[ Pobierz całość w formacie PDF ]

"Czytam waszą książkę. Strasznie śmiesznie to wszystko opisaliście i tyle wspomnień przychodzi, gdy się to czyta. -
Bardzo zajmujące..."
Widocznie Komendant czytał książkę bez znudzenia, gdyż była już otwarta w połowie swej grubości.
Zdrętwiałem z zadowolenia i ledwie zdołałem odpowiedzieć:
"Panie Marszałku, ja to co dzień trochę pisałem w polu, a obecnie to rozwinąłem".
Pan Marszałek, słuchając mych wyjaśnień, przesiadł się do dużego stołu i zaczął wydawać rozkazy w sprawach
służbowych.
Wychodząc, zerknąłem jeszcze raz na moją książkę, którą czytał przecież sam Komendant!
163
CHWILA ZNU%7łENIA
Dnia 27 września 1932 roku meldowałem się, na rozkaz Pana Marszałka, o godzinie szóstej i pół wieczorem, w
Inspektoracie. Komendanta zastałem w drugim gabinecie, skurczonego przy
stoliku do pasjansa.
Nie jest blady, ale ma wypieki pod oczami, które zapadłe, błyszczą niezdrowym ogniem. Ubrany jest Komendant w
zielonkawy sweter, na nogach ma pantofle.
Melduję się, potem, na znak ręką Komendanta, siadam przy
dużym stole.
Komendant ogląda się na mnie, mówiąc głosem zmęczonym
i przerywanym:
"Zastaje mnie pan w gorączce... Nietypowa grypa...
Dreszcze miałem, że aż świat się trząsł... Bólów gardła ani łamania w nogach nie mam, ale to grypa... (Tu kaszel
meczący chwyta Komendanta)... Tak, jestem biedny, ale trudno, trzeba zgodzić się na wszystko... (Po chwili milczenia,
odwrócony do ściany, prawie tyłem do mnie).
Ja dziś was wezwałem, żeby u was sprawdzić rzeczy, które
wam zadałem"...
Po ukończeniu części urzędowej meldunku, czułem potrzebę powiedzenia Komendantowi czegoś pokrzepiającego, nie
mogłem jednak ubrać tego, ze względu na służbowy meldunek, w formę bardziej serdeczną, jak: "Panie Marszałku,
życzę posłusznie
zdrowia".
Aż przeraziłem się, tak wyszło to jakoś sztywno, nieudolnie,
po feldfeblowsku.
Widocznie jednak ton mego głosu oddał dobrze intencję życzenia, bo Komendant nagle rozjaśnił się i odwrócił do
mnie, mówiąc: "Tak, moje dziecko, życzcie mi zdrowia, bo bez zdrowia już dużo nie zrobię. Ja nie rnoge już co dzień
pracować"...
"Panie Marszałku, może w takim razie wyznaczyć sobie trzy dni w tygodniu pracy, a resztę czasu odpoczywać, póki nie
będzie lepiej", zauważyłem.
"Właśnie, ja to samo myślę, ale kiedy będzie lepiej - nie
wiem", cicho, w zamyśleniu powiedział Komendant, dając mi znak, bym odszedł.
Jeszcze nigdy nie widziałem Komendanta w takim przygnębieniu.
MELDUNKI W SPRAWIE PEZENIESIENIA GENERAAA WOAKOWICKIEGO
Na dzień 21 pazdziernika 1932 roku zostałem wezwany do Inspektoratu.
Gdy zameldowałem się, w myśl rozkazu, o godzinie 13, Pan Marszałek siedział w kurtce strzeleckiej w drugim
gabinecie przy stoliku do stawiania pasjansa. Na stoliku, prócz kart, leżało na boku małe serduszko z czekolady i jakiś
obrazek.
Siadam przy wielkim stole, po czym Pan Marszałek wydaje mi rozkazy przez czas dłuższy. Między innymi każe
wezwać na dzień następny do siebie generała .brygady Wołkowickiego, dowódcę 27 dywizji.
W czasie mówienia Komendant często kaszle, nie mogąc pozbyć się dużej ilości flegmy.
Skarży się przy tym, że od pewnego czasu gorączkuje. Właściwie to gorączka zaczęła się od wyjazdu do .Wilna.
Dziwne jest słyszeć z ust Pana Marszałka zdanie: ,,Wilno mi zaszkodziło".
To powiedzenie jest o tyle wyjątkowe, że Komendant w chwilach dobrego humoru nazywa Wilno - stolicą świata.
Toteż w tymże gabinecie wisi obraz przedstawiający Pana Marszałka, w towarzystwie generała Zmigłego, na wysokiej
górze, wydającego rozkazy zdobycia widnego w dali Wilna. Pod obrazem znowu jest położony na specjalnym stole
pięknie wykonany teren plastyczny, przedstawiający miasto Wilno z okolicą.
Wszystko to, co przypomina kochane miasto Wilno, znajduje się w ulubionym gabinecie Pana Marszałka. Wilno - dla
164
165
Pana Marszałka jest najpiękniejszym miastem, a Wilnianie - najpewniejszymi i najsympatyczniejszymi z ludzi.
Dlatego też zdziwiłem się niepomiernie, gdy Komendant powiedział, że Wilno Mu "zaszkodziło".
Właściwie to Pan Marszałek nie gorączkuje, lecz ma stan podgorączkowy, wynoszący po południu 37,6 do 37,8 stopni.
Stąd może, mimo zmęczenia częstym kaszlem, wydaje się, że Komendant wygląda dobrze i rześko, gdyż oczy Jego
błyszcza od gorączki.
"Najgorzej - mówi Pan Marszałek - że Jagódka gorączkuje tak samo, jak ja. Wandzia jest zdrowa".
Krótkim omówieniem stanu zdrowia obydwóch córek zakończa Komendant rozmowę. Przy mym odejściu podaje mi
rękę.
Na drugi dzień, 22 pazdziernika, gdy zameldowaliśmy się z generałem Wołkowickim u Pana Marszałka, o godzinie
17.30, przyjął nas w pierwszym gabinecie, w mundurze z odznaczeniami bojowymi, i powiedział, zwracając się do
generała Wół- l kowickiego: "Proszę panów siadać! Ja dzisiaj zebrałem panów, l gdyż solenizantem dzisiejszego
posiedzenia jest pan"... Dalej otrzymaliśmy szereg rozkazów do wykonania. Stan zdrowia Komendanta nie poprawił się
od wcz(r)raj i częsty wilgotny kaszel męczył Go bardzo w czasie dłuższego przemówienia do nas.
Generał Wołkowicki został przeniesiony do centrali Ministerstwa Spraw Wojskowych. Na mnie spadło załatwienie
wszystkich, związanych z tym, formalności.
PO%7łEGNANIE MINISTRA ZALESKIEG*
Zapadał wczesny zmrok zimowy, gdy dnia 8 listopada 1932 roku jechaliśmy do Prezydium Rady Ministrów na
pożegnam* ustępującego ministra spraw zagranicznych Zaleskieg(r),
166
Odbyło się ono w postaci podwieczorku, na który przyjechał Komendant.
Wszedł do salonu w towarzystwie premiera Prystora i przywitał się ze wszystkimi obecnymi, poczynając od
"solenizanta" - ministra Zaleskiego.
Pan Marszałek w błękitnym mundurze i pasie "salonowym" wygląda rześko i młodo.
Komendant usiadł przy stole w półkolistej wnęce salonu, mając przy sobie ministra Zaleskiego, premiera Prystora i
paru ministrów.
Ja, jako wiceminister, znajdowałem się w grupie stojących wokoło wejścia do niedużej wnęki, nie mogącej pomieścić
wszystkich zaproszonych.
Gdy podali wino, Pan Marszałek wypił w ręce ministra Zaleskiego, dziękując mu za długotrwałą pracę na terenie spraw
zagranicznych.
Pózniej, jak zwykle gdy Pan Marszałek jest w dobrym humorze, zaczął opowiadać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl