[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czworo młodych przyjaciół tak usilnie nalegało, aby koniecznie jak najszybciej
przybył do domu profesora Rawy. Kim był ów rosły mężczyzna, który szybko oddalił
się od nich na jego widok?
Zawada mimo woli przyspieszył kroku. Jakoś nie mógł opanować
podświadomego niepokoju. Teraz przypomniał sobie, że parę dni temu rezolutni
członkowie Klubu Poszukiwaczy Przygód mówili mu o jakimś mężczyznie
obserwującym dom profesora-wynalazcy. Zafrasowany, niemal wbiegł po schodach,
dążąc na umówione spotkanie z kilkoma harcerzami, którzy razem z nim mieli
dojechać do obozującej już od kilku dni nad morzem drużyny.
- Czołem chłopcy! - zawołał wpadając do mieszkania.
- Czołem! - odkrzyknęli druhowie.
- Trochę spózniłem się na odprawę, wybaczcie! - zaczął Zawada. - Słuchajcie,
chłopcy! Jestem zaintrygowany i... niespokojny. Idąc do was spotkałem naszych
starych znajomych z Klubu Poszukiwaczy Przygód. Odniosłem wrażenie, że te miłe,
niespokojne duchy nawarzyły jakiegoś piwa i popadły w tarapaty...
Opowiedział o pełnej niedomówień rozmowie z łowcami proporczyków.
Zachowanie się członków Klubu wydało się druhom co najmniej bardzo dziwne.
- Odłóżmy odprawę na pózniej i zaraz wszyscy idzmy do nich - impulsywnie
odezwał się jeden z harcerzy.
- A może nadarzy się okazja do rewanżu za wykradzenie proporczyka?! -
podsunął drugi.
- To właśnie chciałem wam zaproponować - zawołał Zawada. - W drogę!
Wybiegli na ulicę. Wkrótce jechali tramwajem w kierunku Brynowa. Nim
upłynęło dwadzieścia minut, znalezli się przed domem profesora Rawy. Zawada nie
mógł uporać się z otworzeniem furtki. Już zamierzał przeskoczyć przez parkan, gdy
odezwał się jeden z harcerzy :
- Druhu, ktoś nadchodzi!
Zawada obejrzał się; wysoki barczysty mężczyzna zbliżał się szybkim
krokiem. Na wprost furtki przystanął wahająco. Był to profesor Rawa!
Zawada odstąpił na bok, profesor natomiast nie zwracając ani na niego, ani na
harcerzy jakiejkolwiek uwagi, całym ciałem nacisnął furtkę. Otworzyła się z
trzaskiem. Naukowiec podążył do drzwi willi.
Zawada stał zdezorientowany. Dlaczego Andrzej nie wspomniał mu o
powrocie ojca? Drużynowy tylko z widzenia znał wybitnego naukowca, toteż nie
dziwił się, że nie został przez niego zauważony. Razem ze swymi druhami spoglądał
za podchodzącym właśnie do drzwi wejściowych profesorem Rawą. Oniemieli,
profesor bowiem jednym palcem błyskawicznie wyciął otwór w drzwiach, pchnął je i
wszedł do hallu. Po kilku chwilach w głębi domu rozbrzmiał przerazliwy okrzyk.
Harcerze jak na komendę rzucili się w kierunku domu, a tymczasem z
krzewów na ulicy wysunęło się kilku mężczyzn.
Obstawić wszystkie wyjścia i uważać na okna, reszta za mną! rozkazał
jeden z nich.
Gromada harcerzy wpadła do hallu. Przez szeroko otwarte drzwi pracowni
dochodziły odgłosy walki. Drużynowy Zawada trzema susami doskoczył z tyłu do
Wąsika grożącego profesorowi Rawie pistoletem. Zręcznym chwytem wykręcił mu
rękę do tyłu i wytrącił broń. Inni druhowie pospieszyli z pomocą członkom Klubu
Poszukiwaczy Przygód, rozpaczliwie walczącym z rosłym mężczyzną. Jeden
wskoczył mu na plecy, inni chwycili za ręce i nogi. Jak pod gwałtownym podmuchem
huraganu w jednej chwili runął na posadzkę.
Brać ich rozbrzmiał naraz donośny rozkaz. Był to porucznik Wadowski.
Kilku milicjantów w mgnieniu oka obezwładniło złoczyńców. Wkrótce stali
pod ścianą skuci kajdankami. Nie mieli już masek na twarzach. Oficer przyjrzał się
Wąsikowi i Lisiej Twarzy.
- Starzy znajomi, jak widzę - rzekł marszcząc brwi. - No, tym razem wdaliście
się w bardzo kiepską sprawę!
- Panie poruczniku, od razu mówiłem, że z takim specem od elektronicznych
cacek lepiej nie zaczynać - potulnie mruknął Wąsik. - To jeden zagranicznik nas
napuścił na ten interes. On obmyślił wszystko, lecz nie powiedział nam, że profesor
ma blizniaka hipnotyzera. Słowo daję, panie poruczniku, on tylko spojrzy na pana, a
pan już usypia! Przez tę sztuczkę wpadliśmy! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl akte20.pev.pl
czworo młodych przyjaciół tak usilnie nalegało, aby koniecznie jak najszybciej
przybył do domu profesora Rawy. Kim był ów rosły mężczyzna, który szybko oddalił
się od nich na jego widok?
Zawada mimo woli przyspieszył kroku. Jakoś nie mógł opanować
podświadomego niepokoju. Teraz przypomniał sobie, że parę dni temu rezolutni
członkowie Klubu Poszukiwaczy Przygód mówili mu o jakimś mężczyznie
obserwującym dom profesora-wynalazcy. Zafrasowany, niemal wbiegł po schodach,
dążąc na umówione spotkanie z kilkoma harcerzami, którzy razem z nim mieli
dojechać do obozującej już od kilku dni nad morzem drużyny.
- Czołem chłopcy! - zawołał wpadając do mieszkania.
- Czołem! - odkrzyknęli druhowie.
- Trochę spózniłem się na odprawę, wybaczcie! - zaczął Zawada. - Słuchajcie,
chłopcy! Jestem zaintrygowany i... niespokojny. Idąc do was spotkałem naszych
starych znajomych z Klubu Poszukiwaczy Przygód. Odniosłem wrażenie, że te miłe,
niespokojne duchy nawarzyły jakiegoś piwa i popadły w tarapaty...
Opowiedział o pełnej niedomówień rozmowie z łowcami proporczyków.
Zachowanie się członków Klubu wydało się druhom co najmniej bardzo dziwne.
- Odłóżmy odprawę na pózniej i zaraz wszyscy idzmy do nich - impulsywnie
odezwał się jeden z harcerzy.
- A może nadarzy się okazja do rewanżu za wykradzenie proporczyka?! -
podsunął drugi.
- To właśnie chciałem wam zaproponować - zawołał Zawada. - W drogę!
Wybiegli na ulicę. Wkrótce jechali tramwajem w kierunku Brynowa. Nim
upłynęło dwadzieścia minut, znalezli się przed domem profesora Rawy. Zawada nie
mógł uporać się z otworzeniem furtki. Już zamierzał przeskoczyć przez parkan, gdy
odezwał się jeden z harcerzy :
- Druhu, ktoś nadchodzi!
Zawada obejrzał się; wysoki barczysty mężczyzna zbliżał się szybkim
krokiem. Na wprost furtki przystanął wahająco. Był to profesor Rawa!
Zawada odstąpił na bok, profesor natomiast nie zwracając ani na niego, ani na
harcerzy jakiejkolwiek uwagi, całym ciałem nacisnął furtkę. Otworzyła się z
trzaskiem. Naukowiec podążył do drzwi willi.
Zawada stał zdezorientowany. Dlaczego Andrzej nie wspomniał mu o
powrocie ojca? Drużynowy tylko z widzenia znał wybitnego naukowca, toteż nie
dziwił się, że nie został przez niego zauważony. Razem ze swymi druhami spoglądał
za podchodzącym właśnie do drzwi wejściowych profesorem Rawą. Oniemieli,
profesor bowiem jednym palcem błyskawicznie wyciął otwór w drzwiach, pchnął je i
wszedł do hallu. Po kilku chwilach w głębi domu rozbrzmiał przerazliwy okrzyk.
Harcerze jak na komendę rzucili się w kierunku domu, a tymczasem z
krzewów na ulicy wysunęło się kilku mężczyzn.
Obstawić wszystkie wyjścia i uważać na okna, reszta za mną! rozkazał
jeden z nich.
Gromada harcerzy wpadła do hallu. Przez szeroko otwarte drzwi pracowni
dochodziły odgłosy walki. Drużynowy Zawada trzema susami doskoczył z tyłu do
Wąsika grożącego profesorowi Rawie pistoletem. Zręcznym chwytem wykręcił mu
rękę do tyłu i wytrącił broń. Inni druhowie pospieszyli z pomocą członkom Klubu
Poszukiwaczy Przygód, rozpaczliwie walczącym z rosłym mężczyzną. Jeden
wskoczył mu na plecy, inni chwycili za ręce i nogi. Jak pod gwałtownym podmuchem
huraganu w jednej chwili runął na posadzkę.
Brać ich rozbrzmiał naraz donośny rozkaz. Był to porucznik Wadowski.
Kilku milicjantów w mgnieniu oka obezwładniło złoczyńców. Wkrótce stali
pod ścianą skuci kajdankami. Nie mieli już masek na twarzach. Oficer przyjrzał się
Wąsikowi i Lisiej Twarzy.
- Starzy znajomi, jak widzę - rzekł marszcząc brwi. - No, tym razem wdaliście
się w bardzo kiepską sprawę!
- Panie poruczniku, od razu mówiłem, że z takim specem od elektronicznych
cacek lepiej nie zaczynać - potulnie mruknął Wąsik. - To jeden zagranicznik nas
napuścił na ten interes. On obmyślił wszystko, lecz nie powiedział nam, że profesor
ma blizniaka hipnotyzera. Słowo daję, panie poruczniku, on tylko spojrzy na pana, a
pan już usypia! Przez tę sztuczkę wpadliśmy! [ Pobierz całość w formacie PDF ]