[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ginący za krawędzią szyby. Pierwszy owad znieruchomiał i począł płynnie zmieniać kształt.
Joanna zamrugała oczami, znów nie wierząc w to, co widzi. Nie minęła minuta, a nie było
już owadów, tylko kolejne odgałęzienie przewodu.
 OK...  powiedziała Joanna, cofając się powoli.  My ich badaliśmy. Teraz oni zaczynają.
Poprowadziła wszystkich za sobą do laboratorium i nerwowo zaczęła przeglądać jedną
z szafek.
Wyciągnęła w końcu buteleczkę, rozpakowała strzykawkę, igłę i połączyła je w całość.
Zastanowiła się chwilę, licząc coś w myślach, i zaaplikowała wszystkim antybiotyk. Nie
protestowali.
Wszyscy słyszeli już osobliwy dzwięk dochodzący ze wszystkich stron. Mogli też przyjrzeć
się dokładniej zawartości terrarium. Lena, blada jak papier, nachyliła się nieco i wtedy
niekompletna ręka mumii drgnęła.
Kobieta cofnęła się raptownie, uderzając plecami o jedną z rur z żółcieniami. Ta wyskoczyła
z uchwytów i jak na zwolnionym filmie zaczęła się przewracać. Nikt nie był w stanie wykonać
żadnego ruchu, zresztą stali za daleko. Rura trafiła w stół i, zwalając z niego naczynia, poleciała
dalej. Z głuchym łoskotem walnęła o twardą w tym pomieszczeniu podłogę. Nie stłukła się, ale
pod wpływem wstrząsu odskoczyło wieczko. Woda wraz z żółcieniem wylała się w ciemność za
regały i stoły.
 Dlaczego ja od początku wiedziałem, że to się stanie? zapytał Brian, patrząc na stróżkę
wody płynącą w stronę jego butów.
Cofnął się przed nią.
%7łółty kształt mignął gdzieś za regałem. Lena krzyknęła i rzuciła się w stronę drzwi. But
odjechał jej do tyłu po mokrej powierzchni i z rozmachem usiadła w kałużę. Jęknęła zaskoczona.
Coś poruszyło się tuż obok. Uchyliła się przed żółtym niby-pyszczkiem, nad wyraz sprawnie
wysuwającym się spod regału. Przyklęknęła i spróbowała wstać, ale panika zaczęła brać górę.
Znów się przewróciła i znów niezdarnie spróbowała się podnieść. Brian przypadł do niej,
chwycił ją w pasie, uniósł jak pakunek i pchnął w kierunku wyjścia.
Aapiąc równowagę, wybiegła na korytarz, a zaraz za nią pozostali.
Joanna zamknęła drzwi.
 Prawie mnie dotknął...  wy dyszała Lena, opierając się o ścianę i ciężko oddychając.
Była mokra.
Joanna patrzyła przez szybę, jak żółcień przegina się w poszukiwaniu... czegoś.
Czteropalczasta dłoń próbowała wspiąć się na szklaną ścianę terrarium.
Joanna przełknęła ślinę i powiedziała:
 Bierzmy prysznic i dezynfekujmy kombinezony.
Potem wynośmy się stąd jak najszybciej.
* * *
Siedem foteli przeciwprzeciążeniowych, koncentrycznie stłoczonych w małej salce,
i zwieszający się ze środka sufitu gruby stalaktyt obrośnięty monitorami i kontrolkami.
Przypominało to bardziej centrum telekonferencyjne niż sterownię.
Na zakończeniach poręczy każdego fotela było kilka przełączników, klawiatura numeryczna
i joystick  na wypadek konieczności przejęcia sterów od autopilota.
Zasadniczo stacja miała automatycznie wylądować, a po ukończeniu badań wystartować
i wrócić do orbitera.
Nawet proces przemieszczania stacji po powierzchni planety był zautomatyzowany. Rola
pilota sprowadzona została niemal do samego zadania destynacji.
Gaz już niemal został wyssany i mogli unieść szybki hełmów.
Znów usłyszeli dzwięki z wnętrza ścian.
Brian wstukał proste komendy w klawiaturę wystającą na wysięgniku ze stalaktytu. Stacja
miała wystartować i podejść do orbitera bez podejmowania próby dokowania.
 Nie możemy myśleć w kategoriach zemsty  odezwała się Lena, odzyskawszy częściowo
równowagę. -Nigdzie nie jest napisane, że kontakt musi być przyjemny.
 Co?  Brian wyrwał się ze skupienia, chociaż już zakończył programowanie lotu.  Te
robaki to taka powitalna dłoń? Uścisnęła nam już połowę załogi. O to ci chodzi?
 Chodzi mi o to, że ci, co przylecą po nas, zniszczą biosferę. Nie będą ryzykować.
Wyjałowią planetę i będą ją formować od zera.
 I my powinniśmy wznieść się ponad negatywne emocje? Zapobiec temu?
 Tak. Jak wejdziesz przed rozpędzony pociąg, to on cię rozjedzie. Nie ze złej woli przecież,
tylko ze swej natury. Ani maszynista, ani pasażerowie nie będą winni. Dostaliśmy się tutaj
w tryby jakiś procesów, których nie rozumiemy. Wyobrazcie sobie przedstawicieli cywilizacji
mikrobów, którzy lądują na Ziemi i dostają się do ludzkich ciał celem nawiązania kontaktu.
Nasze leukocyty rozprawiają się z nimi w kilka minut, nawet bez naszej wiedzy. Czy to byłby akt
agresji z naszej strony? Czy to znaczy, że oni mieliby prawo nas zabijać?
 Czy będziesz myśleć tak samo, na chwilę przed tym nim zostaniesz pożarta?  zapytała
Joanna.  Wiesz przecież, czemu służą ekspedycje takie jak nasza.
Mamy szukać nowego domu dla części z szesnastu miliardów ludzi, którzy duszą się kilkaset
lat świetlnych stąd. Przestawiły ci się priorytety.
 Chciałaś kolonizować tę planetę, tworząc modele ludzi z tutejszego białka. To żadne
rozwiązanie problemu przeludnienia. To zwykłe zawłaszczenie kolejnego kawałka wolnej
przestrzeni, który też zadepczemy miliardami stóp. Oni... oni nawet nikogo nie zabili...
 A Craig? A tamci?  Joanna wskazała głową sufit.
 Craig zginął w katastrofie lotniczej, a o losie Reeda i Hancocka nic nie wiemy.
 Nawet jeślibyśmy się tu pozabijali nawzajem, to nie zmieni to celu naszej misji 
powiedziała Joanna.  Mieliśmy znalezć nową Ziemię i znalezliśmy ją.
Briah uciszył obie kobiety gestem i wcisnął przycisk interkomu.
 Jeśli jeszcze żyjecie, to trzymajcie się, bo startujemy. W trzewiach stacji budziły się
nieużywane od miesięcy systemy. Ruszały pompy i dodatkowe generatory.
Szczękały zastałe zawory. Koła zamachowe żyrostabilizatorów wchodziły na obroty.
Wszystko na razie pozostawało posłuszne właścicielom.
 Gdzie Ilsa?!  krzyknęła nagle Lena, sięgając do zapięcia pasa.  Ciągle o niej
zapominamy.
 Zostaw  odparł Brian, powstrzymując ją ręką.  Przeciążenie 3G nic jej nie zrobi. Niech
siedzi w swoim schowku, jeśli woli.
Trzasnęły po raz pierwszy startery. Zostało kilka sekund.
 Chciałaś tworzyć modele ludzi z tutejszego białka  powtórzyła Lena.
 Jeśli nie byłoby innego wyjścia.
 Gdy wrócimy i przekażemy wyniki badań, Ziemia wyśle tu kilkusetosobową ekspedycję.
Ekspedycję nowego typu. Ich pierwszym zadaniem będzie zabić to życie. Dotrą tu najwcześniej
za czterdzieści lat. Wtedy tutaj będą już państwa, obywatele, miasta, przedszkola, urzędy,
złodzieje i prostytutki. Sama powiedziałaś...
Cywilizacja. Ludzie.
 Sądzisz, że wzorują się na nas w doskonaleniu maski? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl