[ Pobierz całość w formacie PDF ]

to chyba wystarczające dowody jego winy?
Hannah zaczęła mówić, ale po chwili oddała głos Reeve'owi. W końcu był członkiem
królewskiej rodziny.
- Obawiam się, \e nie. Na tej podstawie mo\na co najwy\ej wystąpić o tymczasowy
areszt, mo\e nawet podstawić w stan oskar\enia. Ale to za mało, \eby udowodnić udział w
spisku. Deboque jest na tyle sprytny, \e nigdy bezpośrednio nie macza palców w brudnych
interesach.
- A jak rozumieć jego polecenie zgładzenia całej mojej rodziny? - Armand nie
zamierzał dać za wygraną.
- Niestety, to nie było polecenie, a jedynie luzno sformułowana myśl, z rodzaju  co by
było, gdyby - sprostował Reeve. - Rozumiem frustrację Waszej Wysokości, ale z tym, co
dotąd mamy, nie mo\emy zamknąć sprawy. Kiedyś ju\ udało się wsadzić go do więzienia. I
co? I nic. Jeśli chcemy zniszczyć go raz na zawsze, musimy mieć niezaprzeczalne dowody, \e
brał udział w spisku i zlecał morderstwa. W ciągu paru najbli\szych dni Hannah nam ich
dostarczy.
- W jaki sposób? - Armand nerwowo sięgnął po papierosa.
- Za pomocą pieniędzy, a dokładnie mojego honorarium - powiedziała spokojnie. -
Kiedy dostanę gotówkę, Deboque będzie nasz.
- Sami mówiliście, \e to szczwany lis - przypomniał Armand.
- Zgadza się, Wasza Wysokość.
- Jak więc masz zamiar go przekonać, \e naprawdę zabiłaś moich bliskich?
- Jeśli Wasza Wysokość pozwoli, chciałabym coś pokazać. - Hannah wstała z miejsca
i zaczekawszy na Armanda, podeszła z nim do du\ego stołu. Tam z pomocą Reeve'a
rozwinęła zwój papieru. - Z planów dostarczonych przeze mnie Deboque'owi wynika, \e w
tym skrzydle pałacu znajdują się apartamenty księcia Aleksandra - mówiła, wskazując
odpowiednie miejsce na planie. - Powiedziałam mu równie\, \e księ\niczka Gabriella z
rodziną zamieszka tu\ obok.
- Rozumiem... - mruknął Armand.
- Deboque nie mo\e się dowiedzieć, \e w rzeczywistości pańskie dzieci mieszkają w
przeciwległej części pałacu, ta zaś, którą mu wskazałam, jest niemal nie wykorzystana. W
dniu poprzedzającym bal podło\ę tam kilka ładunków wybuchowych. - Hannah dotknęła
punktów zaznaczonych na czerwono. - W rzeczywistości ładunki będę du\o mniejsze, ni\
chce Deboque. Oczywiście, eksplozja wyrządzi pewne szkody. Na pewno trzeba będzie
potem przeprowadzić remont... - Urwała, widząc, \e uniósł brwi. Nie była pewna, czy był
rozbawiony, czy zły.
- Có\ - powiedział z zagadkowym uśmiechem - przyznaję, \e niektóre części pałacu
przydałoby się nieco odnowić.
- Nie trzeba dodawać, \e najpierw trzeba będzie usunąć stamtąd wszystkie cenne
rzeczy - wtrącił Reeve. - Ale nale\y to zrobić bardzo dyskretnie.
- Na dziesięć minut przed wybuchem - ciągnęła Hannah - pojadę spotkać się z
Debokiem albo jego człowiekiem. Kiedy uzna, \e wykonałam zadanie, da mi pieniądze.
- A jeśli przedtem za\ąda dowodów?
- Wzięliśmy to pod uwagę - przyznała. - Będziemy musieli wykorzystać media. Poza
tym uzgodniłam z nim, \e otrzymam zapłatę zaraz po eksplozji i jeszcze tej samej nocy będę
mogła bez przeszkód wyjechać z Cordiny. Deboque zaprosił mnie na rejs swoim jachtem.
Mam zamiar przyjąć zaproszenie. - Widząc, \e Malori mruczy coś niezadowolony, na chwilę
zacisnęła zęby. - Dzięki temu od razu otrzymam pieniądze. Gdyby okazało się, \e nie
wykonałam zadania, będzie mnie miał pod ręką.
- Naprawdę?
- Tak. Mam zamiar się z nim spotkać.
- Agenci ISS otoczą willę i jacht - dodał szybko Reeve. - Kiedy Hannah da sygnał,
natychmiast wkroczą do akcji.
- Nie ma innego sposobu? - zapytał Armand z troską w głosie.
Chcąc go uspokoić, Hannah poło\yła dłoń na jego ramieniu. Po raz pierwszy
pomyślała, \e siedzi przed nią nie ksią\ę, lecz ojciec Bennetta.
- Wasza Wysokość, musimy zaryzykować - rzekła z przekonaniem. - Naprawdę warto.
Jeśli wszystko się uda, Deboque ju\ się nam nie wymknie.
Ksią\ę kiwnął głową i spojrzał na Reeve'a.
- Jesteś podobnego zdania?
- Tak.
- Malori?
- Niestety, tak, Wasza Wysokość. Choć muszę przyznać, \e osobiście wolałbym mniej
dramatyczny i ryzykowny plan.
- Wobec tego dopracujcie szczegóły. - Słowa księcia zabrzmiały jak rozkaz. - Chcę
być o wszystkim informowany na bie\ąco.
Malori i Reeve zaczęli zbierać się do wyjścia. Hannah chciała zrobić to samo, lecz
Armand ją zatrzymał.
- Chciałbym zamienić z tobą parę słów.
- Oczywiście, Wasza Wysokość. - Posłusznie stanęła obok stołu. Z ka\dą chwilą była
coraz bardziej spięta. Wiedziała, \e ksią\ę domyśla się, co ją łączy z Bennettem. I na pewno
tego nie pochwala. Owszem, jest Europejką i arystokratką, ale dyskwalifikuje ją jej zawód.
Nie miała wątpliwości, \e Armand uwa\a ją po prostu za szpiega. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl