[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sięwzięciami firmy. Kim uznała to za dowód zaufania,
co ogromnie ją ucieszyło.
Z ka\dym mijającym dniem czuli się z Jaredem coraz
lepiej w swoim towarzystwie. Pewnego popołudnia za-
skoczył ją, urządzając lunch w formie pikniku na trawie.
Pod koniec tygodnia znali się ju\ całkiem dobrze i byli
raczej przyjaciółmi ni\ wrogami. Poza tym, kiedy prze-
bywali razem, cały czas wisiało w powietrzu seksualne
napięcie, które pchało ich do namiętnych pocałunków
oraz erotycznych marzeń, kiedy się rozstawali.
Jared co wieczór proponował jej spędzenie razem no-
cy, a ona co wieczór odmawiała, mimo \e wzbudzał
w niej gorącą namiętność. Nie była pewna, dlaczego oba-
wia się intymnej relacji. Czy to z powodu myśli o wszy-
stkich innych kobietach, które przewinęły się przez jego
łó\ko? Czy dlatego, \e obawiała się, i\ Jared pomyśli,
\e i dla niej seks to tylko zabawa, nie wią\ąca się z po-
wa\nym traktowaniem związku? Czy bała się zakochać
w nim po uszy?
Minął drugi, trzeci, czwarty tydzień. Po miesiącu
wcią\ nie wiedziała, co czuje. Zastanawiała się, jak długo
jeszcze mo\e trwać tak niestabilna sytuacja.
Pewnego piątkowego wieczora kończyła pracę, czekając
na Jareda. Poprosił ją, \eby zaczekała, a\ wróci z zebrania
z bankierami w San Francisco. Nie wiedziała, o której się
go spodziewać. Uprzątnąwszy biurko, postanowiła nakar-
mić Skoka. Spodziewała się, \e Jared zamierza zapropo-
nować jej wspólne wyjście, na przykład do restauracji.
Ubrała się rano w jedwabne, jasnoniebieskie spodnie i
uszytą z tego samego materiału bluzkę, zało\yła złoty na-
szyjnik. Jared wybrał się na zebranie w eleganckim garni-
turze. Zapowiadał się przyjemny wieczór.
Wrócił akurat wtedy, gdy nakarmiła psa. Serce zabiło
jej odrobinę szybciej. W popielatym, skrojonym na miarę
garniturze i białej koszuli ze złotymi spinkami Jared wy-
glądał wprost oszałamiająco. Roztaczał wokół siebie aurę
męskości, dynamizmu, władzy i zamo\ności.
- Kim, zastanawiałem się nad czymś. Chciałbym to
z tobą omówić - powiedział.
- Có\ to takiego?
Im dłu\ej Jared myślał o organizacji balu na rzecz
jednej z fundacji charytatywnych, na który nalegał po-
wa\ny klient, tym bardziej nabierał przekonania, \e Kim
jest idealną osobą do pokierowania tym przedsięwzię-
ciem. I tak Jared musiał zlecić je komuś, z kim, oczy-
wiście będzie współpracował. W dodatku, spędzaliby
z Kim du\o czasu, szczególnie wieczorami.
- Czy znasz się na organizacji zbiórek pieniędzy? -
zapytał.
- Słucham?... O jakiego rodzaju zbiórki chodzi?
- O bale charytatywne. Rozumiesz, imprezy taneczne,
z jedzeniem, alkoholem i występami rozrywkowymi, na
które przychodzą bogaci ludzie; w trakcie balu zachęca
się ich, aby wypisywali czeki na jak największe sumy,
na rzecz jakiejś fundacji.
- Czy masz na uwadze pewną konkretną fundację?
- Tak. Nie pamiętam jej nazwy, ale zajmuje się schro-
niskami dla maltretowanych i wykorzystywanych kobiet
i dzieci. To ulubiona fundacja \ony jednego z naszych
największych klientów. Jestem w pewnym sensie przy-
muszony zorganizować dla nich bał. Zastanawiałem się
ju\, czy nie wynająć do tego jakiejś firmy, ale mo\e uda-
łoby się dokonać tego nam dwojgu? W ten sposób zaosz-
czędzilibyśmy mnóstwo pieniędzy dla potrzebujących ko-
biet i dzieci. - Czule pocałował Kim za uchem. Przeszedł
ją przyjemny dreszcz.
- Organizowałam dwa bale charytatywne w naszej
szkole; oczywiście brali w nich udział rodzice, a nie elita
finansowa.
Jared uśmiechnął się szeroko.
- Zwietnie. Z pewnością dasz sobie radę. Myślę, \e
to mo\e stać się twoim głównym zadaniem na resztę lata.
Chciałbym, \eby impreza odbyła się w San Francisco,
we wrześniu lub na początku pazdziernika, w du\ej sali
balowej jednego z luksusowych hoteli.
Kim nie posiadała się z radości.
- Naprawdę? Chciałbyś powierzyć mi organizację im-
prezy takiej rangi?
Zaskoczył ją. Ufał jej a\ do tego stopnia! W dodatku
będą mogli pracować razem.
Ta propozycja oznaczała dla niej znacznie więcej ni\
namiętne pocałunki czy usilne próby zatrzymania jej na
noc. Jared ufał zarówno w uczciwość, jak i umiejętności
Kim. Cieszyła się ogromnie.
- Kiedy chcesz, \ebym zaczęła?
- Mo\e porozmawiamy o tym pierwszy raz jutro ra-
no? Wiem, \e nie masz obowiązku pracować w soboty,
ale to pozwoli nam uniknąć opóznień w sprawach bie-
\ących. Zastanowimy się ogólnie nad tym, co trzeba
zrobić.
- Dobrze. Mogę przyjść jutro.
- W moim salonie le\y kilka folderów fundacji, o
której mówiłem. Chodz, wezmiesz je sobie do przej-
rzenia.
Kim znowu znalazła się w pięknym salonie Jareda.
Rozejrzała się. Podał jej broszurki, a potem pocałował
ją w rękę i oświadczył:
- Jak zwykle, proponuję ci, \ebyś została na noc.
- Nie mogę. W niedzielę przychodzą klienci oglądać
dom mojego ojca. Muszę sprawdzić, czy wszystko jest
w porządku. - Zastanawiała się, czy Jared wie, jak bardzo
kuszące są jego propozycje.
- Myślę, \e powinnaś zostać... - Uścisnął dłoń Kim,
dla dodania jej odwagi. Po chwili znów się całowali. Jed-
nak tym razem pragnienia, które Kim powstrzymywała
przez ponad miesiąc, wzięły w końcu górę nad jej oporami.
Objęła go za szyję, upuszczając foldery, i przycisnęła do
ust jego głowę. Podziałało to na niego jak uderzenie
pioruna.
Pocałował ją w wilgotny policzek. Le\eli w jego sy-
pialni, nadzy, obejmując się wcią\. Rozkosz, której przed
chwilą doznali, była wprost niemo\liwa do opisania. Jared
nie chciał puszczać Kim, rozstawać się z jej osobą, ciałem,
obecnością. Chciał jej tyle powiedzieć - i bał się tego.
Bardzo się bał.
Le\ała spokojnie, cichutko, jakby rozwa\ała bez po-
śpiechu jakieś myśli, które postanowiła trzymać przed
nim w tajemnicy. Nie wiedział, co ma mówić. Jeszcze
nigdy nie znalazł się w podobnej sytuacji. Oto kobieta, z
którą przed chwilą się kochał, trzymała go w nie-
pewności!
A do tego seks z nią nie okazał się tylko seksem. To
było coś niezwykłego, trudnego do nazwania - ale wspa-
niałego. Jared odczuwał... Obawiał się nazwać to, co czu-
je. Ogarnęła go nagła panika, gdy przypomniały mu się
wszystkie nieudane mał\eństwa ojca. Wiedział, \e jest
ju\ za pózno, aby pohamować rozbudzone uczucia.
Przytulał więc mocno Kim, przekonując się w myśli, \e
przecie\ nic się nie zmieniło, \e wszystko jest dobrze;
mimo i\ czuł, \e nic nie będzie ju\ takie samo jak przed-
tem.
A ona wtulała się w niego, wypełniona cudownym
spokojem. Teraz ju\ była pewna. Zakochała się w Jare-
dzie. Nie wiedziała tylko, co o tym sądzić. Był typem
mę\czyzny, który nie wią\e się z jedną kobietą. Nie będzie
chciał ograniczać swojej wolności.
Czy mogła być szczęśliwa jako jego kochanka, wie-
dząc, \e nigdy nie będzie dla niego nikim więcej? Nagle
ogarnął ją smutek. Bała się, \e po\ałuje tego, co przed
chwilą robiła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl akte20.pev.pl
sięwzięciami firmy. Kim uznała to za dowód zaufania,
co ogromnie ją ucieszyło.
Z ka\dym mijającym dniem czuli się z Jaredem coraz
lepiej w swoim towarzystwie. Pewnego popołudnia za-
skoczył ją, urządzając lunch w formie pikniku na trawie.
Pod koniec tygodnia znali się ju\ całkiem dobrze i byli
raczej przyjaciółmi ni\ wrogami. Poza tym, kiedy prze-
bywali razem, cały czas wisiało w powietrzu seksualne
napięcie, które pchało ich do namiętnych pocałunków
oraz erotycznych marzeń, kiedy się rozstawali.
Jared co wieczór proponował jej spędzenie razem no-
cy, a ona co wieczór odmawiała, mimo \e wzbudzał
w niej gorącą namiętność. Nie była pewna, dlaczego oba-
wia się intymnej relacji. Czy to z powodu myśli o wszy-
stkich innych kobietach, które przewinęły się przez jego
łó\ko? Czy dlatego, \e obawiała się, i\ Jared pomyśli,
\e i dla niej seks to tylko zabawa, nie wią\ąca się z po-
wa\nym traktowaniem związku? Czy bała się zakochać
w nim po uszy?
Minął drugi, trzeci, czwarty tydzień. Po miesiącu
wcią\ nie wiedziała, co czuje. Zastanawiała się, jak długo
jeszcze mo\e trwać tak niestabilna sytuacja.
Pewnego piątkowego wieczora kończyła pracę, czekając
na Jareda. Poprosił ją, \eby zaczekała, a\ wróci z zebrania
z bankierami w San Francisco. Nie wiedziała, o której się
go spodziewać. Uprzątnąwszy biurko, postanowiła nakar-
mić Skoka. Spodziewała się, \e Jared zamierza zapropo-
nować jej wspólne wyjście, na przykład do restauracji.
Ubrała się rano w jedwabne, jasnoniebieskie spodnie i
uszytą z tego samego materiału bluzkę, zało\yła złoty na-
szyjnik. Jared wybrał się na zebranie w eleganckim garni-
turze. Zapowiadał się przyjemny wieczór.
Wrócił akurat wtedy, gdy nakarmiła psa. Serce zabiło
jej odrobinę szybciej. W popielatym, skrojonym na miarę
garniturze i białej koszuli ze złotymi spinkami Jared wy-
glądał wprost oszałamiająco. Roztaczał wokół siebie aurę
męskości, dynamizmu, władzy i zamo\ności.
- Kim, zastanawiałem się nad czymś. Chciałbym to
z tobą omówić - powiedział.
- Có\ to takiego?
Im dłu\ej Jared myślał o organizacji balu na rzecz
jednej z fundacji charytatywnych, na który nalegał po-
wa\ny klient, tym bardziej nabierał przekonania, \e Kim
jest idealną osobą do pokierowania tym przedsięwzię-
ciem. I tak Jared musiał zlecić je komuś, z kim, oczy-
wiście będzie współpracował. W dodatku, spędzaliby
z Kim du\o czasu, szczególnie wieczorami.
- Czy znasz się na organizacji zbiórek pieniędzy? -
zapytał.
- Słucham?... O jakiego rodzaju zbiórki chodzi?
- O bale charytatywne. Rozumiesz, imprezy taneczne,
z jedzeniem, alkoholem i występami rozrywkowymi, na
które przychodzą bogaci ludzie; w trakcie balu zachęca
się ich, aby wypisywali czeki na jak największe sumy,
na rzecz jakiejś fundacji.
- Czy masz na uwadze pewną konkretną fundację?
- Tak. Nie pamiętam jej nazwy, ale zajmuje się schro-
niskami dla maltretowanych i wykorzystywanych kobiet
i dzieci. To ulubiona fundacja \ony jednego z naszych
największych klientów. Jestem w pewnym sensie przy-
muszony zorganizować dla nich bał. Zastanawiałem się
ju\, czy nie wynająć do tego jakiejś firmy, ale mo\e uda-
łoby się dokonać tego nam dwojgu? W ten sposób zaosz-
czędzilibyśmy mnóstwo pieniędzy dla potrzebujących ko-
biet i dzieci. - Czule pocałował Kim za uchem. Przeszedł
ją przyjemny dreszcz.
- Organizowałam dwa bale charytatywne w naszej
szkole; oczywiście brali w nich udział rodzice, a nie elita
finansowa.
Jared uśmiechnął się szeroko.
- Zwietnie. Z pewnością dasz sobie radę. Myślę, \e
to mo\e stać się twoim głównym zadaniem na resztę lata.
Chciałbym, \eby impreza odbyła się w San Francisco,
we wrześniu lub na początku pazdziernika, w du\ej sali
balowej jednego z luksusowych hoteli.
Kim nie posiadała się z radości.
- Naprawdę? Chciałbyś powierzyć mi organizację im-
prezy takiej rangi?
Zaskoczył ją. Ufał jej a\ do tego stopnia! W dodatku
będą mogli pracować razem.
Ta propozycja oznaczała dla niej znacznie więcej ni\
namiętne pocałunki czy usilne próby zatrzymania jej na
noc. Jared ufał zarówno w uczciwość, jak i umiejętności
Kim. Cieszyła się ogromnie.
- Kiedy chcesz, \ebym zaczęła?
- Mo\e porozmawiamy o tym pierwszy raz jutro ra-
no? Wiem, \e nie masz obowiązku pracować w soboty,
ale to pozwoli nam uniknąć opóznień w sprawach bie-
\ących. Zastanowimy się ogólnie nad tym, co trzeba
zrobić.
- Dobrze. Mogę przyjść jutro.
- W moim salonie le\y kilka folderów fundacji, o
której mówiłem. Chodz, wezmiesz je sobie do przej-
rzenia.
Kim znowu znalazła się w pięknym salonie Jareda.
Rozejrzała się. Podał jej broszurki, a potem pocałował
ją w rękę i oświadczył:
- Jak zwykle, proponuję ci, \ebyś została na noc.
- Nie mogę. W niedzielę przychodzą klienci oglądać
dom mojego ojca. Muszę sprawdzić, czy wszystko jest
w porządku. - Zastanawiała się, czy Jared wie, jak bardzo
kuszące są jego propozycje.
- Myślę, \e powinnaś zostać... - Uścisnął dłoń Kim,
dla dodania jej odwagi. Po chwili znów się całowali. Jed-
nak tym razem pragnienia, które Kim powstrzymywała
przez ponad miesiąc, wzięły w końcu górę nad jej oporami.
Objęła go za szyję, upuszczając foldery, i przycisnęła do
ust jego głowę. Podziałało to na niego jak uderzenie
pioruna.
Pocałował ją w wilgotny policzek. Le\eli w jego sy-
pialni, nadzy, obejmując się wcią\. Rozkosz, której przed
chwilą doznali, była wprost niemo\liwa do opisania. Jared
nie chciał puszczać Kim, rozstawać się z jej osobą, ciałem,
obecnością. Chciał jej tyle powiedzieć - i bał się tego.
Bardzo się bał.
Le\ała spokojnie, cichutko, jakby rozwa\ała bez po-
śpiechu jakieś myśli, które postanowiła trzymać przed
nim w tajemnicy. Nie wiedział, co ma mówić. Jeszcze
nigdy nie znalazł się w podobnej sytuacji. Oto kobieta, z
którą przed chwilą się kochał, trzymała go w nie-
pewności!
A do tego seks z nią nie okazał się tylko seksem. To
było coś niezwykłego, trudnego do nazwania - ale wspa-
niałego. Jared odczuwał... Obawiał się nazwać to, co czu-
je. Ogarnęła go nagła panika, gdy przypomniały mu się
wszystkie nieudane mał\eństwa ojca. Wiedział, \e jest
ju\ za pózno, aby pohamować rozbudzone uczucia.
Przytulał więc mocno Kim, przekonując się w myśli, \e
przecie\ nic się nie zmieniło, \e wszystko jest dobrze;
mimo i\ czuł, \e nic nie będzie ju\ takie samo jak przed-
tem.
A ona wtulała się w niego, wypełniona cudownym
spokojem. Teraz ju\ była pewna. Zakochała się w Jare-
dzie. Nie wiedziała tylko, co o tym sądzić. Był typem
mę\czyzny, który nie wią\e się z jedną kobietą. Nie będzie
chciał ograniczać swojej wolności.
Czy mogła być szczęśliwa jako jego kochanka, wie-
dząc, \e nigdy nie będzie dla niego nikim więcej? Nagle
ogarnął ją smutek. Bała się, \e po\ałuje tego, co przed
chwilą robiła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]