[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dwaj uczniowie — jeden tkwił po ramiona i darł się wniebogłosy z bólu, drugi właśnie
zamierzał wyjść z basenu, ale został złapany za kostkę. Tym drugim był Jack Hubbard.
Przynajmniej dwudziestu innych uczniów stało wokół — wrzeszczeli, płakali i krzyczeli o
pomoc. Mieli na sobie jedynie stroje kąpielowe, więc nagły spadek temperatury musiał być
dla ich organizmów powaŜnym wstrząsem.
— Pod lodem jest ich więcej! — darł się jeden z chłopaków. — Widzę ich! Wszyscy są
uwięzieni pod lodem!
Jim natychmiast się odwrócił, potknął się przy tym o od-klejoną podeszwę. Wrócił do
budynku i pobiegł do gabloty ze sprzętem przeciwpoŜarowym. Rozbił szkło łokciem, wyjął
toporek, pognał schodami, krzycząc przy tym:
— Wszyscy do środka i ubierać się! Natychmiast! Potem ewakuować się ze szkoły!
Ujrzał Dennisa Pease'a i Christophe'a l'Ouverture.
— Dennis! Christophe! — wykrzyknął. — Nic wam nie jest? Potrzebuję pomocy, by
wydostać ich z basenu! Idźcie do magazynku Clarence'a i przynieście, co się da, kilofy,
łopaty, wszystko, co ma! I sprowadźcie Clarence'a!
Kiedy ich poinstruował, wbiegł na lodowatą powierzchnię basenu i zaczął się zbliŜać do
ucznia uwięzionego po ramiona w lodzie.
— Niech mi pan pomoŜe, panie Rook! — krzyczał Jack. — Nie mogę się ruszyć!
— Musisz poczekać kilka minut. On bardziej mnie potrzebuje!
Ni to biegł, ni to się ślizgał w kierunku ucznia na środku basenu. Chłopiec przestał juŜ
krzyczeć i tylko łapczywie próbował złapać powietrze. Był to Waylon Price — siny z braku
tlenu. Tak jak lody Arktyki miaŜdŜyły liczne statki badawcze, zamarzająca woda basenu
stopniowo zgniatała Waylona. Pękały mu Ŝebra, ciśnienie prasowało płuca.
Waylon patrzył na Jima wytrzeszczonymi oczami.
— Inni... — wydyszał. — Inni są pod wodą... czułem, jak ciągną mnie za nogi...
Jim gorączkowo potarł bokiem dłoni powierzchnię lodu, by zmieść z niej opalizujące
cząsteczki. Pochylił głowę, osłonił oczy dłonią i ku swemu przeraŜeniu dostrzegł cztery, moŜe
pięć cieni, walczących w mlecznej wodzie pod nim. TuŜ pod lodem musiał się utworzyć
pęcherz powietrza, bowiem postacie się ruszały, a ku górze pchały się naznaczone rozpaczą
twarze. Chyba dostrzegł Suzie Wintz — rozpoznał jej nowy czerwony kostium kąpielowy —
i Mandy Saintskill. W tej temperaturze mogły wytrzymać góra kilka minut.
— Zamknij oczy, Waylon — zaŜądał Jim i uniósł siekierę.
Pierwsze uderzenie odrąbało jedynie niewielki, cienki trójkąt lodu. Uderzył znowu i znowu, a
z kaŜdym ciosem rosła w nim złość z powodu tego, co przydarzyło się jego uczniom.
Zamarzali, tonęli, umierali, a doktor Friendly myślał jedynie, Ŝe to przygłupiaści, Ŝujący
gumę, beznadziejni tępacy i świat bez nich byłby prawdopodobnie lepszym miejscem.
Jim złapał toporek oburącz i rąbał lód na wysokości piersi Waylona. Pokrywa okazała się
znacznie grubsza, niŜ wyglądało to z góry, ale w końcu usunął duŜy kawał i wyjął go z wody,
potem następny. Stopami zaczął odłamywać coraz większe bryły.
Zjawili się kolejni nauczyciele, takŜe Clarence. Jedni zrobili krąg wokół wyrąbanej dziury i
wyciągnęli Waylona, inni uklęknęli dalej i łapali dłonie uczniów uwięzionych pod lodem.
Wyjmowali ich po kolei —jak Ŝywe trupy, białych z zimna, z czerwonymi oczami. Jednych
przeprowadzono, innych zaniesiono do brzegu basenu, gdzie czekały koce i nosze. Jim słyszał
wycie syren — w szkole ponownie zjawiło się pogotowie.
Clarence odłupywał lód wokół kostki Jacka. Jim szybko policzył uczniów. Wydawało mu się,
Ŝe nikogo nie brakuje, ale... gdzie czerwony kostium?
— Jest z wami Suzie Wintz? — zawołał. — Ma na sobie czerwony kostium, w kratkę!
— Tutaj jej nie ma! — odkrzyknął pan Davies. — MoŜe zabrali ją do środka!
O nie, tylko nie Suzie — pomyślał Jim i zajrzał ponownie w dziurę w lodzie. Nie widział
niczego poza lodowatą chlorowaną wodą. MoŜe dziewczynę wyjmowano, choć nie mógł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl akte20.pev.pl
dwaj uczniowie — jeden tkwił po ramiona i darł się wniebogłosy z bólu, drugi właśnie
zamierzał wyjść z basenu, ale został złapany za kostkę. Tym drugim był Jack Hubbard.
Przynajmniej dwudziestu innych uczniów stało wokół — wrzeszczeli, płakali i krzyczeli o
pomoc. Mieli na sobie jedynie stroje kąpielowe, więc nagły spadek temperatury musiał być
dla ich organizmów powaŜnym wstrząsem.
— Pod lodem jest ich więcej! — darł się jeden z chłopaków. — Widzę ich! Wszyscy są
uwięzieni pod lodem!
Jim natychmiast się odwrócił, potknął się przy tym o od-klejoną podeszwę. Wrócił do
budynku i pobiegł do gabloty ze sprzętem przeciwpoŜarowym. Rozbił szkło łokciem, wyjął
toporek, pognał schodami, krzycząc przy tym:
— Wszyscy do środka i ubierać się! Natychmiast! Potem ewakuować się ze szkoły!
Ujrzał Dennisa Pease'a i Christophe'a l'Ouverture.
— Dennis! Christophe! — wykrzyknął. — Nic wam nie jest? Potrzebuję pomocy, by
wydostać ich z basenu! Idźcie do magazynku Clarence'a i przynieście, co się da, kilofy,
łopaty, wszystko, co ma! I sprowadźcie Clarence'a!
Kiedy ich poinstruował, wbiegł na lodowatą powierzchnię basenu i zaczął się zbliŜać do
ucznia uwięzionego po ramiona w lodzie.
— Niech mi pan pomoŜe, panie Rook! — krzyczał Jack. — Nie mogę się ruszyć!
— Musisz poczekać kilka minut. On bardziej mnie potrzebuje!
Ni to biegł, ni to się ślizgał w kierunku ucznia na środku basenu. Chłopiec przestał juŜ
krzyczeć i tylko łapczywie próbował złapać powietrze. Był to Waylon Price — siny z braku
tlenu. Tak jak lody Arktyki miaŜdŜyły liczne statki badawcze, zamarzająca woda basenu
stopniowo zgniatała Waylona. Pękały mu Ŝebra, ciśnienie prasowało płuca.
Waylon patrzył na Jima wytrzeszczonymi oczami.
— Inni... — wydyszał. — Inni są pod wodą... czułem, jak ciągną mnie za nogi...
Jim gorączkowo potarł bokiem dłoni powierzchnię lodu, by zmieść z niej opalizujące
cząsteczki. Pochylił głowę, osłonił oczy dłonią i ku swemu przeraŜeniu dostrzegł cztery, moŜe
pięć cieni, walczących w mlecznej wodzie pod nim. TuŜ pod lodem musiał się utworzyć
pęcherz powietrza, bowiem postacie się ruszały, a ku górze pchały się naznaczone rozpaczą
twarze. Chyba dostrzegł Suzie Wintz — rozpoznał jej nowy czerwony kostium kąpielowy —
i Mandy Saintskill. W tej temperaturze mogły wytrzymać góra kilka minut.
— Zamknij oczy, Waylon — zaŜądał Jim i uniósł siekierę.
Pierwsze uderzenie odrąbało jedynie niewielki, cienki trójkąt lodu. Uderzył znowu i znowu, a
z kaŜdym ciosem rosła w nim złość z powodu tego, co przydarzyło się jego uczniom.
Zamarzali, tonęli, umierali, a doktor Friendly myślał jedynie, Ŝe to przygłupiaści, Ŝujący
gumę, beznadziejni tępacy i świat bez nich byłby prawdopodobnie lepszym miejscem.
Jim złapał toporek oburącz i rąbał lód na wysokości piersi Waylona. Pokrywa okazała się
znacznie grubsza, niŜ wyglądało to z góry, ale w końcu usunął duŜy kawał i wyjął go z wody,
potem następny. Stopami zaczął odłamywać coraz większe bryły.
Zjawili się kolejni nauczyciele, takŜe Clarence. Jedni zrobili krąg wokół wyrąbanej dziury i
wyciągnęli Waylona, inni uklęknęli dalej i łapali dłonie uczniów uwięzionych pod lodem.
Wyjmowali ich po kolei —jak Ŝywe trupy, białych z zimna, z czerwonymi oczami. Jednych
przeprowadzono, innych zaniesiono do brzegu basenu, gdzie czekały koce i nosze. Jim słyszał
wycie syren — w szkole ponownie zjawiło się pogotowie.
Clarence odłupywał lód wokół kostki Jacka. Jim szybko policzył uczniów. Wydawało mu się,
Ŝe nikogo nie brakuje, ale... gdzie czerwony kostium?
— Jest z wami Suzie Wintz? — zawołał. — Ma na sobie czerwony kostium, w kratkę!
— Tutaj jej nie ma! — odkrzyknął pan Davies. — MoŜe zabrali ją do środka!
O nie, tylko nie Suzie — pomyślał Jim i zajrzał ponownie w dziurę w lodzie. Nie widział
niczego poza lodowatą chlorowaną wodą. MoŜe dziewczynę wyjmowano, choć nie mógł [ Pobierz całość w formacie PDF ]