[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się zastanowić - powtórzyła.
Wszystkiego oczekiwał, ale nie tego.
- Nie możesz odejść. Podpisaliśmy kontrakt. Gail spojrzała mu w
oczy.
- Z trzymiesięcznym okresem próbnym. Wiele się wydarzyło, ale tak
się składa, że trzy miesiące jeszcze nie minęły.
- Nie wykorzystasz tego przeciwko mnie - ostrzegł.
- Tego? Czego? Zaczynam myśleć, że jesteś mizoginem. Albo
masochistą. Nie jesteś w stanie uwierzyć, że ktoś może cię kochać, że
ktoś jest zdolny zrobić dla ciebie wszystko. Uparłeś się nie ufać żadnej
kobiecie, wbrew wszystkiemu, wbrew rozsądkowi, własnym uczuciom,
czyimś czystym intencjom. - Oczy Gail niebezpiecznie zalśniły,
zamknęła je na moment, potarła czoło, jakby chciała zebrać myśli. -
Muszę znaleźć najlepsze dla siebie wyjście. Muszę wszystko dobrze
rozważyć. Ty mnie nie potrzebujesz, ale Molly tak. Przynajmniej w tej
chwili. - Odwróciła się i już jej nie było. Zostawiła Nicholasa w obliczu
kilku trudnych pytań.
Nicholas stłumił wyrzuty sumienia. Wypił na tyle dużo, by
następnego ranka obudzić się z obrzydliwym kacem. Długo moczył się
Anula & polgara
pod prysznicem, w końcu z duszą na ramieniu zszedł do kuchni.
- Dzień dobry, Ano - skinął gospodyni głową.
- Dzień dobry. Późno pan dziś wstał, jak nigdy. Nie przeziębił się
pan?
- Nie, ale kawa dobrze mi zrobi.
- Bardzo proszę. - Ana, niczym czarodziejka, podsunęła mu
natychmiast kubek.
- Dziękuję. Gdzie Molly? - W domu panowała dziwna cisza.
- Pańska matka zabrała ją do siebie. Gail wzięła dzień wolny.
Zadzwoniła do pani Barone i poprosiła, żeby zajęła się małą.
Nicholas zastygł z kubkiem przy ustach.
- Powiedziała, co mianowicie takiego jej wypadło?
- Nie.
- Albo kiedy wróci? - Czuł się coraz paskudniej. Ana pokręciła
głową.
- Nie. Powiedziała tylko, że wybiera się na przejażdżkę. Dzień
dzisiaj taki ładny, w sam raz na przejażdżkę.
Nicholas mruknął coś i z kawą w dłoni przeniósł się do małego
saloniku. Gail pojechała gdzieś z Jonathanem? Nie. Nie był aż takim
durniem, żeby ją o to podejrzewać. Niemniej zachował się wobec niej
strasznie.
Po prostu nie zdzierżył, kiedy zobaczył ją w ramionach innego. Nie
okłamywała go, tego był pewny. Nie kłamała, kiedy przyszła do jego
sypialni.
Nie kłamała, kiedy mówiła, że on nie jest w stanie zaufać, mimo że
powinien, kiedy miał po temu wszelkie dane.
Zadziwiające, jak pozytywny skutek może wywrzeć na władze
umysłowe człowieka mocny sen po nadużyciu szkockiej.
Przypomniał sobie wyraz jej oczu. Nie mówiły nic. Zamknęła się
przed nim. Zasłużył sobie na to. I co, do cholery, ma z tym teraz zrobić?
Wypił jeszcze dwa kubki kawy, przełknął galon goryczy.
Musi porozmawiać z Gail. Koniecznie. Zadzwoni do matki, może ona
będzie wiedziała, gdzie szukać uciekinierki. Ledwie to zdążył pomyśleć,
telefon sam się odezwał.
- Dzwonię z Boston Community Hospital. Mogę mówić z panem
Anula & polgara
Nicholasem Barone?
Zdjęło go przerażenie.
- Przy telefonie.
- Mamy pana nazwisko przy numerze ubezpieczenia Gail Fenton.
Znaleźliśmy kartę w jej rzeczach.
Kubek wypadł Nicholasowi z ręki i rozbił się na podłodze.
- Gail Fenton - powtórzył głucho. - Co się stało?
- Wypadek samochodowy. Nie odzyskała dotąd przytomności.
Lekarze są przy niej. Próbowaliśmy skontaktować się z jej bratem, ale
numer nie odpowiada.
- Już tam jadę. - Nicholas rzucił słuchawkę.
Chodził niespokojnie po szpitalnym korytarzu. Dlaczego Gail nie
wzięli do Boston General? Znał tamtejszych lekarzy, tam pracowała
Rita. Tutaj zdany był na nerwowe oczekiwanie i lakoniczne informacje
pielęgniarek.
A jeśli Gail jest poważnie ranna? Dręczyły go wyrzuty sumienia, lęk
chwytał za gardło. Jeśli z tego nie wyjdzie?
Oblał go zimny pot. Wreszcie dotarła do niego prawda, którą tak
usilnie odsuwał od siebie przez ostatnie tygodnie. Nie chce, nie może
stracić Gail. Ani z powodu wypadku samochodowego, ani z powodu
innego mężczyzny. Stała się dla niego najważniejszą osobą na świecie,
nie wolno jej teraz odejść. Nie wyobrażał sobie już życia bez niej.
Wściekły, że stała mu się tak bardzo bliska, podszedł znowu do
stanowiska pielęgniarek. Musiał się upewnić, że Gail ma dobrą opiekę.
Najlepszą.
- Panna Fenton szybciej przyjdzie do siebie, jeśli będzie przy niej
ktoś dobrze jej znany. - Nie potrafił jeszcze powiedzieć „bliski", nie
przechodziło mu to przez gardło.
Pielęgniarka podniosła głowę.
- Odzyskała już przytomność. Sala obserwacyjna numer trzy.
Zapytam, czy może pan się z nią widzieć. Proszę pana! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl