[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Samantha.
- Hrabia Rushford? - odezwała się Helena Cox, robiąc wielkie oczy. - Mnóstwo o nim
słyszałam. A ty z nim tańczyłaś, Sam? Mnie tam nie obchodzi, co o nim mówią. -
Zachichotała. - Jest wspaniały. - Pan Wishart znacząco odchrząknął i Helena zachichotała
ponownie. - Och, pan też - powiedziała. - Naturalnie, że pan też.
- George Wishart Wspaniały - powiedział sir Robin.
- W tym jest znacznie więcej dystynkcji niż w zwykłym  George Wishart". Musimy
podać do wiadomości, że George oficjalnie zmienia nazwisko.
70
- Sam się o to prosiłeś, Wspaniały - zapiszczał falsetem Francis w odpowiedzi na
gorące protesty pana Wisharta.
Samantha nie mogła tego dłużej znieść. W sali zaczynało brakować powietrza, to,
które jeszcze zostało, było nieznośnie rozgrzane i naperfumowane. Przyprawiało ją o mdłości.
Nie było się gdzie poruszyć. A hałas dosłownie ogłuszał. Samantha bała się, że jeśli postoi
tam jeszcze chwilę, to zemdleje albo, co gorsza, zwymiotuje.
- Przepraszam - powiedziała nagle i odwróciła się do wyjścia. Zaczęła przedzierać się
przez tłum, niekiedy trafiając na przejście zrobione przez kogoś, kto zauważył jej pośpiech.
Raz czy dwa zatrzymała się na chwilę, by odpowiedzieć na pozdrowienia znajomych. Drzwi
wydawały się odległe o kilometr.
Wreszcie ich dopadła i wydostała się na podest schodów, gdzie panował względny
chłód. Musiała jednak znów przystanąć, bo ktoś zaszedł jej drogę i nie zamierzał się odsunąć.
Spoglądając temu człowiekowi w twarz, nawet nie musiała zadzierać głowy... Nigdy w życiu
nie przeżyła jeszcze takiego wybuchu najczystszego szczęścia.
Lord Gerson i książę Bridgwater spotkali się z entuzjastycznym powitaniem lady
Rochester, która jeszcze stała z mężem przy wejściu do sali balowej i pozdrawiała
spóznionych gości. Do markiza Carew uśmiechnęła się z oficjalną uprzejmością. Gdy jednak
wymieniono jego nazwisko, wytrzeszczyła oczy i nabrała zainteresowania.
- Tajemniczy markiz - powiedziała. - Witam, witam.
- Popełniła jednak omyłkę, wyciągnęła bowiem do niego rękę, zamiast poprzestać na
dygu. Ukrywając silne wrażenie, zerknęła w dół na chudą, skręconą dłoń w rękawiczce, która
zetknęła się z jej dłonią. Markiz nie zobaczył, jak gospodyni zareagowała na jego chromanie,
bo śladem przyjaciół wszedł na salę.
Był onieśmielony, co wydawało mu się dość zabawnym uczuciem u
dwudziestosiedmioletniego mężczyzny. Jego niezręczność przyciągała uwagę. Przyjaciele
chcieli obejść salę i sprawdzić, kogo z obecnych znają, a także wyszukać i ocenić nowe
twarze, naturalnie damskie i młode. Markiz jednak wolał postać przy wejściu. Zależało mu
tylko na tym, by się rozejrzeć i sprawdzić, czy jest Samantha. Nie był już tak bardzo pewny
jak przedtem, że chce się jej przedstawić. Postanowił, że jeśli Samantha jest na sali, nie będzie
się przed nią chował, ale jeśli go nie zauważy, poprzestanie na obserwacji. Jeśli w ogóle
Samantha jest na sali. Bardzo go złościło, że mógł narazić się na taką mękę całkiem bez
powodu.
71
Przyjaciele postali z nim przez chwilę. Książę podkpiwał z jego płochliwości,
porównując go do debiutantki dopiero co wypuszczonej ze szkoły. Gersona każda uwaga
wprawiała w znakomity nastrój.
- Czy ona tu jest? - spytał książę, bezceremonialnie lustrując przez monokl
przelewający się tłum.
- Kto? - spytał markiz. Jeszcze nie miał czasu ani odwagi, by dokładnie przyjrzeć się
uczestnikom balu.
- Mam nadzieję, że twoje poświęcenie nie idzie na marne - prowokował dalej książę. -
Aadna jest? Młoda? Zgrabna? Palce lizać? I aż się rwie do tytułu markizy?
- Wyśmienite - powiedział lord Gerson. - Musisz nam ją pokazać, Carew. Naprawdę
musisz.
Ale przegląd obecnych, dokonywany za pomocą monokla, dobiegł końca tak samo
nagle, jak się zaczął. Książę wydął wargi i cicho gwizdnął.
- Popatrz na tę - powiedział cicho. - Mówiłem, zdaje się,  ładna, młoda, zgrabna"? I
 palce lizać"? A do tego stworzona do łóżka. Taka apetyczna. Osiemnaście lat i ani dnia
więcej, jeśli mnie wzrok nie myli.
- Turkaweczka Muira - powiedział lord Gerson, spoglądając w kierunku
wskazywanym przez monokl przyjaciela. - Rzeczywiście, najwyżej pół dnia po osiemnastych
urodzinach. A wiano ma takie, że byłaby piękna, nawet gdyby wcale nie była.
- Znasz jej ojca? - spytał książę. - Przedstaw mnie, Gerson, bądz przyjacielem. Muszę
dokładniej się przyjrzeć. I dotknąć, nawet gdyby to miała być tylko ręka. Co postawiłbyś na
to, że karnet tej turkaweczki jest już zapełniony?
Lord Gerson roześmiał się z całego serca i oboje zaczęli powoli zbliżać się do uroczej
młodej panny w bieli, która czyniła żałosne wysiłki, by przybrać modną pozę znudzenia
wszystkim, co dzieje się dookoła. Markiz uśmiechnął się współczująco.
Książę Bridgwater musiał jednak poczekać na prezentację. Zaraz miał się rozpocząć
następny taniec, a z dziewczyną wdał się w rozmowę przystojny młody chłopak. Nie
wyprowadził jej jednak na parkiet. Naturalnie, pomyślał markiz, gdy tylko rozległa się
muzyka. Grano walca. Nie dla tej panienki. Jako świeżo upieczona debiutantka musiałaby [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl