[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tak ją właśnie widzi, a ona jednak go odrzuciła.
Wydawało mu się, że pragnie dwóch różnych
kobiet, a dziś się dowiedział, że to była jedna i ta
sama osoba... Aż trudno uwierzyć. Chciał teraz
wyciÄ…gnąć do niej rÄ™kÄ™, rozproszyć obawy i zapew­
nić, że jej pragnie, ale jeszcze nie był gotów, żeby to
uczynić. Ostatnia sprzeczka zostawiła gorzki smak
w jego ustach.
- Kiedy powiesz matce, że się spodziewasz
dziecka? - zapytał wreszcie.
- Za jakiś miesiąc, kiedy minie już krytyczny
okres.
- Wobec tego możemy zaplanować Å›lub za mie­
siąc, i wtedy razem jej powiemy, że zostanie babcią.
- Wciąż chcesz siÄ™ ze mnÄ… ożenić? Nie zmieni­
Å‚eÅ› zdania?
- Oczywiście, że nie. Powiedziałem już twojej
matce, że chcę cię poślubić i w żadnym wypadku nie
chciałbym jej rozczarować. Mam nadzieję, że się ze
mnÄ… zgodzisz?
Filly spuściła wzrok, próbując opanować silne
bicie serca. Zrobiłaby wszystko co w jej mocy,
byleby tylko nie przysporzyć matce zmartwienia,
BAL MASKOWY 141
i Damien świetnie o tym wiedział. Rzeczywiście,
nie miała teraz wyjścia.
PostanowiÅ‚ siÄ™ z niÄ… ożenić, bo chciaÅ‚ mieć kont­
rolę nad wychowaniem ich dziecka. Ale nie mógł
przypuszczać, że zdobył jej serce.
Była mężatką. Już nie mówiono o niej panna
Summers. Teraz była panią DeLuca, żoną Damiena,
i na palcu nosiła jego obrączkę.
Zlub odbyÅ‚ siÄ™ w Teringa Park, luksusowej wiej­
skiej posiadłości Damiena, zbudowanej jeszcze
w czasach kolonialnych. Przed domem rozciągał się
wspaniały trawnik, zielony i gęsty mimo suchego,
upalnego lata, a ogrody cieszyły oko bogactwem
różnobarwnych, pachnących kwiatów. Tam też
zgromadzili siÄ™ liczni goÅ›cie weselni, przedstawi­
ciele Å›mietanki towarzyskiej z Melbourne oraz re­
porterzy.
Wszyscy byli zdania, że Filly trafił się idealny
mąż. I rzeczywiście, był inteligentny, przystojny,
bajecznie bogaty i szczodry. Więc dlaczego czuła
w środku jakąś dziwną pustkę, mimo że miała teraz
wszystko, o czym większość kobiet może tylko
marzyć? Dlaczego nie radował jej otaczający ją
luksus?
Bardziej niż to wszystko cieszył ją widok matki,
która siedziała na ocienionym tarasie i z uśmiechem
przyglądała się ceremonii zaślubin. Wyglądała dziś
naprawdę pięknie, w twarzowym, seledynowym,
142 TRISH MOREY
jedwabnym kostiumie i z puszkiem lekko falujÄ…­
cych, odrośniętych już nieco włosów. Sprawiała
wrażeme zdrowszej i żywszej niż w ciągu paru
ostatnich miesięcy.
Damien miał rację. Zwiadomość tego, że jej
córka wychodzi za mąż i że dziecko, które pewnie
z czasem urodzi, będzie się wychowało w pełnej
rodzinie, wzmocniło jej psychikę. Nie był to jedynie
efekt dobrze dobranego stroju i makijażu. Daphne,
ku zaskoczeniu lekarzy, po prostu fizycznie czuła
się o wiele lepiej. Choroba nie postępowała, a bóle
stały się łagodniejsze. Krótko mówiąc, wyglądała
na odmienionÄ….
A co będzie, kiedy dowie się całej prawdy? %7łe
wkrótce znowu zostanie babcią? Widząc wyrazną
poprawę jej stanu zdrowia, Filly miała nadzieję, że
matka doczeka chwili, kiedy będzie mogła wziąć na
ręce swoje wnuczę.
Marjorie, którą Damien znów zaangażował do
opieki nad Daphne, właśnie podawała jej chłodną
lemoniadę. Jak na mężczyznę, którego podobno nie
interesowało założenie rodziny, Damien okazał się
troskliwy, opiekuÅ„czy i odpowiedzialny. ZrobiÅ‚ wie­
le, żeby uÅ‚atwić życie matce Filly i ulżyć jej w choro­
bie. Więcej, niż Filly mogła oczekiwać. Prócz tego,
tych dwoje naprawdę się polubiło, Damien okazywał
Daphne wiele ciepła i było widać, że jest szczerze do
niej przywiÄ…zany. Jego stosunek do teÅ›ciowej wykra­
czał poza to, co nakazuje poczucie obowiązku.
BAL MASKOWY 143
Czyżby się zmienił? Może emanujące z niego
ciepło obejmie również Filly? Czy istnieje szansa, że
pewnego dnia odwzajemni jej miÅ‚ość? %7Å‚e to małżeÅ„­
stwo będzie dla niego znaczyło więcej niż tylko
możliwość kontroli nad wychowaniem dziecka?
- PiÄ™knie dziÅ› wyglÄ…dasz - powiedziaÅ‚, spog­
lÄ…dajÄ…c na niÄ… z nieukrywanym podziwem, kiedy
opuścili ich ostatni goście.
Rzeczywiście, jej suknia ślubna z jasnokremo-
wego jedwabiu, o szerokiej, rozkloszowanej spód­
nicy, byÅ‚a arcydzieÅ‚em sztuki krawieckiej i podkreÅ›­
lała zalety jej znakomitej figury.
- Mam coś dla ciebie - dodał, biorąc ją za rękę.
- Chodz, pokażę ci.
Poprowadził ją wokół domu do garażu, przed
którym staÅ‚ elegancki sportowy samochód w kolo­
rze kości słoniowej, udekorowany szeroką wstęgą
z ogromnÄ… kokardÄ….
- Podoba ci się? - zapytał z figlarnym błyskiem
w oczach.
- Czy mi się podoba? - zdumiała się Filly.
- To mój prezent ślubny - wyjaśnił.
Filly natychmiast nasunęło się porównanie tego
cacka ze starym i wiecznie siÄ™ psujÄ…cym samo­
chodem matki, którego używała, jeżdżąc po zakupy
i wożąc matkę do lekarza.
- Piękny - westchnęła z podziwem - ale nie
jestem pewna, czy będę umiała go prowadzić.
144 TRISH MOREY
- PodszkolÄ™ ciÄ™. Od jutra zaczynamy. ProszÄ™,
oto kluczyki - powiedział, zawieszając jej na szyi
satynowÄ… wstążeczkÄ™ z dwoma lÅ›niÄ…cymi kluczy­
kami.
- Ale ja nic dla ciebie nie mam - zawahała się
Filly.
Damien przyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… do siebie, musnÄ…Å‚ jej usta
wargami i szepnÄ…Å‚:
- Prezent od ciebie odbiorÄ™ sobie pózniej. A te­
raz chyba czas, żebyÅ›my poszli powiedzieć dob­
ranoc twojej matce i podzielili siÄ™ z niÄ… naszÄ…
nowinÄ….
Zastali Daphne w wiktoriaÅ„skim saloniku, od­
poczywajÄ…cÄ… na kanapie, z kieliszkiem sherry w rÄ™­
ku.
- To byÅ‚ cudowny dzieÅ„ - powiedziaÅ‚a. - Do­
prawdy, przepiÄ™kny Å›lub. DziÄ™kujÄ™ wam, że uczyni­
liście mnie tak szczęśliwą.
- Mamy jeszcze jedną nowinę, jeżeli nie jesteś
zanadto zmęczona. - Damien uśmiechnął się do niej.
- Dzień był rzeczywiście długi, więc niedługo
bÄ™dÄ™ siÄ™ musiaÅ‚a poÅ‚ożyć, ale to może jeszcze chwi­
lę poczekać. Chociaż nie mogę sobie wyobrazić,
jaka nowina jest w stanie konkurować z radością
dzisiejszego dnia.
Filly usiadła przy niej i ujęła jej dłoń w swoje
ręce.
- Mamo - rzekła, wpatrując się w jej twarz.
BAL MASKOWY 145
- Może cię to trochę zaskoczy, ale spodziewamy się
dziecka. Jestem w ciąży.
- Coś podobnego! - wykrzyknęła Daphne.
- Ależ to wspaniała, najlepsza wiadomość! Wprost
nie mogę w to uwierzyć, brak mi słów!
Filly objęła mocno matkę, która też się do niej
przytuliła i przez dłuższą chwilę obie kołysały się
bez słów, dając wyraz swojej radości.
Wreszcie Daphne rozluzniÅ‚a uÅ›cisk i powie­
działa:
- Filly, przypomniała mi się teraz obietnica,
którą mi złożyłaś w swoim czasie, ale przyznam, że
nie bardzo wierzyłam w jej spełnienie...
- Obietnicę? Jaką obietnicę? - zaciekawił się
Damien.
- Ach, nie ma o czym wspominać - pospieszyła
z odpowiedzią Filly. - Teraz to już bez znaczenia.
- Co też ty mówisz? - zaprotestowała Daphne.
- Spełnienie tej obietnicy to prawdziwy cud!
- Co ona ci obiecała?
- Damien, mama jest już zmęczona - wtrąciła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl