[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zatroszczyć. Gdyby wiedział, toby uważał, żeby jej nie sprawić bólu.
Akurat, uważałby. Tak bardzo jej pragnął, że nie mógł się
kontrolować przez te kilka minut na jej kanapie.
- Jesteś dzisiaj jakiś nieswój - stwierdził Tony, gdy jedli na obiad
paellę, którą przyrządził. Jared nic nie odpowiedział. - Max nie opuściła
miasta.
- Co? - zdenerwował się Jared.
- Jest na górze.
- Kazałem ci zawiezć ją na lotnisko!
- Zawiozłem - odpowiedział krótko.
Jared myślał, że wybuchnie. Właśnie miał się odezwać, kiedy Max,
ubrana w szary jedwabny garniturek, pojawiła się w jadalni.
- Obiad? Umieram z głodu.
- Kazałem ci wyjechać - rzucił Jared.
- Ale nie chciałeś tego - powiedziała z pełnym przekonaniem. -
Wciąż mnie wyrzucasz, a następnego dnia przepraszasz i prosisz, żebym
wróciła.
87
RS
Miała rację i Jared był wściekły na siebie. Poczęstowała się paellą i
kawą, ale nikt się już przy stole nie odezwał.
Jared nie był pijakiem. Rzadko używał alkoholu, ale jak sobie
przypomniał, co zrobił z Sarą, sięgnął po butelkę. Pod koniec popołudnia
prawie chwiał się na nogach. Max dopadła go w jego gabinecie i zdumiała
się ilością whisky, jaką już pochłonął.
- Coś się nie udało, prawda? No, dalej - namawiała -powiedz mi.
- Sam sobie poradzę. - Spojrzał na nią ze złością.
- Z czym sobie poradzisz? - Znała bardzo dobrze jego zachowania,
gdy się pojawiała nowa kobieta. Polowanie. Uwodzenie. A potem potrzeba
odseparowania się od tej ; kobiety. - Nie mów nic - zamruczała. - Dałeś się
uwieść tej prowincjonalnej panience, tak? - Był zszokowany. - Tak
myślałam. Aatwo było zauważyć, jakie ma zamiary. Robiła wszystko, żeby
pokazać, że jest chętna. %7ładen mężczyzna by się temu nie oparł. - Poczuł
się mniej winny. Miała rację.
To była wina Sary. To on został uwiedziony, nie odwrotnie. Alkohol
pomógł mu zobaczyć prawdę. - A teraz martwisz się o konsekwencje. -
Zdradził się, nie wiedząc jak. Skinęła głową. - Nie martw się. Ja się
wszystkim zajmę.
- Nie skrzywdz jej - poprosił po chwili.
- %7łartujesz. Nie będę musiała.
- W porządku.
Poszedł szukać Tony'ego. Poczuł, jak kamień spada mu z serca.
Będzie dobrze.
88
RS
W poniedziałek rano Sara wróciła do pracy, czując się winna i
zawstydzona, jakby to, co się wydarzyło, można było wyczytać z jej
twarzy.
- Kiepski weekend? - spytała Dee. - Wszystkim nam się czasem
zdarza.
- Byłam u Parksów - bąknęła. - Jedzenie było wspaniałe.
- A Harley też się dobrze bawił?
- Harley musiał jechać załatwić coś swojemu szefowi, zaraz jak się
zaczęły tańce - odparła Sara z rozżaleniem. Harley byłby ją uratował,
gdyby Cy ich nie rozdzielił.
- Hmm - mruknęła Dee.
Coś w jej tonie zaintrygowało Sarę. -Co?
- Wiedziałaś, że Jared i Cy Parks wychowywali się w tym samym
mieście?
- Skąd wiesz?
- Mój kuzyn pracuje na ranczu Cy. Zna wszystkie plotki. Cy miał
dom w Montanie i Jared Cameron też.  Przestała wkładać używane
książki do pudełka. - Jared poprosił Parksa, żeby usunął Harleya z pola
widzenia - dodała.
Sara lubiła Cy Parksa, aż do tego momentu. Nie mógł przewidzieć,
że przyczynił się prawie do tragedii. Prawdopodobnie sądził, że Jared
poważnie interesuje się Sarą.
- Harley był wściekły - ciągnęła Dee. - Prawie rzucił robotę.
Powiedział, że ty jesteś jak dziecko we mgle, a Jared to wilk w owczej
skórze.
89
RS
- Jared zachowywał się jak dżentelmen - skłamała Sara i była dość
przekonująca.
Dee patrzyła na nią przez dłuższą chwilę i wyraznie odetchnęła.
- Dzięki Bogu. Już się martwiłam... Głupia jestem. Muszę lecieć do
banku po jakieś drobne do wydawania reszty. Przynieść ci kawę?
- Tak, proszę. Czarną bez cukru.
Gdy Dee wyszła, Sara poczuła, jakby świat wokół niej się zapadał.
Obecna sytuacja mogła się równać tylko z tą z jej dzieciństwa. Skoro
tamto przeżyła, to może przeżyć wszystko. Ale kilka minut pózniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl