[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie znoszę dominujących mężczyzn - mruknęła, czując w
głębi serca, że jest dokładnie na odwrót.
- A kto by tam był ciekaw, co kobiety znoszą czy nie znoszą -
zareplikował przesadnie szorstko Link.
Bez dalszych protestów, choćby tylko pozornych, Georgia
posłusznie ruszyła w jego ślady.
- A czy mogę przynajmniej spytać, dokąd mnie prowadzisz?
- Do mojej willi. To jedyne miejsce, gdzie mogę cię mieć
tylko dla siebie.
Georgię zalała fala radosnego podniecenia. Czuła, że porywa
ją cudowny prąd zmysłowych doznań. Tak niewiele było jej do
tego potrzeba. Wystarczyło dotknięcie ręki Linka. Szli razem
pod bezkresem czarnego nieba, na którym błyszczały miliony
gwiazd, jedne srebrem, inne złotem, jeszcze inne szafirami,
brylantami i rubinami. Krzyż Południa zdawał się wisieć tuż nad
ich głowami, niżej nad horyzontem unosił się wielki myśliwy
Orion, ze swym lśniącym diamentami gwiazd pasem. Na niebie
nie było ani jednej chmurki, która tłumiłaby blask niezliczonych
klejnotów nocy. Znad oceanu napływało rześkie powietrze,
które przyjemnie chłodziło rozpaloną skórę. Za wiele było tych
wspaniałości. Link stanął w miejscu i objął Georgię ramionami.
- Powiedz, że mnie kochasz. Powiedz, że tak - szepnął niskim,
naglącym głosem.
Nie odpowiedziała, co zaskoczyło nawet ją samą, bo przecież
tak naprawdę to pokochała go w chwili, gdy pierwszy raz
ujrzała go na oczy.
- Nie psuj wszystkiego - poprosił i potrząsnął nią lekko, jakby
chciał wyrwać ją ze snu.
- Nie zrobię tego - odszepnęła.
- Wiesz, że jesteś dla mnie jedyną kobietą na świecie. Prócz
ciebie nie ma żadnej innej - powiedział miękko.
RS
122
- Z całego serca chciałabym w to wierzyć. - Jego słowa
brzmiały dla Georgii jak najwspanialsza muzyka.
- Wiesz, że tak jest. Nie pozwól, żeby Tania wszystko
zrujnowała. Nie zwracaj uwagi na jej fochy ani na to, co
wygadywała na temat kontraktu. Ona go nawet nie widziała.
- Ja... To jest tak... - Georgia szukała słów, które pozwoliłyby
wyjaśnić mu, co ona czuje.
- Z ciebie to jest prawdziwy niewierny Tomasz, co? -spytał z
westchnieniem.
- Boję się tego, co do ciebie czuję, Link. Nie zniosłabym
zdrady. Nie z twojej strony. To byłoby...
- Na miłość boską, co ty wygadujesz! - przerwał jej. -
Wydajesz się taka pewna siebie, taka mocna... A naprawdę
jesteś niezwykle delikatna i wrażliwa.
- Myślę, że tak po prostu Bóg stworzył kobietę.
- Stworzył najpiękniejszą istotę na ziemi. - Głos Linka
brzmiał raz szorstko, a raz czule.
Wsunął dłoń w jej włosy i delikatnie przyciągnął ją do siebie.
W jego wpatrzonych w Georgię oczach odbijało się światło
gwiazd.
- Muszę cię mieć, Georgio. Czuję się tak, jakbym był w niebie
i piekle jednocześnie.
Kiedy rozchyliła usta, by przyjąć jego gorący, namiętny
pocałunek, dokładnie zrozumiała, co miał na myśli. To było jak
niebiańska rozkosz i piekielny płomień, mocno splecione ze
sobą. Tak jak Link był dla niej kimś najbliższym i zarazem
najbardziej tajemniczym na świecie. Tak dobrze znała zapach
jego skóry. Działał na nią jak jakiś cudowny afrodyzjak. Nie
potrafiła mu się oprzeć, a jednak w głębi serca czuła lęk, jakby
wiedziała, że może porwać ją gdzieś na koniec świata, do
miejsca, w którym wszystko się kończy i pozostaje tylko
oślepiające światło. Do miejsca, w którym nie ma już żadnych
nakazów, żadnych granic, niczego prócz zmysłowej rozkoszy
wykraczającej poza jej najśmielsze wyobrażenia.
RS
123
Kiedy dłoń Linka przesunęła się w pieszczotliwym i
delikatnym geście po jej piersi, a kciuk lekko potarł naprężony
pod materiałem sutek, ciało Georgii przeszył dreszcz. Jego czuły
gest niósł ze sobą taki ładunek erotycznego napięcia, że poczuła
się kompletnie zniewolona.
- Chodzmy do mnie - szepnął jej do ucha. - Nie możemy tu
zostać.
Szli w milczeniu, mijając po drodze wysokie drzewiaste
paprocie i wysmukłe trzciny. Georgia nie umiałaby powiedzieć,
ile czasu minęło, nim znalezli się przed schodami prowadzącymi
na werandę willi Linka. Jej ręka chroniła się w jego dłoni, jej
serce trzepotało w piersi jak pisklę. Była dorosłą kobietą, ale
pragnienia, jakie teraz czuła, budziły w niej tyleż radości, co
przerażenia. Dotychczas jedynie igrała z ogniem. Teraz stała
wobec płomienia, który mógł ją spalić na popiół.
%7ładne z nich nie zauważyło, w którym momencie z cienia
werandy wyszła im naprzeciw ciemna sylwetka.
- Wpadłam na drinka. - Tania lekko chwiała się na nogach.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?
- Owszem, przeszkadzasz! - Link był wściekły i nie ukrywał
tego. - Nawet do tego stopnia, że zaraz zaprowadzę cię do
twojego pokoju - warknął i ruszył jej naprzeciw.
- A może do twojego? Przecież wiesz, jak cię kocham, nikogo
nie kochałam tak jak ciebie. - Tani plątał się trochę język.
- Przestań! - przerwał jej. - Ty najbardziej kochasz tego, kto ci
się wymyka. Nie możesz znieść myśli, że jakiś mężczyzna może
mieć cię po prostu dosyć!
Georgia po raz pierwszy widziała go tak wściekłego.
Wiedziała, że on w tej chwili nic nie udaje i uwierzyła, że Tania
Harper jest dla niego przeszłością.
- Odprowadzimy cię do twojego pokoju, Taniu. - Georgia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl