[ Pobierz całość w formacie PDF ]

świadomość we śnie, zacząłem szukać mojej przyjaciółki Julii [wspominam o Julii również w rozdziale
piątym i dwunastym tej książki]. W moim umyśle stała się ona znaczącym symbolem eksperymentu ze
świadomym śnieniem, ponieważ była jedną z moich najpilniejszych studentek i sama miała wiele
wspaniałych świadomych snów. We śnie nie odnalazłem jej, ale wyraznie czułem jej obecność.
Dzwięki pozytywki, tak delikatne i subtelne, były pięknym wizerunkiem jej ducha. Gdy śpiewałem
"Pięknego śniącego", te delikatne i pewne tony były doskonałym akompaniamentem i wspaniale
współbrzmiały ze słowami, tempem, rytmem i innymi subtelnymi zmianami mojego głosu. Nie sposób
opisać słowami subtelnego łączenia się i znakomitej precyzji tych dwóch zródeł muzyki. Mój śpiew
płynący z głębi serca i delikatna gra pozytywki były dwiema wibracjami, które w jakiś sposób łączyły
się we śnie w jedno. Wszystkie modulacje, wariacje i niuanse w magiczny sposób jednoczyły się
przenosząc mnie w inny wymiar. Jedno zródło muzyki, mój głos  płynął z mojego wnętrza. Drugie
zródło muzyki, dzwięk grającej pozytywki  dobiegał z zewnątrz, z pewnego nieokreślonego miejsca w
pokoju hotelowym.
Na jawie Julia wręczyła mi w prezencie z okazji moich czterdziestych urodzin małą pozytywkę,
która grała motyw z "Pięknego śniącego". Niezmiernie lubiłem ten podarunek. Był doskonały pod
każdym względem. Dzięki podwyższonej zdolności percepcji w świadomym śnie prosta melodia
pozytywki wyraznie zapisała się w moim umyśle. Słuchając jej teraz, doceniam ten prezent bardziej
niż kiedykolwiek. I oczywiście klasyczna piosenka Stephena Collinsa Fostera, "Piękny śniący", nabrała
teraz dla mnie głębszego znaczenia niż kiedykolwiek wcześniej.
Niezliczone setki wspaniałych, tęczowych kolorów i błyskających pięknych świateł w tym śnie miały
dla mnie szczególne znaczenie, które rosło z upływem czasu. Im bardziej nad nimi rozmyślałem, tym
bardziej ceniłem sobie obraz "tęczowych kropelek". Wszystkie kropelki, przypominające łezki, były do
siebie idealnie podobne rozmiarami i kształtem. Wirowały setkami po pokoju, tańcząc w powietrzu,
przemykając po ścianach, a każda z nich zawierała w sobie wszystkie kolory tęczy. Każda kropelka
zawierała w sobie maleńkie, silne widmo świetlne, które świeciło jasno od wewnątrz, w miarę jak
kropelki wszędzie wirowały i migotały. Te błyszczące, malutkie widma stanowiły najistotniejsze obrazy
wizji, ale oprócz nich widziałem też wiele innych jasnych, małych obiektów  klejnotów, diamentów,
świecących koralików  tańczących i wirujących w pasmach światła i wspaniałych kolorów. Ten
przepych był jasnym przykładem tego, że rozkosz dla zmysłów może być również rozkoszą dla duszy.
Doświadczyłem wtedy, w chwili, gdy miałem świadomość, że śnię, pełnego połączenia zmysłowości i
duchowości. Nic dziwnego, że natychmiast, gdy tylko zacząłem tracić ten obraz, zapragnąłem
zachować świadomość tego, że śnię.
Jednak pomimo moich prób świadomość snu i całe piękno wizji powoli wyślizgnęły mi się,
pozostawiając uczucie "wypadnięcia ze stanu świadomego snu", co stało się dla mnie znanym już
doświadczeniem, które szybko rozpoznawałem we śnie.
Gdy wypadałem ze świadomego snu, nie wiedziałem dokładnie, gdzie wyląduję. Do tej pory moje
doświadczenia ze świadomymi snami nauczyły mnie, że jeśli zaczynam dryfować lub wypadać ze
świadomego snu, generalnie istnieją trzy miejsca, do których mogłaby podążyć moja świadomość.
Mógłbym powrócić do normalnego snu, zasnąć głęboko i popaść w zupełną nieświadomość, albo też
obudzić się. W tym przypadku powróciłem do stanu jawy.
Leżąc w łóżku po tym świadomym śnie celowo postanowiłem przez długi czas pozostać
nieruchomo z zamkniętymi oczami. Wiele z pięknych kolorowych tęcz i wspaniałych obrazów nadal
rozbłyskiwało w mojej głowie. Były niemal jak rzeka bąbelków, przepływająca równomiernie przez
moje pole widzenia. Nadal delektowałem się ich świetlistym pięknem, które porywało i przenikało
każdą cząstkę mojej pamięci i wyobrazni.
Leżąc w łóżku po przebudzeniu z wciąż zamkniętymi oczami, spróbowałem przeprowadzić
eksperyment i wykorzystać metodę wywoływania świadomego snu, którą jedna z moich studentek,
kobieta o imieniu Eleonora, stosowała z dużym powodzeniem. W ciągu ostatnich paru lat Eleonora
stała się świadomie śniącą. Jedną z jej najskuteczniejszych technik wywoływania świadomego snu
było skupianie się na jakimś konkretnym obrazie, dowolnym obrazie, który się pojawiał w momencie,
gdy tuż przed zaśnięciem trwała w stanie hipnagogicznym [psycholodzy i badacze snów opisują stan
hipnagogiczny jako strefę miedzy świadomością i nieświadomością snu. Przez większość ludzi jest
ona łatwo i powszechnie doświadczana jako stan "pomiędzy", strefa przejściowa pomiędzy jawą a
snem. Opisuję jej niektóre cechy charakterystyczne w rozdziale dziesiątym i wskazuję, jak stan
hipnagogiczny, choć zdecydowanie różny od stanu świadomego snu, może być wykorzystywany jako
pomoc w osiąganiu stanu świadomego snu]. Kiedy obrazy zaczynają do niej napływać, koncentruje na
nich całą swoją uwagę i zachowuje koncentrację przez parę minut, pozostając przez cały czas
głęboko odprężona. Potem "stapia się" z obrazem, wyobrażając sobie, że staje się z nim jednym i w
końcu pozwala całej swojej świadomości "wejść" w obraz. Kiedy wejdzie w obraz, zazwyczaj ma
wrażenie pędu, energii, która wkrótce "wciąga ją" w obraz całkowicie, "przeciąga" przez niego i
"wyrzuca" po drugiej stronie. W tym momencie zwykle znajduje się w "zupełnie nowym świecie", to
znaczy w całkowicie nowej scenerii snu, która dla niej jest niezmiennie snem świadomym. Często
zaczyna wtedy latać, dzięki czemu wprowadza siebie w pełni w świadomy sen. Gdy w czasie jednego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl