[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mężczyzna pod drzewem, wypełniony obrazem swojego drzewa. Jej myśli nagle zaczynają się
układać: nikt poza nim, mężczyzną bez pracy, mającym czas dla siebie, nie może dyskretnie
wrzucić listu do jej skrzynki, nikt inny poza nim, zaowalowanym swym nieistnieniem, nie
może śledzić niepostrzeżenie jej codziennego życia.
A Jean-Marc ciągnął: - Mógłbym mu powiedzieć, niech pan przyjdzie pomóc mi zrobić
porządek w piwnicy.
Odmówiłby, nie z lenistwa, lecz dlatego, że nie ma ubrania do takiej pracy, a swój
garnitur musi utrzymać w czystości. Jednak tak bardzo chciałbym z nim porozmawiać. Jest
moim alter ego!
Nie słuchając Jean-Marca, Chantal powiedziała: - Jak może wyglądać jego życie
seksualne?
- Jego życie seksualne? - zaśmiał się Jean-Marc. - Nijak, nijak! Marzenia!
Marzenia, myśli Chantal. Zatem ona jest tylko marzeniem nieszczęśnika. Dlaczego
wybrał ją, właśnie ją?
Jean-Marc powrócił z uporem do swej myśli: - Chciałbym mu powiedzieć któregoś dnia,
niech pan pójdzie ze mną na kawę, jest pan moim alter ego. Tylko przypadkiem uniknąłem
życia, jakie pan prowadzi.
- Nie opowiadaj głupot - powiedziała Chantal. - Takie życie tobie nie groziło.
- 39 -
- Nigdy nie zapominam o chwili, gdy opuszczając fakultet, zrozumiałem, że wszystkie
pociągi odjechały.
- Tak, wiem, wiem - powiedziała Chantal, która już wielokrotnie słyszała tę historię - ale
jak możesz porównywać twoją małą porażkę z prawdziwym nieszczęściem człowieka
czekającego, żeby jakiś przechodzień wsunął mu do dłoni franka?
- Porzucenie studiów nie było porażką, ja wówczas porzuciłem ambicje. Stałem się nagle
człowiekiem bez ambicji. A straciwszy ambicje, znalazłem się w jednej chwili na marginesie
świata. Gorzej jeszcze: nie miałem żadnej chęci znalezć się gdzie indziej. Miałem tym
mniejszą na to chęć, że nie groziła mi nędza. Ale jeśli nie masz ambicji, jeśli nie masz w sobie
głodu sukcesu, uznania, siadasz na krawędzi upadku. Ja usiadłem na takiej krawędzi, prawda,
że wielce wygodnie. Wszelako usiadłem właśnie na krawędzi upadku. Jestem więc, i nie ma
w tym żadnej przesady, po stronie tego żebraka, a nie po stronie szefa tej wspaniałej
restauracji, w której tak się dobrze czuję.
Chantal myśli sobie: stałam się erotycznym bożyszczem żebraka. Oto iście błazeński
honor. Potem siebie koryguje: dlaczego pragnienia żebraka miałyby być mniej godne
szacunku niż pragnienia człowieka interesów? Pozbawione nadziei, pragnienia te posiadają
bezcenną jakość: są wolne i szczere.
Następnie przychodzi jej do głowy inna myśl: w dniu, w którym kochała się z Jean-
Markiem w czerwonej koszuli nocnej, tym trzecim, kto ich obserwował, przebywał z nimi,
nie był młodzieniec z bistra, lecz żebrak! W istocie to on zarzucił na jej ramiona czerwony
płaszcz, to on uczynił z niej występnego kardynała! Przez kilka chwil myśl ta zdaje się jej
przykra, żenująca, lecz poczucie humoru szybko zwycięża i Chantal śmieje się w duchu,
bezgłośnie. Wyobraża sobie tego mężczyznę, na wskroś nieśmiałego, ze swym wzruszającym
krawatem, przyklejonego do ściany w ich pokoju, wyciągającego dłoń i patrzącego bez ruchu,
obleśnie, jak się przed nim miotają. Wyobraża sobie, że po zakończeniu miłosnej sceny naga i
spocona wstaje z łóżka, podnosi torebkę ze stolika, wyjmuje z niej monetę i wkłada mu ją do
dłoni. Z trudem udaje się jej powstrzymać śmiech.
28
Jean-Marc patrzył na Chantal, której twarz nagle rozpaliła się skrytą wesołością. Nie miał
ochoty pytać jej o powód, zadowolony, że może smakować przyjemność patrzenia na nią.
Podczas gdy ona gubiła się w swych frywolnych obrazach, on myślał sobie, że Chantal jest
- 40 -
jego jedyną uczuciową więzią ze światem. Opowiadają mu o więzniach, o prześladowanych,
o głodujących? Zna jeden tylko sposób, aby poczuć się dotkniętym osobiście, boleśnie, ich
nieszczęściem: na ich miejscu wyobraża sobie Chantal. Opowiadają mu o kobietach
gwałconych w czasie wojny domowej? Widzi wtedy Chantal, zgwałconą. Tylko ona, nikt
inny, wyzwala go od obojętności. Tylko przez jej pośrednictwo zdolny jest do współczucia.
Chciałby jej o tym powiedzieć, lecz wstydził się patosu. Tym bardziej że inna myśl,
całkiem odmienna, nagle go zaskoczyła: a gdyby stracił tę jedyną istotę, która wiąże go z
ludzmi? Nie myślał o jej śmierci, lecz o czymś bardziej ulotnym, nieuchwytnym, czymś, co w
ostatnim czasie za nim chodziło: pewnego dnia nie rozpozna jej, pewnego dnia spostrzeże, że
Chantal nie jest tą Chantal, z którą żył, lecz ową kobietą na plaży, którą wziął za Chantal;
pewnego dnia pewność, jaką Chantal dla niego przedstawia, okaże się złudna i Chantal stanie
mu się równie obojętna, co wszyscy inni.
Ujęła go za rękę: - Co ci jest? Znowu jesteś smutny. Od kilku dni widzę, że jesteś
smutny. Co ci jest?
- Ależ nic, zupełnie nic.
- No przecież widzę. Powiedz mi, co cię smuci w tej chwili?
- Wyobraziłem sobie, że jesteś kimś innym.
- Jak to?
- %7łe jesteś inna, niż to sobie wyobrażam. %7łe pomyliłem się co do twojej tożsamości.
- Nie rozumiem.
Widział stos biustonoszy. Smutny kopczyk biustonoszy. %7łałosny kopczyk. Ale gdzieś w
głębi tego obrazu pojawiała się z powrotem rzeczywista twarz Chantal siedzącej naprzeciw.
Czuł dotyk jej ręki na swojej i wrażenie, że ma przed sobą kogoś obcego lub zdrajcę, szybko
się zatarło. Uśmiechnął się: - Zapomnij o tym. Nic nie mówiłem.
29
Przywartego plecami do ściany pokoju, w którym się kochali, z wyciągniętą dłonią, z
oczyma chciwie wbitymi w ich nagie ciała: tak go sobie wyobraziła podczas posiłku w
restauracji. Teraz przywarł plecami do drzewa i niezdarnie wyciąga dłoń w stronę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl