[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zdobyczą byłyby te zwoje dla uczonych! Wszystko zniszczone!
Elryk wzruszył ramionami.
 Do Otchłani z mędrcami. Dla mnie posiadały one wartość wprost nieoce-
nionÄ…!
Smiorgan poÅ‚ożyÅ‚ dÅ‚oÅ„ na ramieniu przyjaciela, lecz Melnibonéanin strzÄ…snÄ…Å‚
jÄ… ze swego barku.
125
 Miałem nadzieję. . .
Smiorgan przechylił swą łysą głowę.
 Sądząc po odgłosach, gadokształtni weszli za nami do budynku.
Uciekinierzy usłyszeli odległy, dziwnie brzmiący tupot stóp dochodzący z jed-
nego z korytarzy znajdujÄ…cych siÄ™ za ich plecami.
Grupka przyjaciół, idąc jak mogła najciszej, przebrnęła przez porwane zwoje
i zagłębiła się w korytarz widniejący po drugiej stronie sali. Prowadził on ostro
pod górę.
Nagle ujrzeli przed sobą światło słoneczne.
Elryk rozejrzał się uważnie.
 Korytarz przed nami zapadł się i sądząc z wyglądu, przejście jest zataraso-
wane. Powstała jednak dziura w dachu, więc może uda nam się przez nią uciec.
Wspięli się na zwalone kamienie, spoglądając niespokojnie dokoła, czy nie
widać prześladowców.
W końcu wydostali się na główny rynek miasta. Na przeciwległym jego krań-
cu widzieli stopy olbrzymiego posÄ…gu wznoszÄ…cego siÄ™ teraz wysoko ponad ich
głowami.
Na wprost przyjaciół znajdowały się dwie dziwaczne budowle, które, w prze-
ciwieństwie do pozostałych, przetrwały przez wieki absolutnie nietknięte. Kon-
strukcje te miały kształt kopulasto sklepionych wielościanów, a wykonane były
z jakiegoś podobnego do szkła materiału, rozszczepiającego światło słoneczne.
Z wnętrza budynku-biblioteki uciekinierzy słyszeli gadokształtnych wojowni-
ków schodzących jakimś korytarzem.
 Poszukamy schronienia w bliższej z tych kopuł  postanowił Elryk. Ru-
szył truchtem przed siebie, przewodząc reszcie kompanii.
Pozostali pobiegli jego śladem w stronę ziejącego otworu o nieregularnym
kształcie.
Skoro jednak znalezli się w środku, zawahali się. Przysłaniali rękami oczy
i mrużyli je, by móc odnalezć właściwą drogę.
 To cały labirynt luster!  wydusił z siebie Smiorgan.  Na bogów, nigdy
nie widziałem lepszego. Zastanawiam się, jaką miał pełnić funkcję?
Korytarze zdawały się prowadzić we wszystkich kierunkach  a może były to
tylko odbicia przejścia, w którym się znajdowali. Elryk ostrożnie począł zagłębiać
się w labirynt. Pozostała piątka ruszyła jego śladem.
 Wyczuwam w tym magiÄ™  mruknÄ…Å‚ Smiorgan, idÄ…c za Melnibonéaninem.
 Ciekawe, czy zapędzono nas w jakąś pułapkę?
Elryk dobył miecza. Czarna klinga zaszemrała cicho, jak gdyby gderliwie.
Nagle wszystko wokół zadrżało. Kontury znajdujących się w labiryncie ludzi
uległy rozmyciu.
 Smiorgan! Książę Avanie!
126
Melnibonéanin sÅ‚yszaÅ‚ szemrzÄ…ce wokół gÅ‚osy, nie należaÅ‚y one jednak do
jego towarzyszy.
 Hrabio Smiorganie!  krzyknął Elryk, lecz wówczas zwalista postać wy-
spiarza znikła zupełnie i ostatni cesarz Jasnego Imperium został sam.
Rozdział 6
Elryk odwrócił się i nagle oślepiła go łuna czerwonego blasku.
Chciał zawołać swych przyjaciół, lecz jego głos zabrzmiał niczym posępne
zawodzenie, jak gdyby drwiÄ…c sobie z niego.
Próbował się poruszyć, lecz nie wiedział, czy cały czas tkwi w tym samym
miejscu, czy też przeszedł już tuzin kilometrów.
Nagle spostrzegł, że o kilka kroków od niego znajduje się jakaś postać, jak-
by przesłonięta zasłoną zrobioną z wielobarwnych, przezroczystych klejnotów.
Melnibonéanin ruszyÅ‚ naprzód, by zerwać caÅ‚uny, lecz ten zniknÄ…Å‚ nagle i albinos
zatrzymał się w pół kroku.
Patrzył na czyjeś oblicze przepełnione bezbrzeżnym smutkiem.
Twarz ta była podobna rysom albinosa, pominąwszy fakt, że stojący przed
Elrykiem mężczyzna miał normalną karnację i czarne włosy.
 Kim jesteÅ›?  spytaÅ‚ Melnibonéanin stÅ‚umionym gÅ‚osem.
 Mam wiele imion. Jedno z nich brzmi Erekosë. ByÅ‚em już wieloma ludzmi.
A może jestem nimi wszystkimi jednocześnie.
 Przecież wyglądasz jak ja!
 Jestem tobÄ….
 Nie!
W oczach zjawy, przyglądających się ze współczuciem Elrykowi, zalśniły łzy.
 Nie opłakuj mnie!  krzyknął albinos.  Nie potrzebuję twojej litości.
 Możliwe, że płaczę nad sobą, bo znam nasze przeznaczenie.
 Czym ono jest?
 Nie zrozumiałbyś tego.
 A jednak chcę usłyszeć.
 Zapytaj swoich bogów. Elryk uniósł miecz.
 Nie! Ty mi to powiesz!  powiedział ostro.
Zjawa zniknęła.
Elryk się wzdrygnął. Nagle korytarz napełnił się tysiącami podobnych istot.
Każda z nich szeptała inne imię i nosiła różniące się od pozostałych szaty. Lecz
128
wszystkie miaÅ‚y twarz Melnibonéanina, chociaż niekoniecznie tego samego kolo-
ru.
 Odejdzcie!  krzyknÄ…Å‚ Elryk.  Och, bogowie, co to za miejsce?  Na
rozkaz albinosa wszystkie mary zniknęły.
 Elryku?
Melnibonéanin odwróciÅ‚ siÄ™ z rÄ™kÄ… na mieczu. Jednak za nim staÅ‚ książę Avan
Astran ze Starego Hrolmar. Vilmirianin dotknął własnej twarzy trzęsącymi się
palcami, lecz przemówił w miarę opanowanym głosem.
 Muszę ci wyznać, że chyba zaczynam tracić rozum. . .
 Co widziałeś?
 Wiele rzeczy. Nie potrafię ich opisać.
 Gdzie sÄ… Smiorgan i reszta?
 Zapewne każdy poszedł w inną stronę, podobnie jak my.
Elryk wzniósł Zwiastuna Burzy i z całej siły uderzył ostrzem o kryształową
ścianę. Czarny Miecz jęknął, lecz ściana przesunęła się nieco.
Przez powstałą szczelinę Elryk dostrzegł światło zwykłego dnia.
 Tędy, książę Avanie! Jest przejście!
Avan, zaskoczony, ruszył za nim i obaj wydostali się z lustrzanego labiryntu
na główny rynek R lin K ren A a.
Ku ich wielkiemu zdziwieniu panował tu zgiełk. Wozy i rydwany tłoczyły się
na placu. Z jednej strony wznosiły się stragany. Ludzie spokojnie przechadzali
się, a Nefrytowy Człowiek nie górował już nad miastem. W tym świecie w ogóle
nie było Nefrytowego Człowieka.
Elryk przyjrzał się twarzom przechodniów. Miały one wszystkie cechy ludu
Melniboné. Jednak na obliczach tych malowaÅ‚ siÄ™ jakiÅ› obcy wyraz, którego albi- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl