował jeszcze... smaku jej
skóry pod kolanem. Jęknęła, gdy dotknął jej i stwierdził,
że jest wilgotną i gotowa. Wstrzymywała oddech, gdy ca-
łował wewnętrzną stronę jej ud.
Uniosła się na łokciu i zagłębiła dłoń w jego włosach.
- Dość tego zwlekania. Teraz moja kolej.
- Tym razem nie będzie kolejki. Teraz zrobimy to po
mojemu.
- Flynn?
Usłyszał panikę w jej głosie i zignorował ją. Zignorował
również jej rękę, która starała się uniemożliwić mu poca-
łunki.
- Zaufaj mi - szepnął. - Zaufaj mi - powtórzył, całując
jej nadgarstek. - Kocham cię.
Jej ręce nagle opadły. I wreszcie dała mu to, czego pra-
gnął. Oddała mu się w pełni.
Ucałował ją czule i wszedł w nią. Jej oczy nie straciły
jeszcze wyrazu zaskoczenia. Jej ręce poruszały się niepew-
nie. Ujął je w swoje. Nagle pomyślał, że może gdyby zwol-
nił, mogliby tak zostać na zawsze, napełniając się wzajem-
nie.
Powietrze wokół nich wibrowało. Oboje nie zdali sobie
sprawy, jak dotarli na szczyt. Emma zadrżała. Flynn jęknął
i razem potoczyli się w przepaść.
S
R
ROZDZIAA JEDENASTY
Słońce było już wysoko, gdy Emma wyszła na ganek
od strony jeziora. Flynn ciągle spał snem sprawiedliwego.
Bardzo dobrze, powiedziała sobie. Potrzebował odpo-
czynku... a ona potrzebowała czasu, żeby się pozbierać.
Problem polegał na tym, że jej umysł nie chciał z nią
współpracować. Próbowała medytacji, ale nie była w stanie
się skupić. Flynn zajął wszystkie jej myśli. Jak mogła się
skoncentrować, jeżeli każdy powiew wiatru przynosił jego
zapach? Jak mogła się odprężyć, ciągle słysząc w uszach
jego słowa?
Kocham cię.
Chciała je usłyszeć. Potrzebowała tych słów. Chciało jej
się śpiewać, krzyczeć i ściskać cały świat... zamknąć się
w swoim pokoju i nie wychodzić przez najbliższy rok.
Co się z nią działo?
Wróciła do kuchni, by zająć się śniadaniem. Najpierw
rozsypała kawę. Potem potknęła się, wyjmując pojemnik
z jajkami z lodówki. Wszystkie wylądowały na podłodze.
Emma spojrzała na skorupy i zaczęła kląć pod nosem.
- Jesteś pewna, że nie służyłaś w armii? Klniesz jak sta-
ry weteran. - Flynn uśmiechnął się do niej.
- Potłukłam wszystkie jajka.
S
R
- Zdarza się - rzucił, biorąc rolkę papierowych ręczni-
ków. - Zostaw, ja to posprzątam.
Wyrwała mu ręczniki z ręki. - Mam zwyczaj sprzątać
po sobie.
- Jak chcesz. Skoro nie mamy jajek, zrobię tosty z be-
konem.
Emma posprzątała. Tosty właśnie wyskoczyły z tostera.
- Masz ochotę powędkować? Obiecałem ci kiedyś dzień
nad jeziorem, a dzisiaj pogoda jest idealna.
- Chętnie. - Wyrzuciła zużyte ręczniki do śmieci i spoj-
rzała na niego niepewnie. Zaraz wspomni o minionej nocy
i o tym, co jej powiedział. Ona nic mu wtedy nie odpo-
wiedziała. Zasnęli razem, przytuleni do siebie... - Ale ty
zakładasz przynętę na haczyki.
Pokręcił głową.
- Nie. Jestem za równouprawnieniem. Nie uznaję wy-
mówek ze względu na płeć.
- Nie lubię robaków.
Dlaczego nic nie powiedział? Gdyby obchodziły go jej
uczucia, czy nie spróbowałby jej czegoś tłumaczyć, uwodzić
czy coś w tym stylu? A on brał ją na ryby.
- Użyjemy małych rybek.
Oparł się o bar, niezwykle z siebie zadowolony. Spojrzał
jej w oczy.
- Coś jest nie tak? - zapytał.
Odwróciła się, by umyć ręce.
- Nie mam nic przeciwko rybkom.
Czy on w ogóle pamiętał, że wyznał jej miłość? Sądząc
z jego zachowania, nie.
Może już zdążył zmienić zdanie.
S
R
- Nie?
Odstawił kubek z kawę i objął ją od tyłu, zbliżając twarz
do jej karku. Podskoczyła.
- Pobyt nad wodą dobrze ci zrobi. Chyba nie jesteś
w najlepszym nastroju.
- Właśnie. A ty? Dlaczego jesteś tak cholernie wesoły?
Dlaczego o nic mnie nie pytasz?
Jego głos nie stracił pewności i spokoju.
- Niby o co miałbym cię zapytać?
- Nie wiem. - Rozejrzała się dokoła, chcąc się czymś
zająć. - O nic. Nieważne.
- O co chcesz, bym cię zapytał?
- Nie obchodzi cię, co ja do ciebie czuję? - zawołała
w końcu.
- Obchodzi mnie tak samo, jak własne życie.
- Och, Flynn - westchnęła i wpadła mu w ramiona. -
Przepraszam. Tak bardzo mi przykro. Zachowuję się jak
idiotka. Nie wiem, co się ze mną stało.
- Emmo - szepnął i przesunął dłoń po jej plecach. -
kocham cię.
Zadrżała.
- Byłam już kiedyś zakochana.
Jego dłoń zatrzymała się.
- Wiem.
- Ale to co innego. To, co do ciebie czuję... jest wszy-
stkim... - zawahała się. - Kocham cię.
- Nie musisz mówić tego tak dramatycznym tonem.
- Boję się.
- Zauważyłem - znowu zaczął głaskać ją po plecach.
- Ożenię się z tobą.
S
R
- Co? - wyrwała mu się. - Co powiedziałeś?
- Chciałbym, żebyśmy byli małżeństwem, zanim dziec-
ko przyjdzie na świat, ale nie będę cię poganiał. Ty wyzna-
czysz datę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl