[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w Filadelfii, porwani, przebywają na statku powietrznym  Albatros
inżyniera Robura.
Powiadomić przyjaciół i znajomych.
U.P i P.E.
Było to wytłumaczenie niewytłumaczalnego dotąd dla mieszkańców obu
światów zjawiska. Było to przywrócenie spokoju naukowcom z licznych obser-
watoriów rozrzuconych po powierzchni kuli ziemskiej.
85
Rozdział dwunasty
w którym inżynier postępuje tak,
jak gdyby chciał zdobyć jedną
z nagród Montyona.
Na tym etapie podróży  Albatrosa z pewnością możemy zadać sobie nastę-
pujące pytania:
Kim jest ten Robur, o którym dotychczas dowiedzieliśmy się tylko, jak się
nazywa? Czy życie swoje spędza w powietrzu? Czy jego pojazd nigdy nie ląduje?
Czy nie ma gdzieś schronienia w jakimś niedostępnym miejscu, dokąd udaje się
jeśli nie dla odpoczynku, to przynajmniej w celu uzupełnienia zapasów? Dziwne
by się wydało, gdyby było inaczej. Nawet najbardziej wytrzymałe istoty latające
zawsze mają gdzieś schronienie lub gniazdo.
Poza tym, jakie plany ma inżynier w stosunku do swych kłopotliwych więz-
niów? Czy zamierza trzymać ich w swej mocy, skazując na dożywotnie latanie?
Czy też, aby przekonać ich wbrew woli, chce przelecieć z nimi nad Afryką, Ame-
ryką Południową, Australazją, Oceanem Indyjskim, Atlantykiem, Pacyfikiem,
a potem zwrócić im wolność, mówiąc:
 Teraz, panowie, mam nadzieję, że okażecie się mniejszymi niedowiarkami
względem  cięższego od powietrza !
Nie znamy jeszcze odpowiedzi na te pytania. To tajemnica przyszłości. Moż-
liwe, że pewnego dnia zostanie odsłonięta!
W każdym razie ptaszek Robur nie próbował szukać sobie gniazda na północy
Afryki. Zapragnął spędzić koniec tego dnia nad protektoratem Tunisu, zależnie od
chęci lecąc lub szybując od przylądka Addar aż do Kartaginy. Nieco pózniej prze-
sunął się do wnętrza kontynentu i poleciał nad uroczą doliną Medżerdy, wzdłuż
jej żółtawych wód zagubionych między zaroślami kaktusów i oleandrów. Wtedy
też rozgonił chmary papużek, które usadowiwszy się na drutach telegraficznych,
zdawały się czekać na nadawane depesze, by je unieść na swych skrzydłach.
Gdy nadeszła noc,  Albatros kołysał się nad górami Krumirii, i jeśli był tam
86
jeszcze jakiś Krumir, nie omieszkał upaść twarzą do ziemi i wzywać Allaha na
widok tego gigantycznego orła.
48
Nazajutrz rano ukazało się Bonę i urocze wzgórza w okolicach miasta; poja-
49
wiło się będące miniaturką Algieru Philippeville , z nowoczesnymi nabrzeżami
sklepionymi łukowo, ze ślicznymi winnicami, których zielone krzewy winorośli
zarastają wszystkie pola przypominając wycinek regionu Bordeaux lub ziemi bur-
gundzkiej.
Ta pięćsetkilometrowa przejażdżka nad Wielką i Małą Kabylią zakończyła się
50
koło południa nad kasbą w Algierze. Cóż za widowisko dla pasażerów stat-
ku powietrznego! Otwarta reda między przylądkami Matifou i Pescade, wybrzeże
ozdobione pałacami, grobowcami świętych muzułmańskich, willami, dziwaczne
doliny przyodziane w płaszcze winnic, Morze Zródziemne, tak niebieskie, usiane
statkami transatlantyckimi o wyglądzie łódek parowych! I tak było aż do ma-
lowniczego Oranu, którego mieszkańcy, zasiedziawszy się w ogrodach cytadeli,
mogli ujrzeć  Albatrosa zlewającego się z pierwszymi gwiazdami wieczoru.
Jeżeli Uncle Prudent i Phil Evans zastanawiali się, jakiej fantazji uległ inżynier
Robur kierując ich latające więzienie nad ziemię algierską będącą przedłużeniem
Francji po drugiej stronie morza, które zasługuje na miano francuskiego jeziora
51
to dwie godziny po zachodzie słońca musieli pomyśleć, że kaprys jego został
zaspokojony. Jeden ruch drążkiem sterowym skierował  Albatrosa na południo-
wy wschód, a nazajutrz, zostawiwszy za sobą górzystą część regionu Tellijskiego,
ujrzano gwiazdę dzienną wstającą nad piaskami Sahary.
52
8 lipca pojazd najpierw znalazł się nad małym miasteczkiem Geryville za-
łożonym, podobnie jak Laghuat, na granicy pustyni, aby ułatwić przyszłe podboje
Sahary; pózniej przebył, nie bez pewnych trudności, przełęcz Stillen przy dość
silnym przeciwnym wietrze; następnie leciał nad pustynią  powoli, gdy w dole
53
leżały zielone oazy lub ksury , niekiedy gwałtownie przyspieszając, by przego-
nić sępy. Kilka razy trzeba było nawet dać ognia do tych groznych ptaków, które
w stadach liczących dwanaście do piętnastu sztuk nie bały się rzucić na statek, ku
niesamowitemu przerażeniu Frycollina.
Ale o ile sępy mogły odpowiedzieć tylko straszliwymi wrzaskami, uderzenia-
mi dzioba i pazurów, o tyle nie mniej dzicy tubylcy nie szczędzili  Albatrosowi
strzałów karabinowych, zwłaszcza kiedy minął górę Sel, której zielone i fioletowe
skały przebijały spod jej białego okrycia. Przelatywano wtedy nad wielką Saharą.
48
Bone  obecnie Annaba.
49
Philippeville  dawna nazwa algierskiego miasta Skikda.
50
Kasba  w architekturze muzułmańskiej twierdza, cytadela lub obronny zespół mieszkalny.
51
Mowa o Morzu Zródziemnym, które stanowi naturalną granicę południową Francji. W XIX
wieku duża część śródziemnomorskiego wybrzeża Afryki była pod panowaniem Francji.
52
Geryyille  dawna nazwa algierskiego miasta El Bayad.
53
Ksury  twierdze w Afryce Północnej.
87
54
Spoczywały tam jeszcze pozostałości obozowisk Abd-el-Kadera . Kraj ten jest
zawsze niebezpieczny dla Europejczyka, zwłaszcza w strefie związku Beni-Mza-
ba.
 Albatros" musiał się wtedy wznieść, by umknąć przed powiewami samumu, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl