[ Pobierz całość w formacie PDF ]

skierowałem się w stronę przyciągającego swym urokiem pejzażu. Ledwie zrobiłem
krok, gdy żywy jeszcze zębaty chwycił mnie za ramię i wycedził:
- A właśnie że nie! On tu zostanie i pojedzie na spotkanie z szefem. A jak będziesz
się wymądrzać, sam też pojedziesz, tolkienisto zasra...
Srebrzyste ostrze sztyletu błysnęło w powietrzu i palce, które aż do bólu ściskały
mnie za ramię, powoli się rozgięły.
Potem poczułem, jak ktoś mnie popycha.
- Ruszaj się!
Ton, jakim zostały wypowiedziane te słowa, nie pozostawił mi wyboru. Poza tym
nie miałem ochoty dłużej gawędzić z wilkołakami.
Ale, mój Boże, czyżby on znów kogoś zabił?!
- A ty byś wolał, żeby zabili ciebie? - burknął za moimi plecami Drakula.
Odwróciłem się gwałtownie. Sam nie wiem, kiedy przekroczyłem granicę dzielącą
dwa światy, ale zarówno posiadłość wilkołaków, jak i szpanerski zagraniczny
samochód wampirów zniknęły bez śladu.
Wokół rozpościerała się szara, jednolita przestrzeń: wyblakłe, jakby pochmurne
niebo, niczym nie przypominające nieba nocą; pod nogami cicho szeleszcząca trawa;
obok mnie drepczący z przejęciem Wowka, a za plecami ogromne zamczysko.
- Gdzie my jesteśmy?! - krzyknęliśmy jednocześnie.
- W fałdce świata, czwartym wymiarze, nazywajcie to jak chcecie - rzucił
rozdrażniony Drakula.
- A ten ze szramą też tak potrafi? - dociekał Wowka.
- Nie.
- Dlaczego?
- Dlatego! - uciął Czarny Płaszcz, po czym wrzasnął: - Idziemy!
* * *
Równym tempem podążaliśmy za żwawo kroczącym Drakulą. Poły płaszcza
powiewały za jego plecami. Nagle coś chrupnęło pod jego ciężkim obcasem, ale nie
zwrócił na to najmniejszej uwagi.
Wrota zamku były otwarte na oścież. Weszliśmy na dziedziniec. Rozejrzałem się
dookoła i wtedy do mnie dotarło, co tak naprawdę przez ten cały czas trzymało mnie
w napięciu (oczywiście pomijając wszechobecną szarość) - zdumiewająca cisza.
Oprócz sennego szelestu srebrzystej trawy i stukotu naszych kroków nie było słychać
absolutnie niczego - ani głosów, ani śpiewu ptaków. NI-CZE-GO!
- Skąd tu się wziął ten zamek? - zapytałem nieśmiało.
- Tutaj istnieje wszystko, co w zwyczajnym świecie zostało zburzone i zniszczone -
odrzekł Drakula, idąc w kierunku kolejnych drzwi.
- To twój dom?
- Można tak powiedzieć.
Nie zrobił najmniejszej uwagi na temat tykania jego wrażliwej osoby!
- W takim razie gdzie są hobbici w maskach przeciwgazowych? - Wowka nie
dawał za wygraną.
Drakula zatrzymał się tak gwałtownie, jak gdyby tuż przed nim wyrosła kamienna
ściana (o mało na niego nie wpadłem), a potem odwrócił się powoli.
- Kto?! - Ton, jakim zadał to pytanie, nie wróżył niczego dobrego ani Wowce, ani
jego hobbitom.
Co oczywiście nie skłoniło mojego szanownego kolegi do zastanowienia i jak
gdyby nigdy nic, ciągnął dalej:
- Nie pamiętam, jak się na nich mówi. W Van Helsingu po zamku biegali. Jeszcze
nimi taki dziwaczny garbus komenderował, jak mu było? Egan? A może to ktoś z
Ghost Busters?
Drakula podszedł do Wowki i wycedził przez zaciśnięte zęby:
- Zapamiętaj sobie: tu nie ma żadnych hobbitów w maskach przeciwgazowych,
Igorów ani seksownych wampirzyc! - Ale numer, wychodzi na to, że zna współczesną
kinematografię! - Czy wyraziłem się dostatecznie jasno?!
Wowka pospiesznie kiwnął głową, a gospodarz zamku, uzyskawszy pewność, że
nie usłyszy więcej głupich żartów, odwrócił się i ruszył przed siebie.
- A tych wszystkich fantastów ze Stokerem na czele powinno się wbijać na pal!
Wowka zakaszlał nerwowo. Chyba chciał powiedzieć coś  rozsądnego, miłego i
prawdziwego .
Zaczynałem podejrzewać, że ta wycieczka po zamku odrobinę się przeciągnie.
* * *
Co za ulga! Wycieczki nie było. Ponury jak diabli Drakula zaprowadził nas na
koniec jednego ze skrzydeł zamku. Weszliśmy do pokoju, w którym wisiały dziesiątki
przeróżnych eksponatów militarnych. Na pożegnanie rzucił:
- Możecie wybierać - i poszedł w cholerę.
Kątem oka spojrzałem na głośno zatrzaśnięte przez Drakulę drzwi.
Odchrząknąłem, a potem zacząłem się przechadzać wzdłuż ściany, oglądając broń z
zainteresowaniem. Czego tu nie było! Zachodnioeuropejskie średniowieczne kindżały,
miecze z asymetrycznymi rękojeściami, szable z purpurowymi temblakami, cienkie
sztylety... Potem wszelkiego rodzaju gwiazdy, trójzęby i inne rodzaje nietypowej broni
białej, a na samym końcu broń palna, między innymi pistolety PM i tetetki.
- Nie rozumiem - ożywił się milczący do tej pory Wowka. - Co mu nie pasuje w
tych fantastach? Stoker mu na odcisk nadepnął? W Drakuli przy tych palach taki
staruszek Abraham biega!
- Wowa! - Przerwałem oglądanie śmiercionośnych zabawek. - Czego ty znowu nie
rozumiesz? A tobie by się podobało, gdyby za pięćset lat jakiś fantasta napisał, że pod
koniec dwudziestego wieku żył niejaki Władimir Dan, maniak, degenerat i w ogóle
baran?
- Wtedy będzie mi już wszystko jedno!
- Jesteś pewien?
Wowa zrobił obrażoną minę.
- No dobra, Stoker to Stoker! A ode mnie czego chce ten koszmar z ulicy Wiązów?
Zażartowałem parę razy, a on mnie traktuje jak wroga narodu.
Ostrożnie odwiesiłem miecz, który przed chwilą oglądałem (ostrze długie? -
długie, proste? - proste, jelec jest? - jest; znaczy miecz. Na pozostałych szczegółach
broni białej się nie znam). Spojrzałem uważnie na Wowkę, dobierając w myślach
odpowiednie słowa.
- Jak by ci to powiedzieć... Czytałeś te dokumenty, które ci skopiowałem?
- Przejrzałem - beztrosko bąknął Wowa, wymachując innym mieczem i o mały
włos nie odrąbując sobie głowy. - No dobra! Nie miałem czasu!
Westchnąłem. Zadanie było trudniejsze niż przypuszczałem.
- Chodzi o to, że... nie wiem, który z tych dwóch jest prawdziwym Władem
Palownikiem, a który tylko udaje, ale Drakula jako postać historyczna to prawdziwy
bohater narodowy, który walczył o niepodległość swojego kraju. Co prawda
początkowo na tron Wołoszczyzny wynieśli go Turcy, ale potem... Gdybyśmy mieli
porównać historię Rumunii i Rosji, Wład Palownik był dla swojego narodu kimś, kim
dla nas są Minin i Pożarski razem wzięci. Na południowym wschodzie Rumunii do tej
pory istnieje miasto o nazwie Vlad Tepes. Myślisz, że ta nazwa zachowałaby się tak
długo, gdyby nic dla narodu nie znaczył? Z tego co wiem, imieniem Iwana Groznego,
który zresztą według legend uwielbiał czytać  Opowieść o wojewodzie Drakuli ,
żadnego miasta nie nazwano. A jeżeli nawet, teraz i tak nazywa się inaczej, dam
głowę!
Wowka jedną ręką zaczął pocierać podbródek, w drugiej wciąż trzymając miecz.
- A jeśli to wszystko, co mi opowiadałeś o tych okrucieństwach, to prawda? W
takim razie co z niego za bohater?
- Wowa, sam pomyśl - historia bywa zdradliwa. Po pierwsze wszystko, co można
znalezć w rękopisach, zostało napisane przez zwycięzców. Po drugie przypuśćmy
nawet, że to prawda. Gdybyśmy na to spojrzeli z punktu widzenia przeciętnego
obywatela, okazałoby się, że Sankt Petersburg jest miastem zbudowanym na kościach,
że Che Guevara to zwyczajny terrorysta, taki sam jak ben Laden czy al-Chattab, a
Juliusz Cezar to niegodziwiec, który - co można wyczytać w jego dziele  O wojnie
galijskiej - brał zakładników podczas swych podbojów, tak samo zresztą, jak pózniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl