[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pytanie brzmiało:  Czy wypytywali cię o nas?"
- Tak - odparła spokojnie, nie podnosząc wzroku znad talerza. -
Opowiadali o wczorajszym balu i o furorze, jaką zrobiła Tessa w swojej
nowej sukience.
RS
45
Wiedziała, że ten unik był tchórzostwem, ale obawiała się, że nie zdoła
powtórzyć pytań Tessy i po prostu zbyć ich uśmiechem. A gdyby chciała o
tym porozmawiać na poważnie, to na pewno nie teraz i nie tutaj. Zresztą na
takie rozmowy było jeszcze za wcześnie. Poza tym Tom i Tessa mogliby
wpaść na pomysł, żeby jeszcze raz się z nimi pożegnać, a nie chciała zostać
przez nich zaskoczona w trakcie tak poważnej dyskusji z Simonem.
- Nadal chcesz jechać na Lido? - zapytała, dopiero teraz podnosząc
wzrok.
Zakładała, że jeśli Simon dostrzeże w jej oczach jakieś wahanie, pomyśli,
że nie jest pewna, czy chce spędzić z nim dzień.
- Oczywiście... jeśli ty chcesz. Masz siłę na taką rowerową wycieczkę?
- Myślisz, że jesteś lepszym rowerzystą ode mnie? - Czuła, że budzi się
w niej duch rywalizacji. - Nic mi o tym nie widomo, żebyś umiał jezdzić. -
Popatrzyła na niego z wyzwaniem w oczach.
- Będziesz się musiała sama o tym przekonać - odparł, a jej od razu
zrobiło się lżej na sercu.
Patrzyła na wesołe iskierki w jego oczach, i myślała, że jeśli nadal są w
stanie żartować, to może nie jest jeszcze dla nich za pózno.
- Wezmy się lepiej do śniadania.
- Ja też cię nigdy nie widziałem na rowerze. I pamiętaj o kostiumie
kąpielowym. Na pewno uważasz, że pływasz lepiej niż ja, więc może
zechcesz się o tym przekonać. - W oczach Simona błyszczało wesołe
wyzwanie.
- Myślę, że mogłabym się postarać - odparła, próbując sobie
przypomnieć, kiedy ostatnio pływali razem?
To było chyba w hotelowym basenie, na Gold Coast, w czasie ich
króciutkiego miesiąca miodowego.
Przypomniała sobie wesołe chlapanie w wodzie, które trudno było
nazwać pływaniem. Zresztą wtedy i tak głównie się śmiali i całowali.
Naprawdę dużo się śmiali. Może dzisiaj na plażach Lido uda im się choć w
części odnalezć tamtą beztroskę i radość z bycia razem? O ile to w ogóle
jeszcze jest możliwe...
RS
46
Rozdział piąty
Lido to długa, wąska wyspa, oddalona od Wenecji zaledwie kilkanaście
minut drogi vaporetto przez lagunę. Kiedy tam dopłynęli, powitała ich bujna
zieleń drzew, tak rzadko widywanych w Wenecji. Wzdłuż wybrzeża
ciągnęła się zwarta linia hoteli z czerwonymi dachami i liczne domy z
apartamentami dla turystów, nad którymi górował ogromny budynek
Mauzoleum z zieloną kopułą. Ale po pobycie w Wenecji, której ulice były
zamknięte dla ruchu kołowego, najbardziej zaskakujące wydało im się to, że
ulice są pełne samochodów i autobusów.
Stawiając stopę na lądzie, Annabel poczuła dreszcz emocji i
oczekiwania. Jeszcze tydzień temu nie uwierzyłaby, że ona i Simon będą
razem spędzać dzień na plażach włoskiego kurortu.
Miała na sobie białą, prostą bluzkę bez rękawów i luzne spodnie do
kostek, a pod spodem bikini w kwiatki. Kupiła je tuż przed wyjazdem do
Wenecji i, prawdę mówiąc, nie przypuszczała, że nadarzy się okazja, by je
założyć. Niechętnie myślała o tym, że będzie się musiała rozebrać na plaży i
czuła się nieswojo, bo od dawna żaden mężczyzna nie oglądał jej w tak
skąpym stroju. Od czasu rozstania z Simonem mocno schudła i obawiała
się, że wyda mu się za chuda i za blada.
Simon także wiele sobie obiecywał po wspólnej wyprawie na Lido. Miał
nadzieję, że będą się dobrze bawić, i liczył na to, że Annabel przypomni
sobie dawne beztroskie czasy, kiedy byli razem szczęśliwi. Nie było rzeczy,
której by nie zrobił, żeby naprawić to, co się między nimi popsuło i
odzyskać jej miłość. A ponieważ śniadanie minęło w miłej atmosferze, w
jego sercu ożyła nadzieja.
- Poczekaj, zapytam, gdzie możemy wypożyczyć rowery - powiedział i
zaczepił chłopaka, który nie wyglądał na turystę.
Zadał pytanie po włosku, a chłopak najwidoczniej wziął go za rodaka, bo
mocno gestykulując, zaczął wyrzucać z siebie słowa z taką prędkością, że
chyba tylko Włoch mógł go zrozumieć. Kiedy skończył, Simon
podziękował i chwyciwszy Annabel za rękę, pociągnął ją we wskazanym
przez niego kierunku.
- Wypożyczalnia jest tuż za rogiem - wyjaśnił, przepychając się między
ludzmi, którzy zdawali się poruszać we wszystkie strony jednocześnie.
- Straszny tu tłok. Najwidoczniej wszyscy korzystają z ładnej pogody.
- O tej porze roku na Lido jest zawsze tłoczno. Hej, uważaj! - Simon
chwycił Annabel za ramiona i gwałtownie szarpnął do tyłu. - Nie
zapominaj, że tu jeżdżą samochody.
RS
47
- Wiem, ale kierowcy zupełnie nie zwracają uwagi na pieszych.
W ciągu zaledwie kilku dni spędzonych w Wenecji, której ulice są
zamknięte dla ruchu kołowego, Annabel zdążyła się już odzwyczaić od
tego, że musi uważać na samochody, motory i skutery.
Dziesięć minut pózniej oboje mieli już rowery. Annabel dostała
normalnych rozmiarów damkę, a Simon wybrał sobie ogromne, błyszczące
czerwonym lakierem dziwadło. Specjalnie wzięli dziś ze sobą plecaki, żeby
mieć wolne ręce. Założyli je więc na plecy i ustawili się z rowerami na
poboczu drogi.
- Pojedziemy na południe - oznajmił Simon, przejmując dowodzenie.
- Nie wiedziałam, że znasz te drogi - zdziwiła się Annabel. Założyła
czapkę z daszkiem, żeby zasłonić twarz przed słońcem.
- Wczoraj wieczorem przejrzałem mapę i przewodnik - powiedział, a ona
wsiadła na rower, ucieszona, że wcale nie tkwił w barze, tylko planował
wycieczkę. Ruszyła, odrobinę się zachwiała, a Simon zawołał za nią, żeby
trzymała się pobocza. Poczuła przypływ euforii połączony z uderzeniem
adrenaliny.
- No dalej, Simon, czemu stoisz? - zawołała uśmiechnięta, oglądając się
za siebie, i od razu straciła równowagę.
- Przyglądałem się, co robisz. Będę jechał za tobą. Kiedy ponownie się
obejrzała, Simon był tuż za nią. %7łałowała, że nie czuje się trochę pewniej na
rowerze, bo on, tak jak się spodziewała, jezdził jak zawodowiec. Nie bardzo
ją to zdziwiło, bo przecież wszystko robił doskonale. Obojętne, czy
prowadził samochód czy naprawiał bezpieczniki, czy też smażył na grillu
steki w niedzielny wieczór. W wodzie radził sobie równie dobrze. Nurkował
też w kanałach, ratując tonących. Annabel była przekonana, że także na
rejsie czuł się jak ryba w wodzie.
Poczuła się beznadziejna. Nie znała się na niczym poza swoją pracą.
Poświęcała jej cały swój czas i rzadko kiedy pozwalała sobie pójść do kina
czy przeczytać jakąś powieść. Była za bardzo pochłonięta pracą. O wiele za
bardzo.
Tuż obok nich przejechał rozpędzony samochód. Annabel zachwiała się i
walcząc o utrzymanie równowagi, postanowiła choć na chwilę porzucić
smutne rozmyślania.
Dzień był naprawdę wyjątkowo piękny. Robiło się coraz cieplej, słychać
było śpiew ptaków, pisk hamulców i warczenie autobusów. Zupełnie inaczej
niż w Wenecji. Od czasu do czasu mijali innych rowerzystów i wtedy
wszyscy do siebie wesoło machali. Było naprawdę miło. Szkoda, że kiedy
byli małżeństwem, nie spędzali czasu w ten sposób. To takie przyjemne, nic
RS
48
nie robić i po prostu cieszyć się z tego, że jest się razem. Ciągle tylko
pracowali, a jeśli mieli jakąś wolną chwilę, starali się ją spędzać z
dzieckiem.
Może z czasem zrozumieliby, że nie o to chodzi i nauczyliby się... gdyby
mieli taką szansę. Gdyby ich świat nie zawalił się tak nagle, grzebiąc pod
gruzami ich małżeństwo.
Znowu zabroniła sobie o tym myśleć. Nie dzisiaj.
- Aadne domy - zawołała, licząc, że może pózniej uda się im [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl