[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kosztowności otacza coś rzadkiego i pięknego. A ja śmieję się do niej,
szczerzę zęby jak głupek.
Lekko schodzi po kamiennych stopniach w zgrabnych butach do konnej
jazdy, uszytych z czerwonej skóry. Zbliża się pewnym krokiem, wyciągając
dłoń na powitanie. Zawsze dotąd całowałem jej dłoń i podsadzałem ją na
siodło. Jak każdy dworzanin swojej pani. Aż nagle dzisiaj poczułem się
niezgrabny. Własne stopy wydawały mi się za duże. Bałem się, że koń się
odsunie, kiedy będę ją unosił. Mogę ścisnąć ją zbyt silnie albo chwycić
niezręcznie. Jest taka wiotka w talii, prawie nic nie waży. Ale jest wysoka,
czubkiem głowy sięga mi nosa. Czuję delikatny aromat jej włosów ukrytych
pod złocistym aksamitnym czepcem. Nie wiem, z jakiego powodu zaczyna
mi się robić gorąco. Rumienię się jak pacholę.
Przygląda mi się z troską.
 Czusboui?  pyta, a ja śmieję się z czystej uciechy, że nadal nie potrafi
wymówić mojego nazwiska.
Jej twarz natychmiast też się rozpromienia.
 yle, co?  pyta.  Wciąż nie brzmi tak, jak powinno?
 Shrewsbury  mówię.  Shrewsbury.
Duma przez chwilę, starannie składając usta jak do pocałunku.
109
 Szusbuły.  Wybucha śmiechem.  Nie potrafię. Czy mogę nazywać
cię jakoś inaczej?
 Zwij mnie Czusboui, wasza wysokość  odpowiadam.  Nikt inny
mnie tak nie nazywa.
Stanęła przede mną; złożyłem dłonie, by podeprzeć jej obutą stopę. Złapała
się grzywy i bez trudu podsadziłem ją na siodło. Nie znam innej kobiety,
która w ten sposób dosiadałaby konia. Jezdzi po francusku, okrakiem.
Kiedy Bess zobaczyła ją po raz pierwszy w siodle, w pantalonach, które
nosi pod strojem do jazdy, zaczęła biadać, że wywoła zamieszki, jeśli
wyjedzie tak do ludzi. To nieskromne!
 Wszystkie francuskie księżne z królową Katarzyną Medycejską na czele
jeżdżą w ten sposób, a ty chcesz mi powiedzieć, że gorszą ludzi?
 oburzyła się Maria, a biedna Bess zaczerwieniła się po same uszy,
tłumacząc, że ogromnie jej przykro, tylko angielskie oczy nie nawykły do
takiego widoku. I czy królowa nie chciałaby zająć może miejsca za
koniuszym, skoro nie chce używać damskiego siodła?
 Nie, bo sama umiem jezdzić szybciej  odparła i na tym sprawa się
zakończyła, mimo iż Bess mruczała jeszcze pod nosem, że to akurat
niedobrze, jeśli będzie mogła prześcignąć eskortę.
Od tego dnia Maria jezdziła we własnym męskim siodle, okrakiem jak
chłopiec. Jej suknia spadała na oba końskie boki. Istotnie, jezdziła szybko
jak mężczyzna i bywały takie dni, kiedy ledwie za nią nadążałem.
Upewniłem się, że skórzany bucik z obcasikiem spoczywa bezpiecznie w
strzemieniu. Przez chwilę trzymałem w dłoniach jej stopę. Miała niezwykle
małe, wysoko sklepione stopki. Czułem jakąś dziwną tkliwość, mogąc ich
dotknąć.
 Gotowa?  spytałem. Dosiadała potężnego wierzchowca. Zawsze bałem
się, czy będzie w stanie go opanować.
 Gotowa  odparła.  Ruszajmy, mój lordzie.
Ja również wskoczyłem na siodło i skinąłem na straże. Nawet teraz, gdy
gotowe są plany jej powrotu do Szkocji, kiedy ma wyjść za Norfolka, kiedy
czas jej tryumfu się zbliża, ja wciąż mam rozkaz trzymać ją pod strażą. To
niedorzeczne, że osoba jej stanu, królowa, kuzynka naszej władczyni
przebywająca w gościnie w naszym kraju, skazana jest na towarzystwo
dwudziestu ludzi, gdziekolwiek chce się ruszyć. To królowa, na litość
boską, dała słowo, że nie ucieknie. Niewiara w jej słowo znieważa ją.
Wstyd mi, że muszę to robić. Oczywiście rozkazy pochodzą od Cecila. On
nie rozumie, co znaczy dane przez
110
królową słowo honoru. To głupiec, a ja robię z siebie głupca razem z nim.
Zjechaliśmy w dół wzgórza, pod zwisające gałęzie drzew, a potem
skręciliśmy w lasek nad rzeką. Teren przed nami się podniósł i gdy
wyjechaliśmy spośród drzew, ujrzałem grupę jezdzców zmierzających w
naszym kierunku. Było ich około dwudziestu, sami mężczyzni.
Powściągnąłem konia i spojrzałem na drogę, którą przyjechaliśmy,
zastanawiając się, czy zdążymy im się wymknąć, pędząc z powrotem, i czy
ośmielą się do nas strzelać.
 Trzymać się razem  rozkazałem sucho. Moja dłoń powędrowała do
boku w poszukiwaniu rapiera, lecz oczywiście go nie znalazła. Przekląłem
się w myślach za zbytnią pewność siebie w tych niespokojnych czasach.
Zerknęła na mnie. Policzki miała zaróżowione, na twarzy lekki uśmiech. Ta
kobieta nie zna lęku.
 Kim są ci ludzie?  zapytała spokojnie, jakby chodziło o zaspokojenie
czczej ciekawości, a nie możliwą kwestię życia lub śmierci.  Nie
powinniśmy chyba ryzykować starcia, tak sądzę, a raczej spróbować im
umknąć.
Zmrużyłem oczy i wtedy dostrzegłem łopoczące proporce. Roześmiałem się
z ulgą.
 To Percy, lord Northumberland, mój bliski przyjaciel, i jego krewniak
Westmorland wraz z ludzmi. A już się obawiałem, że znalezliśmy się w
opałach...
 Co za spotkanie!  krzyknął Percy, ruszając w naszym kierunku. 
Szczęśliwy traf. Właśnie jedziemy odwiedzić cię w Wingfield.  Szerokim
gestem zdjął kapelusz z głowy.  Wasza miłość! To dla mnie zaszczyt,
wielki i niespodziewany honor!
Nie uprzedzono mnie o tej wizycie, a Cecil nie mówił, co robić, gdy
odwiedzi mnie ktoś ze szlachty. Zawahałem się. W normalnych warunkach
witałbym ich z radością  byli to wszak odwieczni przyjaciele, krewniacy.
Zresztą przez myśl mi nie przeszło, by trzymać ich za progiem. Zwyczaj
gościnności jest silny jak prawo. Mój ród, tak samo jak inne rody Północy,
od pokoleń prowadził otwarte domy, w których czekały zastawione stoły 
zarówno dla przyjaciół, jak i dla obcych. Gdybyśmy postępowali inaczej,
każdy mógłby nas przyrównać do liczących swoje pensy handlarzy.
Zarzucić, iż nie jesteśmy godni posiadania wielkich dworów. A poza
wszystkim innym lubiłem Percy ego i szczerze ucieszył mnie jego widok.
111
 Znakomicie!  odparłem.  Zawsze jesteście mile widziani.
Zwróciłem się do królowej, by pozwoliła sobie przedstawić przybyłych.
Powitała ich z rezerwą, jej uśmiech nieco się ochłodził. Pomyślałem, że być
może cieszyła się na przejażdżkę i nie w smak jej zmiana planów.
 Wybaczcie, lecz czas nam ruszać  powiedziałem, starając się spełnić
jej życzenia.  Bess ugości was w domu, lecz my wrócimy dopiero za jakiś
czas. Jej wysokość ceni sobie nasze przejażdżki, a dopiero wyruszyliśmy.
 Och, proszę z naszego powodu nie zmieniać planów. Czy możemy wam
towarzyszyć?  spytał Westmorland, kłaniając się królowej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl