[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sterowni i nie miała mu tego za złe ani nie próbowała go zatrzymywać. Wszyscy mężczyzni jej życia
odwracali się na drugi bok i zasypiali.
Pozostał kwadrans do wejścia z chmurę odłamków. Nie miała ochoty na powrót do sterowni; zamknęła
się w swojej kabinie. Wiedziała już, że dekompresja jest najniebezpieczniejsza na korytarzu. Każda kabina
miała zapas powietrza, wody i prowiantu na dwanaście godzin.
Przejechała dłonią po swoich piersiach, po brzuchu, sięgając niżej. Podbrzusze wciąż było przyjemnie
rozmasowane przez mężczyznę. To ją uspokoiło ponownie. Położyła się na koi, czekając na pierwszy
wstrząs.
Minutę pózniej zaskoczyły ją dwa następujące po sobie niewielkie drgnięcia ścian. Napięła mięśnie, ale
po chwili zrozumiała, że to znów tylko rakiety. Tylko? Detonacja miała nastąpić w bezpośredniej bliskości
stacji. Jednak dwie..
Zacznie się za kilka sekund - pomyślała. Wbrew oczekiwaniom nie pojawiły się slajdy z dzieciństwa.
Chciała to wszystko mieć za sobą, cokolwiek by to miało być i jakkolwiek by się miało skończyć. Nie, nie
do końca tak. Chciała żyć. Zmierć w próżni jest straszna, choć jeszcze gorsza jest powolna śmierć w
rozszczelnionej kabinie. Najlepiej jest przeżyć i wrócić na Ziemię następnym wahadłowcem. To jest
najlepsze rozwiązanie: opowiedzieć o tym wnukom.
Zciany zaczęły drgać, z początku delikatnie, potem coraz silniej. Po kilku sekundach przypominało to już
małe trzęsienie ziemi. Nałożyło się na to kilka silniejszych wstrząsów oznaczających trafienie stacji przez
większe odłamki. Rozległ się alarm. Znajome krótkie szczeknięcia syreny dochodziły przytłumione z
korytarza. Kolejne uderzenia. Z głośnika rozległ się głos Freedom:
- Uwaga kolizja! Rozszczelnione sektory la, Ib, 2b, 2c, 2d, 3a, 4a, 4b, 4f. Proszę pozostać w kabinach.
Lemoine zacisnęła powieki, zaparła się plecami o materac, a nogami i rękoma o poręcz i obniżony sufit
wnęki łóżka. Zacisnęła zęby i nie myślała już o niczym poza strachem.
Ostatnie uderzenie było najsilniejsze. Rzuciło nią o przeciwległą ścianę. Krzyknęła. Nim zapadła w
ciemność, usłyszała jeszcze narastający huk rozrywanych powłok stacji.
* * *
Dłuższą chwilę zajęło jej przypomnienie sobie, gdzie jest. Deszcz meteorów nad Manhattanem, nocne
wezwanie, Gujana Francuska, Freedom. Przykra rzeczywistość dotarła do niej w tym samym momencie, co
ból głowy. Dotknęła ręką skroni. Nie było krwi, ale za uchem znalazła solidnego guza. Bolał ją też prawy
bark. Jeszcze coś się nie zgadzało...
Co jest? - pomyślała, patrząc w dół.
Unosiła się w powietrzu pośrodku kabiny, a wokół niej wisiało prawie nieruchomo kilka przedmiotów.
Znajdowała się w stanie nieważkości! Stacja przestała się obracać! Jeszcze chwila minęła nim uwierzyła, że
to nie sen.
Wnętrze kabiny nie było przystosowane do stanu nieważkości. Nie było tu uchwytów pomagających się
poruszać i stanowiło to sporą trudność mimo niewielkiej przestrzeni. Po kilku próbach chwyciła dłonią
poręcz koi i wleciała do wgłębienia, lądując miękko na materacu. Odbiła się od niego, ale przytrzymała się
sufitu. Koc wysunął się spod niej i rozpłaszczył na przeciwległej ścianie.
Próbowała ocenić sytuację. Ciśnienie normalne, temperatura też. Oświetlenie działa. Serce bije...
Chwilowo nie ma niebezpieczeństwa. Jak to nie ma niebezpieczeństwa?! Ciężko chyba o gorszą sytuację!
Strach zaczął wciskać się do jej umysłu wszystkimi dostępnymi drogami. Zmusiła się do opanowania
paniki, ale wiedziała, że nie starczy jej silnej woli na długo. Kiedy pojawi się klaustrofobia?
- Freedom!
Cisza. Odbiła się od ściany i poszybowała w kierunku drzwi. Nie poczuła zimna, więc mogło być za nimi
powietrze. Zatrzymała się z ręką nad przyciskiem otwierającym.
Jeśli otworzę drzwi - pomyślała - a tam będzie próżnia, to w ciągu sekundy wypuszczę cały zapas
powietrza.
Oparła czoło o ścianę i natychmiast poszybowała do tyłu. Udało się jej odbić dopiero od ściany kabiny.
Wróciła na poprzednie miejsce i zaparła się o wszystko, o co się dało.
Jeśli tam nie ma powietrza, to i tak zginę... wolniej - analizowała w dalszym ciągu sytuację, w której się
znalazła.
Poczuła pierwszy niepokój w żołądku, a bardzo nie chciała zwymiotować w stanie nieważkości. Wyjrzała
przez wizjer. Po drugiej stronie było jasno, ale to nie znaczyło, że jest tam powietrze.
Wrzasnęła, czując czyjś dotyk na szyi. Odwróciła się błyskawicznie. W powietrzu, powoli falując, unosił
się koc.
Musisz oszczędzać tlen - pomyślała, słuchając wracającego do normy pulsu.
Znów położyła palec na przycisku otwierania drzwi. Czy mogą się uchylić tylko odrobinę i zamknąć, czy
też muszą otworzyć do końca? Ten nieistotny szczegół konstrukcyjny mógł decydować o życiu lub śmierci.
Siedzenie i czekanie jest gorsze.
Nabrała powietrza i zacisnęła powieki, naciskając przycisk. Rozległ się syk powietrza i drzwi wjechały w
ścianę. Syk... Syk pochodził z siłowników. Sektor pozostał hermetyczny.
Dziewczyna wychyliła głowę na zewnątrz, kurczowo trzymając się krawędzi drzwi. Najbliższa grodz
była zamknięta. Drugiej nie było widać przez zakrzywienie sufitu. Próbowała sobie rozpaczliwie
przypomnieć instrukcję postępowania w stanie nieważkości, ale nic z tego nie wyszło. Nigdy wcześniej nie
przypuszczała, że może jej się to przydać.
Na korytarzu unosiło się kilka przedmiotów. Nie poruszały się. Stacja w ogóle nie wirowała skoro nie
było nawet minimalnego ciążenia. Dłuższą chwilę zastanawiała się, co robić. Wiedziała, że musi się
rozejrzeć, ale bała się tego, czym straszyli ją dawno temu podczas jakiegoś szkolenia. Bała się zawisnąć w
powietrzu z dala od najbliższej ściany.
Zawsze można używać ruchów pływackich - pomyślała. - Będzie trudniej, ale powinno działać.
W końcu jednak napchała sobie kieszenie co cięższymi przedmiotami fruwającymi po kabinie, by ich
użyć w razie czego jako napędu odrzutowego.
Odepchnęła się przesadnie silnym ruchem i zbliżyła do drzwi przeciwległej kabiny. Machając rękoma,
szybko zdała sobie sprawę z całkowitej nieprzydatności umiejętności pływania. Wyrżnęła barkiem w
twardy plastik i odbiła się, wolno płynąc w przypadkowym kierunku. Jasne włosy otaczały jej głowę jak
aureola. Lecąc, spięła je gumką w koński ogon. Mimo strachu odczuwała niesamowitą, aż niepokojącą
wolność - uczucie podobne do wychylania się z okna na osiemdziesiątym piętrze wieżowca. Otarła się
ramieniem o sufit i spróbowała się odepchnąć do przodu. Okazało się jednak, że sufit jest zbyt śliski.
Dopiero po kilku przypadkowych odbiciach udało się jej odepchnąć pod odpowiednim kątem od
wykładziny podłogowej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl