[ Pobierz całość w formacie PDF ]

olbrzymim labiryncie, tylko \e ty odmawiasz dalszej zabawy.
 W tym labiryncie, Johnno, za ka\dym zakrętem mo\e czyhać śmierć.
 Nie!  twarz szczupłej dziewczyny stała się portretem świętego oburzenia.  Ciotka
wychowała mnie specjalnie w tym celu. To moje przeznaczenie. Nie wysłałaby mnie z
pałacu, gdyby mogła spotkać mnie jakaś krzywda.
Conan spojrzał na nią uwa\nie.
 Oczywiście, \e nie  rzekł powoli.  Jehnno, zabiorę cię do klucza i skarbu, i z
powrotem do Shadizar. Obiecuję, \e włos ci z głowy nie spadnie, ale najpierw musisz jechać
ze mną, bowiem być mo\e będziemy potrzebowali wszystkich umiejętności pewnego
człowieka.
Jehnna z wahaniem skinęła głową.
 Zgoda. Pojadę z tobą.
Conan ruszył na południe, a Malak i Jehnna pociągnęli za nim. Bombatta, z twarzą ciemną
jak burzowa chmura, jechał na samym końcu.
W lustrzanej komnacie w kryształowym pałacu nie było ju\ \adnych cieni. Krwawy \ar
zniknął i Serce Arymana jarzyło się swą zwyczajną czerwienią.
Amon Rama zatoczył się lekko, odchodząc od krystalicznej kolumny, na której spoczywał
klejnot. Jego wąska twarz zdawała się jeszcze bardziej zapadnięta, a smagła skóra poszarzała.
Rzucanie czarów na odległość wymagało ogromnego wysiłku. Musiał wypocząć i pokrzepić
się przed kolejną próbą.
Jednak\e teraz myślał nie tyle o śnie i jedzeniu, ile o powodzeniu swych zabiegów. Nie
wiedział, co się stało na równinie. Serce w tym samym czasie nie mogło być u\yte jako
czarnoksięskie zwierciadło i soczewka mocy. Od razu odrzucił mo\liwość, \e dziewczyna ma
z tym coś wspólnego. Prawda, była Jedyną, ale nie znała się na taumaturgii. Jej \ycie miało
wyłącznie jeden cel i paranie się czarami było jej zakazane przez samą naturę tego, czemu
słu\yła.
Pozostawali więc towarzyszący jej mę\czyzni. Nie było wśród nich magów. Gdyby było
inaczej, wykryłby wibracje mocy w chwili, gdy po raz pierwszy ujrzał ich w Sercu. Ka\dy
talizman, zdolny osłonić ich przed wyzwoloną przez niego energią, równie\ byłby doskonale
widoczny. To pozostawiało tylko jedną odpowiedz, aczkolwiek wydawała się ona zupełnie
nieprawdopodobna. Jeden z nich  z pewnością jeden z dwóch wojowników  posiadał
niewiarygodnie potę\ną siłę woli.
Uśmiech stygijskiego nekromanty znów zabłysł okrucieństwem. Nieugięta wola& Poza
Strona 22
Jordan Robert - Conan niszczyciel
porwaniem dziewczyny, coś takiego mogło dostarczyć mu niezłej rozrywki.
Ale najpierw jedzenie, wino i sen. Amon Rama zmęczonym krokiem opuścił komnatę
luster. Pozostało w niej tylko jarzące się Serce Arymana.
VII
Purpurowa tarcza słońca dotykała ju\ szczytów gór, ale nadal bez litości pra\yła czwórkę
jezdzców. Bombatta od chwili skręcenia na południe klął bez ustanku, ale czynił to szeptem&
Conan zaś starał się niczego nie słyszeć. Gdyby usłyszał, musiałby zareagować, a doszedł do
wniosku, \e Jehnna nie powinna widzieć, jak zabija Bombattę. Jednak gdyby dziewczyny nie
było, zrobiłby to z przyjemnością.
 Za następnym wzgórzem, Conanie  oznajmił nagle Malak.  Niech mnie Selket
wypatroszy, jeśli nie tam jest chata Akiro. Chyba \e okłamano mnie w Shadizar.
 Ju\ trzy razy tak mówiłeś  zauwa\yła uszczypliwie Jehnna.
śylasty złodziej wzruszył ramionami i wyszczerzył zęby.
 Nawet ja czasami się mylę. Ale tym razem ręczę, \e mam rację.
Kamienie sypnęły się spod kopyt wierzchowca, gdy Conan ruszył w górę stoku. Zaczynał
się ju\ zastanawiać, czy Malak choć w przybli\eniu orientuje się, w jakim kraju nale\y szukać
Akiro. Potem znalazł się na szczycie wzniesienia i warknął:
 Na Kamienie Hanumana!
 Nie przeklinaj przy Jehnne!  prychnął Bombatta, ale gdy stanął u boku Conana, sam
nie wytrzymał.
 Na Wnętrzności i Pęcherz Czarnego Erlika!  mruknął.
Poni\ej rzeczywiście wznosiła się siedziba Akiro  prymitywna chałupa z gliny i
kamienia, przytulona do zbocza wzgórza. I Akiro tam był. Pulchny, \ółtoskóry czarnoksię\nik
stał pod słupem wbitym przed chatą, a wokół jego kolan piętrzyły się gałęzie, które wcześniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl