[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wyśmienicie. - Tuf ponownie zasiadł w fotelu. - Jak
tylko wejdzie w \ycie porozumienie o zawieszeniu broni na okres
jednego roku, zacznę obsypywać S'uthlam nasionami manny.
- Nie tak szybko - wtrąciła się Tolly. Ogarnęło ją
wspaniałe uczucie lekkości i triumfu. Dzięki Tufowi wojna
zakończyła się, zanim się na dobre zaczęła, i S'uthlam miał
zapewniony cały rok spokoju. Jednak Przewodnicząca Rady Planety
zachowała dość rozsądku, by nie dać się całkowicie porwać
entuzjazmowi. - Wszystko to wygląda bardzo ładnie, ale zanim
przystąpisz do obsiewania całej planety, musimy dokładnie
zbadać tę twoją roślinkę. Najpierw zajmą się nią biotechnicy i
ekolodzy, a potem Rada Planety zamówi nowe prognozy. Myślę, \e
miesiąc nam wystarczy. Aha, w dalszym ciagu obowiązuje to
wszystko, o czym ci wcześniej mówiłam: nie myśl, \e sypniesz
nam trochę nasion i znikniesz w sinej dali. Tym razem
zostaniesz przynajmniej do końca rozejmu, a mo\e nawet trochę
dłu\ej, dopóki nie nabierzemy pewności, ile naprawdę jest wart
twój najnowszy cudowny pomysł.
- Niestety, obawiam się, \e w innych rejonach galaktyki
czekają na mnie nie cierpiące zwłoki obowiązki - odparł Tuf. -
W tych warunkach roczna zwłoka jest nie do pomyślenia ani
nawet miesięczna, o której była pani łaskawa wspomnieć na
wstępie.
- Chwileczkę, do cholery! - wybuchła Tolly Mune. - Nie
mo\esz tak po prostu...
- Oczywiście, \e mogę - przerwał jej Haviland Tuf.
Przeniósł znaczące spojrzenie na posłów sprzymierzonych planet,
a następnie skierował je znowu na siwowłosą kobietę. - Pozwoli
pani, i\ zwrócę jej uwagę na pewien oczywisty fakt: między
S'uthlam a jego nieprzyjaciółmi istnieje w tej chwili krucha
równowaga sił, "Arka" zaś stanowi przera\ające narzędzie
zagłady, zdolne niszczyć całe planety. Co prawda, mogę u\yć jej
w celu sprowadzenia zagłady na wrogów S'uthlam, ale równie
prawdopodobna jest tak\e odwrotna sytuacja.
Tolly Mune poczuła się nagle tak, jakby ktoś uderzył ją z
całej siły w \ołądek.
- Czy ty... Tuf, czy ty nam grozisz? Nie mogę w to
uwierzyć. Czy grozisz nam, \e skierujesz "Arkę" przeciwko
S'uthlam?
Strona 28
639
- Ja tylko uświadamiam pani, co mo\e się stać, choć, rzecz
jasna, wcale nie musi - odparł gospodarz doskonale obojętnym
tonem.
Dax chyba wyczuł jej wściekłość, gdy\ zasyczał
przerazliwie. Tolly Mune stała jak sparali\owana, bezsilnie
zaciskając pięści.
- Nie \ądam wynagrodzenia za moje usługi w charakterze
mediatora oraz in\yniera ekologa, ale wymagam, aby spełniono
kilka moich \yczeń - ciągnął Tuf. - Sprzymierzone planety
zapewnią mi coś w rodzaju ochrony osobistej; będzie to
niewielki zespół okrętów wojennych, jednak dysponujący na tyle
du\ą siłą ognia, aby odeprzeć ewentualny atak na "Arkę" ze
strony Flotylli Planetarnej oraz odprowadzić mnie poza granice
układu Sulstar, kiedy ju\ zakończę swoją misję. Z kolei
S'uthlamczycy wyra\ą zgodę na pobyt tej małej floty w swoim
systemie słonecznym, kładąc w ten sposób kres moim obawom.
Je\eli którakolwiek ze stron naruszy warunki rozejmu, musi mieć
pełną świadomość, \e w ten sposób sprowokuje mnie do okrutnego
odwetu. Niezbyt łatwo ulegam gwałtownym uczuciom, ale kiedy ju\
ktoś wywoła mój gniew, wówczas przera\am samego siebie. Kiedy
minie jeden rok standardowy, będę ju\ daleko stąd, wy zaś
mo\ecie wówczas rzucić się sobie do gardeł, skoro taka będzie
wasza wola. Ja jednak mam nadzieję, i\ tym razem przedsięwzięte
przeze mnie kroki oka\ą się na tyle skuteczne, \e wszelkie akty
agresji stracą jakikolwiek sens.
Pogłaskał Daxa po gęstym futrze, kocur zaś powoli
przenosił z twarzy na twarz spojrzenie swoich złocistych oczu.
Tolly Mune poczuła, jak ogarnia ją przenikliwy chłód.
- Narzucasz nam pokój - stwierdziła.
- Tylko chwilowo - zripostował Tuf.
- Narzucasz nam te\ ostateczne rozwiązanie naszych
problemów, zupełnie nie troszcząc się, co o nim myślimy.
Tym razem nie uzyskała \adnej odpowiedzi.
- Wydaje ci się, \e kim ty właściwie jesteś, do wszystkich
diabłów?! - wrzasnęła, dając wreszcie upust wzbierającej w niej
wściekłości.
- Jestem Haviland Tuf i straciłem ju\ cierpliwość dla
S'uthlam i jego mieszkańców - odparł spokojnie.
Kiedy konferencja dobiegła końca, Tuf odwiózł ambasadorów
do ich promu; Tolly Mune nie skorzystała z jego uprzejmości.
Przez długie godziny błąkała się samotnie po "Arce",
zziębnięta, zmęczona, ale niestrudzona.
- Kufel! - wołała ze szczytu ruchomych schodów. - Chodz
tu, Kufelku! - wykrzykiwała w głąb pogrą\onych w ciemności
korytarzy. - Tutaj jestem, kotku! - nawoływała za ka\dym razem,
kiedy zza zakrętu dobiegał jakiś szmer, ale okazywało się, \e
to tylko zamykające się lub otwierające drzwi, jakaś
samonaprawiająca się maszyna albo któryś z kotów Tufa. -
Kuuuufeeeel!!! - wrzeszczała co sił w płucach w miejscach,
gdzie zbiegało się kilka lub kilkanaście korytarzy, a jej głos
odbijał się od metalowych ścian i wracał martwym echem.
Nigdzie nie natrafiła na \aden ślad po swoim kocie.
Przez cały czas kierowała się w górę, w związku z czym po
Strona 29
639
pewnym czasie dotarła do skąpo oświetlonego, centralnego
korytarza, biegnącego przez całą długość gigantycznego statku;
był to przera\ający swymi rozmiarami, trzydziestokilometrowy
tunel, którego sklepienie ginęło w mroku, wzdłu\ obu ścian
stały natomiast du\e i małe zbiorniki słu\ące hodowli tkanek
oraz klonowaniu organizmów. Wybrała na chybił-trafił kierunek i
ruszyła przed siebie, od czasu do czasu głośno wołając kota.
Wreszcie odpowiedziało jej ciche, niepewne miauknięcie.
- To ty, Kufel? Kici, kici.
Kolejne miauknięcie. Gdzieś z przodu. Przyspieszyła kroku, a
po chwili pędziła co sił w nogach.
Z cienia rzucanego przez wykonany z plastostali zbiornik
co najmniej dwudziestometrowej wysokości wyłonił się Haviland
Tuf z pomrukującym Kuflem w objęciach.
Tolly stanęła jak wryta.
- Znalazłem pani kota - oznajmił Tuf.
- Widzę - odparła lodowatym tonem.
Właściciel "Arki" ostro\nie podał jej wielkiego, szarego
kocura; przy okazji musnął rękami jej okryte materiałem
kombinezonu ramiona.
- Przekona się pani, \e nie poniósł \adnego szwanku na
zdrowiu - ciagnął Tuf. - Pozwoliłem sobie poddać go dokładnemu
badaniu, aby upewnić się, \e nie spotkało go nic złego, i
stwierdziłem, i\ znajduje się w doskonałej formie. Proszę sobie
jednak wyobrazić moje zdumienie, kiedy okazało się, \e
wszystkie nadzwyczajne ulepszenia bioin\ynieryjne, o których [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl