[ Pobierz całość w formacie PDF ]

— Proszę posłuchać. Jest pani kochanką Mayersona — rzekł Leo podchodząc
do niej. — Może zechciałaby pani to zmienić? Mogę zaoferować całego satelitę
do pani dyspozycji.
Zakładając, rzecz jasna, że uda się wyrzucić stamtąd Scotty, pomyślał.
— Nie, dziękuję — pokręciła głową panna Fugate.
— Dlaczego? — Leo był zdumiony. — Pani kariera. . .
— Lubię pana Mayersona — odparła. — I niespecjalnie przepadam za ba-
nio. . . — ugryzła się w język. — Ludźmi, którzy ewoluowali w tych klinikach.
Ponownie otworzył drzwi.
— Jutro rano dam pani znać.
23
Patrzył, jak przechodzi przez korytarz i hol recepcji, i myślał: to da mi czas
na dotarcie na Ganimeda i do Palmera Eldritcha. Wtedy będę wiedział więcej.
Dowiem się, czy przepowiadasz fałszywie, czy nie.
Zaniknąwszy drzwi za dziewczyną szybko podszedł do biurka i nacisnął przy-
cisk wideofonu z wyjściem na miasto. Powiedział telefonistce:
— Proszę połączyć mnie ze Szpitalem Weteranów imienia Jamesa Riddle’a
w Bazie III na Ganimedzie. Chcę mówić z panem Eldonem Trentem, pacjentem
szpitala. Rozmowa poufna.
Podał swoje nazwisko i numer, po czym rozłączył się, znów nacisnął przycisk
i wykręcił numer kosmodromu Kennedy’ego.
Zarezerwował miejsce na ekspresowy statek odlatujący tego samego wieczo-
ru z Nowego Jorku na Ganimeda i chodząc po pokoju czekał na połączenie ze
Szpitalem Weteranów.
Baniogłowy, pomyślał. Tak chciała nazwać swojego pracodawcę.
Dziesięć minut później uzyskał połączenie.
— Przykro mi, panie Bulero — przepraszała telefonistka. — Pan Trent nie
odbiera telefonów. Polecenie lekarza.
A więc Rondinella Fugate miała rację: Eldon Trent istniał, przebywał w Szpi-
talu Weteranów i według wszelkiego prawdopodobieństwa był Palmerem Eldrit-
chem. Z pewnością warto odbyć tę podróż.
Nieźle, myślał ze złością, jest szansa, że spotkam się z Palmerem Eldritchem.
Pokłócę się z nim, Bóg wie o co, i w końcu spowoduję jego śmierć. Śmierć czło-
wieka, którego w tym punkcie czasu nawet nie znam. W dodatku nie ujdzie mi to
na sucho. Co za perspektywy.
Był jednak dziwnie podniecony. Nigdy jeszcze w trakcie swoich przeróżnych
operacji nie musiał nikogo zabijać. Cokolwiek miało zajść między nim a Palme-
rem Eldritchem, musiało być czymś niezwykłym. Wycieczka na Ganimeda była
zdecydowanie wskazana, tym bardziej że Rondinella Fugate powiedziała jedynie,
iż zostanie oskarżony o morderstwo, nie wspominając słowem o wyroku.
Skazanie człowieka o jego pozycji, nawet przy zaangażowaniu ONZ, zajmie
trochę czasu.
Postanowił dać im tę szansę.
Rozdział 3
W barze nie opodal P.P. Layouts Richard Hnatt sączył Tequila Sour. Pudło
z próbkami postawił przed sobą na stole. Wiedział, że naczynia Emily były w po-
rządku; jej ceramika zawsze się dobrze sprzedawała. Problem stanowił jej były
mąż i jego stanowisko.
I Barney Mayerson wykorzystał swoją pozycję.
Muszę zadzwonić do Emily i powiedzieć jej, mruknął do siebie. Zaczął wsta-
wać, gdy ktoś zatarasował mu drogę.
Dziwaczny grubasek na szczudłowatych nogach.
— Kim pan jest? — spytał Hnatt.
Mężczyzna zakołysał się przed nim na wątłych nóżkach, gmerając jednocze-
śnie w kieszeni, jakby uśmierzał swędzenie wywołane obecnością jakiegoś mi-
kroorganizmu, którego pasożytnicze właściwości przetrwały próbę czasu. Jednak
to, co w końcu wydobył, okazało się wizytówką. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl