[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odejdą?
Kiedyś myślała, że do tego czasu będzie już miała męża i dzieci.
Dwa razy się zaręczała. I za każdym razem była zadowolona, kiedy
plany małżeńskie upadły.
Wtedy była przekonana, że kocha każdego z tych mężczyzn, a
okazało się, iż żaden z nich nie był tym właściwym. Jenny uważała, że
Sara za bardzo grymasi. Czy z Clarą było tak samo?
Czekała i czekała, a w końcu spotkało ją rozczarowanie. Ale
przynajmniej przeżyła swą wielką miłość.
Taki prawdziwy romans musiał mieć ogromny wpływ na życie
Clary. Sara wierzyła, że dla przeżycia wstrząsającej namiętności warto
jest podjąć wszelkie ryzyko. Choć może nie postępowała przezornie
czy roztropnie, to chwile spędzane razem z Mickiem były dla niej
bezcenne. Z pewnością znajdzie inną pracę, natomiast Mick był
jedyny na świecie.
- Czy myślałeś o małżeństwie?
- Oczywiście. Kiedyś się ożenię. Pochodzę z licznej rodziny.
Lubię dzieci. A ty?
- Chciałabym mieć dzieci. Nie wiem, dlaczego o tym mówię. To
mi się nie zdarza.
- Może to duch Clary, błąkający się po domu, przypomina ci, że
trzeba chwytać miłość póki czas.
- Duch? - powtórzyła. Tak, ten pełen kurzu i pogrążony w
półmroku dom był tajemniczy.
Mick spojrzał na nią badawczo i zabrał się z powrotem do pracy.
Ostrożnie ustawiał stos porcelanowych talerzy na kredensie.
- Prawie już skończyłem. A jak ci poszło z ubraniami?
- Dobrze, ale nie potrafię ich wycenić.
- Jak tylko skończę, przyjdę na górę. Czy możesz coś dla mnie
zrobić? Załóż jedną z tych sukni, muszę się zorientować, jaki mają
rozmiar.
- Zgoda. - Sara wróciła do sypialni na piętrze.
Duch Clary? Bzdura. Sara nie wierzyła w widma nawiedzające
domy. Zapaliła górne światło, żeby rozproszyć cienie.
Pewne kwestie wymagały jasnego rozstrzygnięcia. Musi
zadecydować i to zaraz, czy ma zostać kochanką Micka. Jeżeli tak się
stanie, może stracić pracę. A co najmniej postawi się, jako pracownica
Fundacji, w straszliwie niezręcznej i kłopotliwej sytuacji. To wszystko
trzeba wziąć pod uwagę.
A poza tym jeszcze jedno. Mick nie jest typem mężczyzny, który
pragnie stałego związku z kobietą. Wprawdzie powiedział, że myśli o
małżeństwie, ale trudno było wyobrazić go sobie jako ustatkowanego
męża.
Nie ukrywa, że jest samotnikiem. Nikomu nie ufa. A bez zaufania
nie może istnieć bliski związek między dwojgiem ludzi. Takie są
fakty.
Czy dla romansu z Mickiem gotowa jest poświęcić swoją
zawodową karierę? Zaczynać wszystko od nowa w wieku trzydziestu
dwóch lat? Nie potrafiła odpowiedzieć przecząco na te pytania.
Takiego mężczyznę jak Mick można spotkać tylko raz w życiu.
Uczciwego, dzielnego i nie odstępującego od swych zasad.
Sara rozejrzała się po staromodnej sypialni. Może właśnie w tym
łóżku Clara leżała ze swoim skrzypkiem? Lepiej przeżyć miłość i
utracić ją, niż nigdy nie zaznać prawdziwego uczucia.
Sara przerzuciła kilka sukienek i wybrała tę z bladoniebieskiego
szyfonu. Nawet jej nie zdziwiło, że suknia leży na niej doskonale.
Także pantofelki na wysokich obcasach miały odpowiedni rozmiar.
Powoli, z zamkniętymi oczami podeszła do wielkiego lustra. Czy
będzie w tej sukni wyglądała jak wytworna śpiewaczka operowa, czy
raczej ośmieszy się paradując w takim stroju? Otworzyła oczy i
przyjrzała się swemu odbiciu. To zadziwiające, ale w lustrze nie
zobaczyła kobiety, na którą patrzyła każdego dnia. Jej miejsce zajęła
elegancka dama.
I kto powiedział, że ubiór nie zdobi człowieka? To przysłowie w
każdym razie nie odnosiło się do kobiet.
Obcisła w pasie i rozkloszowana spódnica podkreślała wąską talię
i zaokrąglenia bioder. Kiedy Sara usłyszała kroki Micka na schodach,
poczuła się jak trzpiotowata nastolatka wybierająca się na studniówkę.
Wszedł do sypialni, a ona przybrała pozę modelki. Zobaczyła błysk
uznania w jego oczach.
- Piękna - oświadczył.
- Prawda? Przybliżony rozmiar - dziesięć.
- Nie mówiłem o sukience.
Kiedy zbliżył się do niej, wyciągnęła obciągniętą w rękawiczkę
dłoń i podała mu do ucałowania. Uchwycił końce palców, ale
pocałunek złożył na odsłoniętym nadgarstku.
- Wyglądasz jak dama z początku wieku. Jesteś teraz podobna do
tej lalki w moim sklepie.
- Czy to ma być komplement?
- Porcelanowa księżniczka. Ale ty Saro nią nie jesteś. Nie
potrafiłabyś być taka zimna i nieczuła.
- Mogłabym spróbować.
- Nie uda ci się. Jesteś zbyt kobieca.
Wyciągnęła dłonie i przesunęła je po jego piersi, a potem go
objęła.
- I za bardzo pociągająca.
- Nawzajem, piękny piracie. - Nie przedstawiłaby swojej mamie
mężczyzny wyglądającego tak wyzywająco, ze związanymi z tylu
długimi włosami. Ale jej mama była na Florydzie. - Mick, ja ciebie
pragnę.
Kiedy pochwycił ją w ramiona, wiedziała, że tym razem nie
będzie odwrotu od tego, co nieuniknione. %7łe nikt im nie przeszkodzi.
Byli tylko oni i ozdobione czterema narożnymi kolumnami łoże.
Pocałunek Micka rozproszył jej wątpliwości. To, co jest
dobrodziejstwem, nie może przynieść nic złego.
Mick pieścił jej szyję, a potem zsunął niebieski szyfon,
odsłaniając ramiona. Dotyk jego szorstkich dłoni pobudził jej
namiętność. Zdawało się, że malutki jednorożec tańczy w rytm
gwałtownego oddechu wznoszącego jej piersi.
- Ocaliłaś go - powiedział Mick.
- Tak, miał mi przypominać, że potrafię być szalona.
Dlaczego, u licha, pomyślał, musiała sobie to przypominać. Nie
chciało mu się wierzyć, że Sara nie jest świadoma swej zmysłowości.
Była wyjątkową kobietą. Od pierwszej chwili, w której ją zobaczył,
wiedział, że jest inna niż wszystkie. I przeznaczona dla niego.
Zsunął jeszcze niżej stanik sukni, prawie odkrywając pełne piersi.
- Czy chcesz, żebym zdjęła suknię? - wyszeptała.
- Sam to zrobię. Ale jeszcze nie teraz.
Ujął w dłoń pierś Sary, na jasnym ciele odbijał się stwardniały
koniuszek, jak pączek kwiatu. Pragnął poznać jego słodycz. Kiedy
wziął go do ust, poczuł drżenie Sary. Przywarła do niego, wsunęła
palce w jego włosy i zsunęła gumkę przytrzymującą je na karku.
Tymczasem jego dłonie przesunęły się po plecach Sary, a potem
niżej. Całując jej usta przyciągnął ją mocno do swych bioder, żeby
odczuła jego pożądanie. Było mu dobrze, tak dobrze.
- Pragnę cię - powiedziała znowu - bardzo.
Odsunął zamek błyskawiczny sukni - opadła na ziemię. Sara w
bieliznie i pantoflach poczuła skrępowanie, Mick był nadal ubrany.
- Teraz ty - zażądała.
Zdjął koszulkę. Gęste, czarne włosy kończące się wąskim
pasmem znikającym pod dżinsami podkreślały jego męskość. Był
wspaniały. Zrzucił pantofle i zdjął dżinsy.
- Pozwól, ja to zrobię - poprosiła szeptem Sara. Opuściła czarne
slipki z twardych i mocnych pośladków.
Na lewym wytatuowany motyl - admirał - rozwijał swe
skrzydełka.
Wreszcie nadzy i spragnieni siebie opadli na łóżko Clary.
Pieszczoty Micka dawały Sarze ogromną rozkosz. Gładził jej piersi i
brzuch.
- Masz skórę delikatną jak jedwab.
Z ustami na wargach Sary Mick przesuwał dłoń w kierunku
sekretnego zakątka jej ciała. Gdy dotarł tam, Sara zesztywniała. Ale
już nie było odwrotu i nie wzbraniała mu pieszczoty. Jej palce
również dotykały jego gotowego, napiętego pożądaniem ciała.
- Teraz, Mick - szeptała. - Proszę.
Pociągnął ją za sobą na krawędz szaleństwa i obdarował ją
doskonałym zaspokojeniem.
Pózniej w kołysce jego ramion zastanawiała się, czym jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl