[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mocniej zaświeci, ale tak nie jest. Widziałem je, żywe i pełne siły, i mogę wam powiedzieć,
że nie znikają. Prawda o naszym życiu pozostaje już na zawsze, jak każdy dzwięk, który
opuścił nasze usta. Bez względu na sztuczki, jakie próbuje wyczyniać nasza pamięć.
Z pewnością umarłbym, gdybym musiał oglądać to dłużej. W ciągu kilku sekund zobaczyłem
jednak wystarczająco dużo, żeby zapamiętać to do końca życia. Jeśli się nie mylę, wśród
mnóstwa innych faktów i oczywistości znajdowała się tam także informacja, jak długo ma
jeszcze potrwać to życie.
- Annette! - Beenie machnęła raptownie ręką, jakby rzucała piłeczkę baseballową.
Dziewczyna, a także to, co kłębiło się za nią, zniknęło w okamgnieniu. Beenie zacisnęła
pięści, podniosła je w górę i pogroziła sufitowi. - Znowu! Dlaczego to się znowu stało? Co się
tu dzieje?
Nie bardzo wypadało mi zacząć w tym momencie zadawać pytania, więc siedziałem cicho,
wstrząśnięty do głębi. Beenie jeszcze przez jakiś czas potrząsała pięściami, po czym opuściła
je powoli.
- Przepraszam cię, Scott.
- Ty mnie przepraszasz? Przecież ocaliłaś mi życie!
- Wcale nie. Wykorzystałam cię. - Podeszła i usiadła obok mnie na podłodze. - Dlaczego to
się dzieje, do licha? - szepnęła, ponownie zacisnąwszy pięść, a następnie zwróciła się
bezpośrednio do mnie: - Pamiętasz, jak opowiedziałam ci o tych trzydziestu sześciu ludziach
tworzących Boga? To prawda. Prawdą jest również to, że ja, choć taka głupia, jestem jednym
z nich. Kłamstwo zaczyna się w chwili, kiedy pojawiacie się ty i Annette. Powiedziałam ci
też, że obserwowałam cię od lat. To również jest prawda, tyle tylko, że kierowały mną nieco
inne powody niż te, które ci podałam. Wiele lat temu, kiedy Annette kończyła college,
zobaczyłam ją i natychmiast zrozumiałam, że to ona ma zająć moje miejsce. Wybacz mi, że
nagadałam ci co innego. Skłamałam. - Uścisnęła lekko moją rękę, po czym cofnęła dłoń. - To
nie byłeś ty, lecz Annette. Wiedziałam o tym od pierwszej chwili i podążałam za nią krok w
krok. Dokładnie tak samo jak Nolan za mną. Wreszcie powiedziałam jej o wszystkim i na
pierwszy rzut oka wydawało się, że, o dziwo, od razu mnie zrozumiała. Początkowe egzaminy
zdała bez najmniejszych kłopotów. Potem poszła na uczelnię, zaczęła uczęszczać na twoje
seminarium, napisała powieść, dała ci ją do przeczytania... Sam dobrze wiesz, co było
pózniej.
- Popełniła samobójstwo. - Potrzebowałem kilku sekund, aby znaczenie tych słów utorowało
sobie drogę do mojej świadomości. - Popełniła samobójstwo? Jedna z trzydziestu sześciu
odebrała sobie życie? Jak to możliwe? Przecież Bóg nie...
- Rzeczywiście, On tego nie robi, i na tym polega nasz problem. My także tego nie
rozumiemy. Co gorsza, takie rzeczy zdarzają się częściej, niż myślisz. W przeszłości od czasu
do czasu także popełniano błędy, ale przytrafiało się to tak rzadko, że nie zwracaliśmy na to
większej uwagi. Teraz jednak zaczęło się dziać coś niedobrego. Musimy się dowiedzieć, co
jest tego powodem. Dlatego właśnie ja oraz paru innych otrzymaliśmy polecenie, żeby
sprowadzić z powrotem tych ludzi i albo wyjaśnić, dlaczego tak postąpili, albo przynajmniej
zlikwidować przyczynę, która skłoniła ich do podjęcia takiego kroku. Może wtedy uda nam
się zrozumieć... - Skrzywiła się i westchnęła. - Widzisz, chodzi o to, że jeśli to zrobią, nie
można ich już nikim zastąpić...
- Ludzie wybrani na Boga, którzy to zrozumieli i zaakceptowali, odbierają sobie życie?
- Aha.
- "Aha"? Po prostu "Aha", i już? Co to właściwie znaczy? Jaki to może mieć wpływ na naszą
przyszłość? Przecież musi być ktoś, kto mógłby zastąpić Annette!
- Nie, bo ona nikogo takiego nie znalazła. Ba, nawet sama nie zdała wszystkich egzaminów.
Właśnie dlatego tu jestem. Dlatego sprowadziłam ją do ciebie. Nic nie wiemy.
- Co chcesz przez to powiedzieć? Do licha, przecież wy wiecie wszystko! Jesteście NIM! A
jeśli Bóg się zmniejsza, bo jest was coraz mniej, to znaczy, że zmniejsza się także dobro!
- Masz rację. To powód, dla którego świat ogarnia coraz większy chaos i jest na nim coraz
gorzej.
- Beenie, co ja mam teraz zrobić? Nie należę do wybranych - w porządku, nie mam pretensji,
bo na pewno sobie na to nie zasłużyłem - ale co mam począć z całą tą wiedzą? Jak mam się
zachowywać, wiedząc to wszystko, co wiem? Proszę, zabierz to ode mnie. Machnij jeszcze
raz ręką i zabierz to z mojej głowy. Proszę, zrób to dla mnie!
- Ty przecież wcale tego nie chcesz, Scott. Twoje przeżycia należą wyłącznie do ciebie.
Teraz, kiedy znasz prawdę, postaraj się wykorzystać ją do tego, aby stać się lepszym. To
najrozsądniejsze, co możesz zrobić. Jasne, mogłabym machnąć ręką i zrobić małą
abrakadabrę, ale teraz, kiedy już wiesz o sobie wszystko, masz szansę wykorzystać wielki
potencjał dobra, jaki w tobie drzemie.
- A więc nasz los nie jest z góry przesądzony? Przecież zobaczyłem, kiedy mam umrzeć!
- To tylko jakiś dzień i godzina na ludzkim zegarze. Ile czasu zajmuje napisanie książki?
Niektórym mało, innym więcej. Ile czasu trzeba na ubranie tej prawdy w słowa? Nie mogę
pokazać ci książki, którą napiszesz, ale mogę ci pomóc przy poszukiwaniu i weryfikacji
materiałów.
Pomimo niedawnych przeżyć nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu.
- Weryfikacji?
- Starałam się rozszerzyć słownictwo, żeby dotrzymać ci kroku.
- A więc ty... i twoi ludzie nie zdecydowaliście jeszcze, jaka będzie przyszłość?
Pokręciła głową. Bóg pokręcił głową. Po prostu.
Przełożył Arkadiusz Nakoniecznik
Alarm
(Alone Alarm)
I żyli długo i szczęśliwie. Do cholery, przecież tak właśnie miało być! Spotkali się,
rozmawiali ze sobą, pokochali się, on poprosił, żeby wyszła za niego, a ona zgodziła się...
właśnie tak, jak to się miało zdarzyć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl