[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nawzajem.
W zielonych oczach Daali zalśnił taki chłód, że przez chwilę zdawały się lodowatobłękitne.
- W takim razie sugeruję, żebyś rozliczył się z nimi osobiście, przywódco Fel. - Odstawiła
ze szczękiem szklankę na stolik - tak gwałtownie, że płyn rozprysnął się po blacie. - W razie czego
mogę cię skontaktować z całkiem niezłym łowcą nagród, który z miłą chęcią zrobi porządek z tymi
twoimi...
Jak przyjrzał się jej z namysłem.
- Nie zamierzasz przerwać swojej krucjaty przeciwko Jedi? - spytał. - Nawet wiedząc, że to
wszystko zostało ukartowane przez moffów?
Daala przyjrzała mu się zmrużonymi w szparki oczami.
- Możesz być pewien, że rozprawienie się z Jedi leży w moim własnym interesie,
przywódco Fel, i na pewno nie nazwałabym tego krucjatą. Najwyższy czas, żeby ktoś przywołał ich
do porządku i ukrócił ich ciągłe próby objęcia władzy.
- Objęcia władzy? - powtórzył z niedowierzaniem Jag. - Naprawdę sądzisz, że Jedi zależy na
władzy?
- Przywódco Fel, wiesz, kim są Sithowie? To eks-Jedi, którym przewróciło się w głowach -
stwierdziła sarkastycznie Daala. - Jak myślisz, czemu co rusz mamy do czynienia z jakimś
Mrocznym Lordem?
Jag pokręcił z niesmakiem głową.
- Pani admirał, przykro mi, ale myli się pani - westchnął. - Sithowie to realne zagrożenie.
Istnieją, a jedynymi, którzy mogą ich powstrzymać, są Jedi.
- Cóż, przynajmniej zgadzamy się w dwóch punktach - skwitowała Daala. - Sithowie są
prawdziwi... i są zagrożeniem. - Zerknęła znów na chronometr i ruszyła do drzwi. - Jeśli jednak
naprawdę chcemy się przed nimi uchronić, to właśnie Jedi powinniśmy mieć na oku. Historia
pokazała to już nieraz.
ROZDZIAA 18
Kazała na siebie mówić Abeloth. Mieszkała w jaskini na zboczu wulkanu - ponoć tam
rośliny nie były tak żarłoczne - i kochała wodę. Każdego poranka prowadziła ich grupę na brzeg
szkarłatnej rzeki, w której pływali i pluskali się całymi godzinami. Potem wyczerpani i zadowoleni
wychodzili na brzeg i wygrzewali się na plaży w towarzystwie jaszczurów drendek, które
uwielbiały wylegiwać się na słońcu. A kiedy tak odpoczywali, nikt z nich nie musiał się martwić o
węgorzorośle wysuwające z nurtu swe macki i chwytające ich podstępnie za kostki ani purchławce,
przesycające powietrze chmurami trującego pyłu, ani też o roje żarłocznych szczękosfer,
pojawiających się jakby znikąd. Kiedy Abeloth była w pobliżu, rośliny nigdy nie atakowały.
Vestara wiedziała, że powinno ich to było zaniepokoić, ale nie przejmowała się tym zbytnio.
W rzeczywistości była zbyt wdzięczna za rozwiązanie ich problemu, żeby sobie tym zawracać
głowę. Morale w oddziale Sithów było znów na tyle silne, że postanowili rozdzielić się na grupy i
przez co najmniej kilka godzin dziennie poszukiwać Statku. A ponieważ patrole wymagały od nich
maksymalnego skupienia i czujności, nikt nie miał głowy zastanawiać się, dlaczego właściwie
obecność Abeloth gwarantuje im bezpieczeństwo. Kiedy Sithowie widzieli, jak podłoże nagle
zaczyna wypełzać im spod stóp albo słyszeli wrzaski towarzyszy, opryskanych niespodziewanie
kwasem z kielicha pięknego, białego kwiatu, nie myśleli o niczym innym poza powrotem pod
opiekuńcze skrzydła Abeloth.
Tym razem Vestara poczuła wezwanie Lady Rhei na długo przed wschodem słońca.
Obejrzała się na Ahriego, wciąż leżącego na wznak u jej boku. Miał zamknięte oczy, a lazurowy
odcień, jakiego nadało jego bladoniebieskiej skórze słońce tej dziwnej planety czynił go tylko
jeszcze bardziej pociągającym. Vestara westchnęła w myśli, wdzięczna Lady Rhei za sugestię, że
powinna spędzać ze swoim przyjacielem więcej czasu. W jego towarzystwie dobrze się czuła, a ich
komitywa cieszyła i Mistrza Ahriego; Xal wreszcie przestał regularnie spuszczać swojemu
nieszczęsnemu uczniowi lanie. Vestara nie przejmowała się nawet zbytnio faktem, że Xal chciał
wykorzystać ich przyjazń do szpiegowania Lady Rhei. Tak długo, jak był przekonany, że może
mieć jakiś pożytek z ich znajomości, nie będzie szukał zemsty na Vestarze, która sprowadziła ich w
to miejsce.
Nie otwierając oczu, Ahri wymamrotał:
- Wcześnie cię dziś wzywa. Wybieramy się gdzieś daleko?
- Nic mi o tym nie wiadomo - bąknęła Vestara. Lady Rhea ostrzegała ja przed podobnymi
niewinnie brzmiącymi pytaniami. Wiedziała, że Xal będzie chciał sprawdzić, czy Ves zamierza
omawiać z Ahrim plany własnej Mistrzyni. - Lady Rhea wciąż utrzymuje, że Statek ukrywa się po
drugiej stronie jaskini.
Ahri otworzył oczy, już całkiem rozbudzony, i podparł się na łokciu.
- A ty? Jak sądzisz?
- Sądzę, że powinniśmy się pospieszyć - skwitowała. Wiedziała, że tak naprawdę jej
przyjaciel chce wiedzieć, czy jeszcze wyczuwa Statek, ale pamiętała, że Lady Rhea poleciła jej
dochować tajemnicy. Miała utrzymywać, że nie wyczuwa śladu obecności Statku od chwili, kiedy
dotarli do jaskini Abeloth. Złapała szatę Ahriego i rzuciła mu. - Jeśli znów się spóznimy, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl