[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiczkę.
 Pysio. Zobacz, jakie ma śliczne pysio!
 Do takiego wielkiego psa trzeba mieć bardzo duże mieszkanie. Tutaj miesz-
kacie, w tym domu? Myślałam, że tu nie ma dużych mieszkań?
 Są  zapewniła dziewczynka.  Są albo bardzo duże, albo bardzo małe.
My mamy trzy pokoje, a nasz sąsiad tylko jeden. . .
Błogość, którą spłynęła na duszę Janeczki, silnie kontrastowała z uczuciami
Pawełka. Na wszelki wypadek pozostał po drugiej stronie ulicy, nie chcąc prze-
szkadzać w zawarciu znajomości i wzajemnym porozumieniu osób tej samej płci,
i teraz niecierpliwość aż go skręcała. Z pogawędki dziewczynek nie słyszał ani
50
słowa, chociaż warsztat za jego plecami był już zamknięty i nie hałasował. O czym
one mogły ględzić tyle czasu. . . ?!
 Rany kota, myślałem, że do jutra z nią nie skończysz!  wykrzyknął z iry-
tacją, kiedy siostra znalazła się wreszcie obok.  No i co?!
 Wiem wszystko!  odparła Janeczka z triumfem.  Akurat zaczęło mi
się myśleć, że byle jak rozmawiać nie można i że nie ma takiego domu, gdzie by
nie było chociaż jednego psa! I wtedy ona wyszła, to prawie cud! To mieszkanie
naprzeciwko to jest właśnie ich, ona zna pana Wolskiego. Mieszka sam! Ma jeden
pokój z łazienką i z bardzo małą kuchnią i często nie otwiera drzwi, nawet jeśli
jest w domu. . .
 Jest w domu!  prychnął Pawełek.  Akurat!
 Toteż właśnie. Podobno pracuje naukowo, coś tam pisze i nie pozwala so-
bie przeszkadzać; wszyscy sąsiedzi już się do tego przyzwyczaili. Uważają, że to
zwyczajny emeryt, który sobie dorabia tą naukową pracą. W razie czego pewnie
by przysięgli, że teraz właśnie jest w domu. Uważają, że w ogóle jest słabego
zdrowia. . .
 I razem ze swoim słabym zdrowiem naukowo przelazł przez szopę  wtrą-
cił szyderczo Pawełek.
 Może na przykład nie otwierać, bo leży w łóżku  kontynuowała Janeczka.
 I potem bardzo przeprasza i pyta, czego od niego chcieli.  A skąd wie,
kto do tych drzwi dzwonił?
 Ona nie wie, ale on wie. Ja myślę, że ma kamerę.
Pawełek aż się zatrzymał.
 Gdzie ma kamerę? W drzwiach? Ty wiesz, że to jest myśl. . . ?! Niby wizjer,
a naprawdę kamera i potem tylko patrzy, kto mu sterczał za drzwiami. . . O, niech
ja kichnę, to i nas zobaczy. . . ?
 Zobaczy. Też mi to przyszło do głowy. I od razu pomyślałam, że trzeba
go będzie zmącić, no, skołować, dyplomatycznie i przy okazji, bo przecież nie
przyjdziemy specjalnie, żeby się przyznać, że zgadliśmy kamerę i tłumaczymy,
po co byliśmy drugi raz. Nie stój jak słup, możemy się zastanawiać idąc! Pawełek
ruszył z miejsca.
 I powiemy, że po co byliśmy?
 Jeszcze nie wiem, ale może coś mi przyjdzie do głowy.
 Ale jak on ma rzeczywiście kamerę, to ty masz pojęcie. . . ? Ja tu węszę coś
dużego. Albo pomylony, albo odwala jakąś robotę, taką trochę tego. . . I kto wie,
czy jednak, mimo wszystko, nie idzie mu o tych napadających bandziorów. . .
Kiedy dotarli do domu, matki jeszcze nie było.
Czekał za to na nich ogromnie zdenerwowany Chaber.
 Co się stało, piesku?  spytała z niepokojem Janeczka, bezbłędnie rozszy-
frowująca każde zachowanie psa.  Coś tu było złego? Pokaż, co się tu działo?
Chaber pokazał. Rodzeństwo popatrzyło na siebie niemal ze zgrozą.
51
 Jeżeli pies warczy pod bramą, to porządny człowiek tam nie stał  zawy-
rokował Pawełek ponuro.  Jakiś bandyta zaglądał, albo co.
 I coś robił  uzupełniła głęboko zatroskana Janeczka.
 Samo stanie to za mało. Próbował się włamać? W biały dzień?!
 Nie bardzo on biały o tej porze. . .
 I nikogo w domu nie było?! Przecież by poleciał powiedzieć!
 Mogło nie być. Chyba że babcia. . .
Natychmiast przesłuchana i przyciśnięta do muru babcia przyznała się, że ow-
szem. Oglądała telewizję u siebie na górze i nie od razu usłyszała drapiącego psa.
Musiał szczeknąć, żeby zeszła, a sam sobie nie mógł otworzyć, bo zamknęła na
klucz. Jeżeli zostaje sama w domu, nie lubi mieć otwartych wyjściowych drzwi.
Nikogo innego rzeczywiście nie było, dopiero przed kwadransem zaczęli wracać.
 I co powiedział, jak go wpuściłaś?  spytała surowo Janeczka.
 Chciał, żebym wyszła i poprowadził mnie do bramy  odparła zakłopotana
babcia.  Nie od razu, bo musiałam założyć buty. Nie wiem, co miał na myśli, bo
przy bramie nic się nie działo i nikogo nie było, a furtka była normalnie zamknięta.
 Spózniłaś się  stwierdził z naganą Pawełek.  Trzeba było chociaż
oknem wyjrzeć! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl