[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uroczyście stwierdziła Mańka, a pani zza lady uśmiechnęła się do nas miło.
Nie licz na darmowe ciastko, lizusie - szepnęłam jej do ucha.
Kawa była gorąca i mocna, a pączki naprawdę świeże, co u nas po prostu się nie zdarzało. Niestety mimo
uprzejmości z naszej strony nic darmowego się nam nie trafiło. Szkoda. Ruszyłyśmy w miasto. %7łeby znalezć
jakiś atrakcyjny ciuch trzeba było się niezle nachodzić. Mimo szczerych chęci nie kupiłyśmy szałowych
kreacji, a tylko takie sobie bluzeczki. Zniechęcone usiadłyśmy na skwerku.
Wracałabym już, bo mnie bolą nogi. - wystękała Mańka.
Mamy jeszcze dużo czasu, wiesz przecież jak szybko przyjechałyśmy do Gdańska. - odpowiedziałam.
81
82
To wracajmy drogą okrężną! - wpadła na genialny pomysł .
No to którędy? - zapytałam.
Przez Malbork - zaproponowała.
Ruszyłyśmy na trasę i już po chwili siedziałyśmy w wygodnej szoferce. Samochód dowiózł nas do
Malborka, a stamtąd postanowiłyśmy kierować się na Iławę. Nie przewidziałyśmy tylko jednej rzeczy.
Droga ta nie była główna, więc i ruch na niej mniejszy. Byłyśmy już spory kawałek za miastem. Powrót nie
miał sensu, ale tkwiłyśmy przy drodze jak strachy na wróble, trochę złe na siebie, ze dałyśmy się tak
wmanewrować. Czas mijał nieubłaganie, a my tak na dobrą sprawę nie wiedziałyśmy nawet w jakim
jesteśmy województwie. Nie uśmiechała się nam perspektywa nocowania gdzieś w kopie siana. Zaczęłyśmy
być głodne i coraz bardziej złe. Zawsze nam się udawało i prędzej czy pózniej przejeżdżający samochód się
zatrzymał. Tak też było i tym razem. Miły pan kierowca jechał do jakiejś wsi za Iławę, a to już było coś.
Następne dwie godziny sterczałyśmy za tą wsią czekając na boskie zmiłowanie. Nadeszło!! Do domu
dowlokłyśmy się bardzo póznym wieczorem. Tam zdenerwowani rodzice zrobili mi porządną awanturę,
którą ich grzeczna, acz bardzo zmęczona córka skwitowała jednym zdaniem:
Przecież nie umawialismy się na konkretną godzinę.
Nazajutrz rano mama zajrzała do mojego pokoju wymachując białą kopetrą.
Wstawaj, to dostaniesz list. Chyba od tego Krzysztofa, o którym mi opowiadałaś. - powiedziała, ściągając ze
mnie kołdrę.
List? - zainteresowałam się, ale przypomniały mi się sztuczki kochanej mamusi i dodałam:
Pewnie to znowu jakiś rachunek za prąd.
Nie musisz tego czytać, ja przeczytam go za ciebie. - mówiąc to mama udała, że rozrywa kopertę.
Co prawda znałam już te jej numery, ale zawsze mógłby być ten pierwszy raz, kiedy rzeczywiście przeczyta
moją korespondencję. Wyskoczyłam więc z łóżka i chwyciłam kopertę. Przeczytałam swoje imię.
Do mnie! Od Krzysztofa! - zawołałam radośnie.
To już się zdążyłaś zakochać? - mama powątpiewająco pokiwała głową.
Zakochać? Nie, ale cieszę się z listu, to chyba normalne, nie? - odpowiedziałam.
To tak ze wszystkich listów się cieszysz, czy tylko od płci przeciwnej? - zapytała.
82
83
Ze wszystkich! - zaakcentowałam dobitnie.
No, no, ale z ciebie kochliwa istota - westchnęła mama wychodzac do kuchni.
Rozerwałam kopertę i zaczęłam czytać list. Był zwięzły. Opowiadał o przygotowaniach Krzysztofa do
przeprowadzki i o niczym szczególnym. O miłości i o tęsknocie ani słowa. Co prawda nie spodziewałam się
tego, ale miło było by coś takiego przeczytać. Jednak bardzo się z tego listu cieszyłam, bo i chłopak mi się
podobał. Oczywiście odpisałam natychmiast. Nie omieszkałam też telefonicznie poinformować Mańki.
Napisał. - powiedziałam jedno słowo, gdy odebrała telefon.
Od tej pory zaczęła się burzliwa korespondencja między mną , a Krzysztofem. Burzliwa, to znaczy częsta,
bo o żadnych wzniosłych słowach nie było mowy.
Z niecierpliwością czekałam na jego przyjazd.W międzyczasie maj zazielenił drzewa, zrobiło się bardzo
ciepło, a ptaki uwijały się jak w ukropie, karmiąc swoje pisklęta.
Pora w sam raz na miłość - myślałam wystawiając twarz do słońca.
Rozdział XXXIX
Moja koleżanka Alka, zaprosiła mnie na studenckie Juwenalia. Odbywały się one w pobliskim mieście [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl akte20.pev.pl
uroczyście stwierdziła Mańka, a pani zza lady uśmiechnęła się do nas miło.
Nie licz na darmowe ciastko, lizusie - szepnęłam jej do ucha.
Kawa była gorąca i mocna, a pączki naprawdę świeże, co u nas po prostu się nie zdarzało. Niestety mimo
uprzejmości z naszej strony nic darmowego się nam nie trafiło. Szkoda. Ruszyłyśmy w miasto. %7łeby znalezć
jakiś atrakcyjny ciuch trzeba było się niezle nachodzić. Mimo szczerych chęci nie kupiłyśmy szałowych
kreacji, a tylko takie sobie bluzeczki. Zniechęcone usiadłyśmy na skwerku.
Wracałabym już, bo mnie bolą nogi. - wystękała Mańka.
Mamy jeszcze dużo czasu, wiesz przecież jak szybko przyjechałyśmy do Gdańska. - odpowiedziałam.
81
82
To wracajmy drogą okrężną! - wpadła na genialny pomysł .
No to którędy? - zapytałam.
Przez Malbork - zaproponowała.
Ruszyłyśmy na trasę i już po chwili siedziałyśmy w wygodnej szoferce. Samochód dowiózł nas do
Malborka, a stamtąd postanowiłyśmy kierować się na Iławę. Nie przewidziałyśmy tylko jednej rzeczy.
Droga ta nie była główna, więc i ruch na niej mniejszy. Byłyśmy już spory kawałek za miastem. Powrót nie
miał sensu, ale tkwiłyśmy przy drodze jak strachy na wróble, trochę złe na siebie, ze dałyśmy się tak
wmanewrować. Czas mijał nieubłaganie, a my tak na dobrą sprawę nie wiedziałyśmy nawet w jakim
jesteśmy województwie. Nie uśmiechała się nam perspektywa nocowania gdzieś w kopie siana. Zaczęłyśmy
być głodne i coraz bardziej złe. Zawsze nam się udawało i prędzej czy pózniej przejeżdżający samochód się
zatrzymał. Tak też było i tym razem. Miły pan kierowca jechał do jakiejś wsi za Iławę, a to już było coś.
Następne dwie godziny sterczałyśmy za tą wsią czekając na boskie zmiłowanie. Nadeszło!! Do domu
dowlokłyśmy się bardzo póznym wieczorem. Tam zdenerwowani rodzice zrobili mi porządną awanturę,
którą ich grzeczna, acz bardzo zmęczona córka skwitowała jednym zdaniem:
Przecież nie umawialismy się na konkretną godzinę.
Nazajutrz rano mama zajrzała do mojego pokoju wymachując białą kopetrą.
Wstawaj, to dostaniesz list. Chyba od tego Krzysztofa, o którym mi opowiadałaś. - powiedziała, ściągając ze
mnie kołdrę.
List? - zainteresowałam się, ale przypomniały mi się sztuczki kochanej mamusi i dodałam:
Pewnie to znowu jakiś rachunek za prąd.
Nie musisz tego czytać, ja przeczytam go za ciebie. - mówiąc to mama udała, że rozrywa kopertę.
Co prawda znałam już te jej numery, ale zawsze mógłby być ten pierwszy raz, kiedy rzeczywiście przeczyta
moją korespondencję. Wyskoczyłam więc z łóżka i chwyciłam kopertę. Przeczytałam swoje imię.
Do mnie! Od Krzysztofa! - zawołałam radośnie.
To już się zdążyłaś zakochać? - mama powątpiewająco pokiwała głową.
Zakochać? Nie, ale cieszę się z listu, to chyba normalne, nie? - odpowiedziałam.
To tak ze wszystkich listów się cieszysz, czy tylko od płci przeciwnej? - zapytała.
82
83
Ze wszystkich! - zaakcentowałam dobitnie.
No, no, ale z ciebie kochliwa istota - westchnęła mama wychodzac do kuchni.
Rozerwałam kopertę i zaczęłam czytać list. Był zwięzły. Opowiadał o przygotowaniach Krzysztofa do
przeprowadzki i o niczym szczególnym. O miłości i o tęsknocie ani słowa. Co prawda nie spodziewałam się
tego, ale miło było by coś takiego przeczytać. Jednak bardzo się z tego listu cieszyłam, bo i chłopak mi się
podobał. Oczywiście odpisałam natychmiast. Nie omieszkałam też telefonicznie poinformować Mańki.
Napisał. - powiedziałam jedno słowo, gdy odebrała telefon.
Od tej pory zaczęła się burzliwa korespondencja między mną , a Krzysztofem. Burzliwa, to znaczy częsta,
bo o żadnych wzniosłych słowach nie było mowy.
Z niecierpliwością czekałam na jego przyjazd.W międzyczasie maj zazielenił drzewa, zrobiło się bardzo
ciepło, a ptaki uwijały się jak w ukropie, karmiąc swoje pisklęta.
Pora w sam raz na miłość - myślałam wystawiając twarz do słońca.
Rozdział XXXIX
Moja koleżanka Alka, zaprosiła mnie na studenckie Juwenalia. Odbywały się one w pobliskim mieście [ Pobierz całość w formacie PDF ]