[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prowokowaæ. Najważniejsze jest nawiÄ…zanie kontaktu oraz nakÅ‚onienie do
współdziaÅ‚ania. Trzeba zachowaæ spo-
138 ALISON ROBERTS
- WypuZæ ich - zaproponowaÅ‚ Mark. - BÄ™dziesz miaÅ‚
spokój.
- O, nie. - ZamachnÄ…Å‚ siÄ™ na Marka. Widaæ byÅ‚o, że
ma przyspieszony oddech i poci siÄ™. - Penny stÄ…d nie wyj
dzie.
- Ja go wezmę. - Ta propozycja nadeszła z zupełnie
nieoczekiwanego kierunku. Jeremy odezwał się po raz
pierwszy. Penelope zupełnie o nim zapomniała. - Zajmę
siÄ™ nim. - StaraÅ‚ siÄ™ mówiæ jak najspokojniej. - Znam siÄ™
na dzieciach. - Był wyraxnie zdenerwowany. - Odchowa
łem całą trójkę.
Jeremy ma dzieci? Troje?
Aaron nie zwracał na niego uwagi.
- Ty! - Wskazał na Marka. - Ty z nim wyjdziesz.
- Nie ma mowy. WypuZæ Penny.
Penelope jeszcze mocniej przytuliła dziecko. Zamknęła oczy. Mark zrezygnował z
szansy wydostania siÄ™ z puÅ‚apki na jej korzyZæ. Gdy podniosÅ‚a powieki, w jego oczach
wyczytała coZ, co upewniło ją, że nie dla każdego był gotowy na takie poZwięcenie. On
jÄ… kocha. NaprawdÄ™. Jest gotowy na wszystko, by jÄ… ratowaæ. Ona czuÅ‚a podobnie.
- Mark, wyjdx, proszę cię - rzekła półgłosem. - Wex
małego i wyjdx.
Nie ruszyÅ‚ siÄ™ z miejsca. Nie miaÅ‚ zamiaru tego zrobiæ. Nie bez Penny. ZerwaÅ‚ siÄ™ na
nogi w tej samej chwili, gdy Aaron doskoczyÅ‚ do niej, by odebraæ jej dziecko. Nie
zwracaÅ‚ uwagi na Davida, który w koñcu usiadÅ‚. OdepchnÄ…Å‚ dziecko i gwaÅ‚townym
szarpnięciem podniósł Penelope na nogi.
Maluch pozbierał się, po czym próbował biec. Po kilku
DRAMATYCZNY DY¯ UR
141
- Miał zawał. Rok temu.
- Panie Greer... - Penelope pochyliła się nad uchem
pacjenta i delikatnie potrząsnęła jego ramieniem. - Słyszy
mnie pan? - Brak odpowiedzi.
- Do gabinetu - rzucił Mark. - Tam jest najbliżej.
Nie zwracając uwagi na Aarona, błyskawicznie
przewiexli nosze do sąsiedniej sali, gdzie Penelope nałożyła pacjentowi maskę, podczas
gdy Mark zakładał mu elektrody. Penelope dotknęła szyi pacjenta.
- Brak tętna.
Mark wpatrywał się w wykres na ekranie.
- Migotanie komór.
Zaczęła uciskaæ klatkÄ™ piersiowÄ…. Mark tymczasem przygotowywaÅ‚ defibrylator.
- Odsuñ siÄ™.
Pierwszy wstrząs nie przyniósł rezultatu. Drugi również. Trzeci, znacznie silniejszy,
sprawił, że na ekranie ukazał się nieregularny, poszarpany wykres, daleki od normy.
- Adrenalina. I atropina. Podłączę kroplówkę.
Odwracając się w stronę szafki z lekami, spojrzała
przez drzwi. Na parę minut zapomniała o tym, co się stało. O Aaronie, obrzynie,
zwłokach. W drzwiach stała pani Greer. Jeremy i David niepewnym krokiem weszli do
gabinetu. Przez caÅ‚y ten czas broñ Aarona byÅ‚a wymierzona w ich plecy. Penelope
drżącymi rękami napełniała strzykawkę.
- ¯ yje? - zapytaÅ‚ Aaron obojÄ™tnym tonem.
- Tak, ale jeszcze wymaga naszej pomocy.
- Kto inny się tym zajmie. Za dużo was tutaj. WynieZ-
-
140 ALBON ROBERTS
kój, nie robiæ gwaÅ‚townych ruchów ani ponaglaæ. ModliÅ‚a siÄ™, by nie zauważyÅ‚, co
dzieje siÄ™ na zewnÄ…trz.
- Przejdxmy gdzieZ, gdzie jest spokojniej - zapro
ponowała. - Do gabinetu obok. Tam jest wszystko, co
może mi byæ potrzebne do opatrzenia twojej rÄ™ki. I nikt
nie będzie się na nas gapił. - Najważniejsze, by nie zoba
czył, co dzieje się przed szpitalem.
- Co mu się stało? - Aaron wpatrywał się w mężczy
znę na noszach, który leżał z zamkniętymi oczami, oddy
chaÅ‚ z trudem, a jego wargi przybraÅ‚y siny odcieñ.
- To jest zawał.
- Dlaczego mu nie pomagasz? JesteZ pielęgniarką. Po
winnaZ ludzi ratowaæ. On umrze, jeZli siÄ™ nim nie zajmiesz.
Nie chcę, żeby ktokolwiek umarł.
Co się dzieje w głowie tego człowieka? Nie zauważył ciała Leanne? Ani nóg drugiej
ofiary zasłoniętej biurkiem? Nie zdaje sobie sprawy z tego, co zrobił? Zapewne nie
myZli racjonalnie, ale może tę nieoczekiwaną zmianę nastawienia da się jakoZ
wykorzystaæ.
- Pozwolisz mi?
- Pomożemy mu razem. - Mark wstał z podłogi.
- Bierzcie się do roboty. Oboje. Już. - PuZcił jej ramię
i cofnął się. Mark powoli podszedł do Penelope.
- Zachowaj ostrożnoZæ. On w każdej chwili może
zmieniæ zdanie - ostrzegÅ‚ jÄ….
Podeszli do noszy.
- Jak ten pan się nazywa? - Penelope zwróciła się do
starszej pani.
- Arthur Greer. Jestem jego żoną. Mam na imię Vera.
- Czy pan Greer miał już kłopoty z sercem?
-
DRAMATYCZNY DY¯ UR
143
L
UZcisnÄ…Å‚ jÄ… gorÄ…co. Jestem przy tobie, zdawaÅ‚ siÄ™ mówiæ ten uZcisk. Byli razem i
razem zniosÄ… wszystko.
Aaron przestaÅ‚ siÄ™ kiwaæ. Gdy zacisnÄ…Å‚ palce na obrzynie, Penelope zaschÅ‚o w ustach.
ZrozumiaÅ‚a, że za chwilÄ™ rozpocznie siÄ™ finaÅ‚. WażyÅ‚a siÄ™ teraz jej przyszÅ‚oZæ. Byæ
może nie ułoży się po jej myZli. Będzie tak, jeZli zabraknie w niej Marka. Nawet jeZli
tylko jedno z nich nie przeżyje, jej życie bÄ™dzie skoñczone.
Na dxwięk telefonu Aaron otworzył oczy.
142 ALISON ROBERTS
cie go - rozkazał. - Teraz moja kolej. Ty też wyjdx. - Popatrzył na Verę, a następnie na
Jeremy'ego i Davida. -Wszyscy. Wystarczy mi Penny. David ujął starszą panią pod rękę.
- ProszÄ™ iZæ przodem - szepnÄ…Å‚, po czym pochyliÅ‚ siÄ™
po nosze.
Mark usunął się na bok, gdy Jeremy chwycił drugi koniec noszy. Anestezjolog
spojrzał na Penelope.
- Przepraszam - powiedział półgłosem. - Postaram
się, żeby ktoZ przyszedł ci z pomocą.
- Zamknij siÄ™! - Aaron nie mógÅ‚ sÅ‚yszeæ słów Jere
my'ego, lecz nie spodobał mu się jego ton. - WynoZcie
się. Już!
David i Jeremy wynieZli nosze. Mark pozostał na miejscu.
- Wyjdx - powtórzył Aaron i potrząsnął obrzynem.
- Nie wyjdÄ™.
- Wyjdx, bo ciÄ™ zabijÄ™.
- JeZli coZ mu zrobisz, Aaronie, nie pomogÄ™ ci. - Nie
myZlała już o nieprowokowaniu psychopatów. Czy jest jej
już wszystko jedno? Czy może wszystko straci sens, jeZli
Mark zginie? - Po prostu wyjdÄ™ i zostaniesz sam.
- Nie zrobisz tego! - Teraz mierzył w nią. - Ciebie też
zabijÄ™.
- Kto wtedy ci pomoże? Zostaniesz sam.
WodziÅ‚ wzrokiem od Penelope do Marka i z powrotem. Nie byÅ‚ w stanie poradziæ
sobie z nowÄ… sytuacjÄ…. PrzymknÄ…Å‚ oczy i zaczÄ…Å‚ kiwaæ gÅ‚owÄ…. Po chwili caÅ‚e jego ciaÅ‚o
zaczęło siÄ™ koÅ‚ysaæ. ZwiadomoZæ, że byæ może ich wspólne chwile sÄ… policzone,
kazaÅ‚a jej dotknÄ…æ dÅ‚oni Marka.
DRAMATYCZNY DY¯ UR
145
działa, jak myto w niej nosze. W drzwiach do tego pomieszczenia też nie było klucza,
wiÄ™c należaÅ‚o odrzuciæ szalony pomysÅ‚ zamkniÄ™cia w nim Aarona.
Można by go uZpiæ. Szafka ciÄ…gle jest otwarta, a na Å‚awce obok leżą ampuÅ‚ki i
strzykawki przeznaczone dla pana Greera. Gdyby wówczas była napełniła strzykawkę
jakimZ silnym Zrodkiem uspokajającym, we dwoje obezwładniliby go bez trudu.
Mark mógÅ‚by sam to zrobiæ, lecz siÄ™ nie odważy, ponieważ Aaron ma broñ i trzyma
siÄ™ od niego z daleka. Gdyby Mark zrobiÅ‚ ryzykowny ruch, Aaron zdążyÅ‚by wystrzeliæ.
Na przykład w jej stronę.
Mark powoli podchodził do drzwi pomieszczenia z prysznicem. Widziała, jak
wzrokiem ocenia sytuację. Gdy spojrzał na szafkę z lekami, odgadła, że myZlą o tym
samym. I zapewne wyciągnęli takie same wnioski. Nie ma drogi ucieczki.
Jeszcze nie.
Nie przewidziała jednak jego błyskawicznej akcji. Aaron też nie był na nią
przygotowany. Mark chwycił ją za nadgarstek i pociągnął pod prysznic. Zrobił to tak
szybko, że napastnik nie zdążyÅ‚ zareagowaæ, a ona upadÅ‚a na wykafelkowanÄ… posadzkÄ™.
Usłyszała, jak trzasnęły za nimi drzwi. Instynktownie przesunęła się, widząc, jak Mark [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl