[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dlatego zostawił mu nóż, by w razie czego miał się czym bronić. Zresztą to nieważne.
Sięgnął po zegarek, 14.10  stwierdził ku swemu zaskoczeniu. Pochmurna aura
sprawiała, że pora wydawała się znacznie pózniejsza.
Usiadł na łóżku. Spojrzał na ołowiane chmury za oknem. Powietrze stało
nieruchomo. Nawet najmniejszy powiew nie poruszał liśćmi drzew. Za godzinę
najdalej zacznie się tropikalna burza. Potrzebne mu było ubranie, pieniądze i środek
lokomocji na lotnisko. Na to zejdzie co najmniej pół godziny. Znalezienie samolotu, a
zwłaszcza pilota, który zechciałby polecieć na South Andros, trwałoby kolejne pół
godziny. Przelot  co najmniej godzinę, jeśli w ogóle ktoś zechciałby wystartować
przy tej pogodzie.
Wdział koszulę i spodnie, które przyniosła Lois. Na nogi wsunął żeglarskie
pantofle. W pokoju było krzesło, jedno jedyne zresztą. Ujął je oburącz, stając pod
ścianą przy drzwiach. Cisnął krzesłem w okno.
Na dzwięk rozbijanej szyby do pokoju wpadło dwóch policjantów po cywilnemu,
biały i czarnoskóry. Zobaczyli roztrzaskane okno, zaklęli i rzucili się do przodu, żeby
wyjrzeć na zewnątrz, w dół, gdzie rozciągał się przyszpitalny park.
Zanim spostrzegli się, że wyprowadzono ich w pole, Trent zdążył wybiec z pokoju
na korytarz. Przebiegł kłusem parking, a po drugiej stronie wzgórza zatrzymał
taksówkę. Wysiadł w centrum handlowym i z automatu zadzwonił do Lois. Nic nie
powiedział. Zanucił tylko  Yellow Submarine" Beatlesów, a gdy upewnił się, że Lois
usłyszała, zanucił jeszcze kilka taktów  Mostu na rzece Kwai". Lois bez słowa
przerwała połączenie.
Wyszedł na ulicę. Złapał taksówkę. Przejechał mniej więcej milę w kierunku
przeciwnym do wybrzeża. Wysiadł. Przeszedł parę
ulic. Wsiadł do autobusu, którym dojechał do mostu na Rajską Wyspę. Wszedł na
most. Zatrzymał się w połowie drogi i oparty o balustradę przyglądał się z góry
ruchowi jachtów i łodzi rybackich uciekających do przystani. Za trzy kwadranse
zacznie się ulewa. Liczył, że uda mu się wyprzedzić burzę.
Lois zajechała swoim fordem fiestą. Od sąsiadki pożyczyła psa jako
wytłumaczenie, dlaczego całe tylne siedzenie i podłogę pokrywa koc, pod którym
ukrył się Trent.
Tak dojechali na przystań, gdzie, na samym końcu kei, stała motorówka Tanaki
Kazuko Yellow Submarine  pomalowana oczywiście na żółto, typu Sunseeker 45
Apache z trzema silnikami Mercruiser 500. Na spokojnej wodzie bez trudu wyciągała
siedemdziesiąt węzłów. Japończyk korzystał z niej rzadko, trzy, góra cztery razy w
roku, głównie zresztą po to, żeby zrobić wrażenie na klientach firmy. Trent
występował wtedy w roli sternika.
Lois pamiętała, żeby zabrać kluczyki do łodzi z sejfu w biurze.
 Ale beretty nie znalazłam  powiedziała ze smutkiem.
 Ja ją wziąłem.
 Jesteś pewien, że wiesz, co robisz?
Trent niczego nie był pewien.
 Myślę, że będzie nieliche zamieszanie. Spróbuj dotrzeć do
O'Briena. Powiedz mu, że trzeba pilnie wysłać silny oddział na
Bleak Cay.
Z domku klubowego przybiegł stary bosman-przystaniowy.
 Jest zatankowana do pełna  zameldował. Spojrzał wymownie
na ołowiane niebo.  Pan z Japonii nie będzie zadowolony,
jeśli coś się stanie z jego  łodzią podwodną".
Trent skoczył na pokład. Zszedł do kokpitu, w którym zamontowano potrójne
fotele na hydraulicznych amortyzatorach, jak w rasowych łodziach regatowych.
Włączył najpierw wentylatory, aby usunąć z zenzy niebezpieczne gazy. Następnie
włożył kluczyk do stacyjki i uruchomił wszystkie trzy silniki. Bosman oddał cumę
rufową, wskoczył na pokład i przeszedł do szpringu dziobowego.
Trent rozgrzewał silniki przez parę minut, po czym dał znak bosmanowi. Ten
zwolnił cumę dziobową, sam zaś przeskoczył na pokład sąsiedniego jachtu.
 Stopy wody pod kilem  rzucił na pożegnanie, gdy Trent
wyprowadzał potężną motorówkę z przystani.
Za falochronem Trent zasiadł na fotelu sternika, zapiął pasy
i dopiero wtedy otworzył przepustnicę. Potrójny silnik zawył wchodząc na obroty,
dziób sunseekera wzniósł się wysoko w górę, rufa zapadała się pod pchnięciem
potężnych śrub. Po chwili dziób opadł, by za moment znów wznieść się w górę.
Trent wyrównał trymerami i skierował łódz do wyjścia z kanału.
Sam kadłub Yellow Submarine waży dobre pięć ton. Potrójne silniki  blisko dwie
tony. W pełnych zbiornikach mieszczą się trzy tony benzyny i dwieście pięćdziesiąt
litrów słodkiej wody. Przy trzech tysiącach obrotów na minutę czternastometrowa
łódz rozwija pięćdziesiąt pięć mil na godzinę. Przy tej prędkości idzie w ślizgu i tylko
rufowa część kadłuba nurza się w wodzie. W kanale nie było innych jednostek, Trent
dodał gazu, silniki weszły na cztery tysiące obrotów, łódz szła teraz z prędkością
sześćdziesięciu węzłów.
Zerkając na chmury Trent oceniał, że pogoda utrzyma się co najwyżej pół
godziny, potem zacznie się sztorm. Zostało więc trzydzieści minut. Mało. Dodał gazu.
Log wskazywał siedemdziesiąt mil na godzinę. Przy tej prędkości jakakolwiek
przeszkoda  kawałek belki pływającej na falach, pułapka na homary wymyta z dna 
stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo.
Tam gdzie nabrzmiewały ołowiane chmury, rozciągał się mrok. Reszta
nieboskłonu była jeszcze jasna. Trent niemal fizycznie czuł wzbierającą burzę.
Wiszący w powietrzu sztorm zdawał się spychać Yellow Submarine na prawą burtę.
Tuż za główkami wejścia do kanału zaczynała się martwa fala. Trent jeszcze mocniej
zacisnął pasy. Aódz wyskakiwała w powietrze na szczytach i nurzała się w wodzie,
gdy trafiała na dolinę między falami. Ciężki kadłub wibrował od uderzeń, a silnych
drgań nie tłumiły ani amortyzatory, ani gruba wykładzina foteli. Drżenie plastikowego
kadłuba wnikało głęboko w ciało sternika, atakowało kręgosłup, rozdzierało bólem
czaszkę. Zaczął głośno liczyć, aby nie myśleć o bólu. Doliczył do stu i zaczął
rachunek na nowo. Całą uwagę musiał teraz skupić na morzu i łodzi. Głośne
wyliczanie stwarzało jakby tarczę chroniącą przed bólem i żywiołem. Jedną ręką
trzymał ster, drugą manipulował gazem, dodając lub ujmując obrotów, dostosowując
prędkość do układu nadbiegających fal. Ojciec uczył go, że sternik musi wyczuć
łódz, tak jak jezdziec wyczuwa wierzchowca. Sztuka polega na tym, aby zespolić się
z maszyną w jedną całość. Najmniejszy bowiem błąd grozi nieuchronną katastrofą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl