[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Chwycił swoją kurtkę i wypadł z przyczepy, zostawiając Tarę i Pierc-
e'a oniemiałych ze zdumienia.
Bardzo dostał w kość podczas swojego rozwodu - powiedział Pierce
po chwili, starając się wytłumaczyć reakcję brata. - Alyssa naopowia-
dała prasie tysiące bzdur. Półprawda mieszała się w tym z insynuacją i
zwykłym kłamstwem, na tyle zbliżonym do faktów, że uwierzyli w to
ludzie nawet dobrze go znający.
Wiem - szepnęła.
Poza tym całe to pranie brudów nie odbywało się tylko w brukow-
cach. Poważna prasa też poświęciła temu niemało miejsca. To bardzo
nieprzyjemne przeżycie dla mężczyzny, kiedy okazuje się, że żona
wykorzystywała go do robienia kariery. A na dokładkę musi publicz-
nie nosić rogi. Takie rzeczy powodują wiele urazów. I skłaniają do
podejrzliwości.
S
R
Zwłaszcza jeśli na pozór zdarzają się już po raz drugi - powiedziała
Tara.
Och nie, on wie, że ty nie jesteś winna. Tylko że czuje się teraz zra-
niony i wystawiony na pośmiewisko. I nie potrafi sobie z tym pora-
dzić. Daj mu trochę czasu, żeby wszystko przemyślał i już niedługo
będzie klęczał przed tobą, prosząc o przebaczenie.
Może. - Ale nie przypuszczam, pomyślała. Wstała, sięgając po kurtkę.
- Pójdę już.
Może chciałabyś zostać i poczekać, aż wróci? spytał Pierce, chcąc ją
pocieszyć, ale nie wiedząc jak.
Zrobię ci zupę pomidorową i grzankę z serem. Oraz gorącą czekoladę.
No jak?
Nie jestem głodna.
Moglibyśmy pooglądać wideo. Mam parę niezłych komedii.
Nie. Dziękuję, Pierce, wiem, że chcesz mi pomóc, ale wolę być teraz
sama. - Włożyła kurtkę i owinęła szyję szalikiem. - Do zobaczenia
rano. Zaczynamy o świcie, prawda?
Tak. Trzymaj się.
Wyszła na mróz, drżąc na całym ciele mimo ciepłej kurtki, szalika i
rękawiczek.
Wiedziałam przecież, że to się skończy, upomniała
się duchu, usiłując być dzielna. Nie wiedziałam tylko,
że tak prędko. r
S
R
ROZDZIAA 10
Nazajutrz rano Gage się nie pojawił.
Hans najpierw naturalnie wpadł w złość, ale uspokoił się, kiedy mu
uzmysłowiono, że Gage wykonał już wszystkie główne ujęcia, a drugi
operator może równie dobrze zastąpić go przy kręceniu poszczegól-
nych pomniejszych scen. Praca na planie nie powinna ucierpieć. Jeden
czy dwa dni i tak nie zrobią wielkiej różnicy mimo wszechobecnego
terroru narzuconego przez budżet. Hans mruczał coś o nieodpowie-
dzialności i nieprofesjonalnym zachowaniu, ale dostosował się do
sytuacji.
O wiele gorzej przyszło mu znieść obecność ciekawskich przedstawi-
cieli prasy. Reporterzy wszystkich większych gazet zjawili się na pla-
nie. Spragnieni najdrobniejszych szczegółów wypytywali mieszkań-
ców pobliskiego miasteczka, którzy występowali w scenach zbioro-
wych jato statyści, o każdy detal, na jaki mogli zwrócić uwagę. Oble-
gali ekipę techniczną i aktorów, wyciągali wszystkie stare historie - a
było ich mnóstwo - z życia Tary i rodziny Kingstonów, zamieszczając
je obok  wiadomości z ostatniej chwili".
S
R
Tara żyła w nieustannym strachu, że dogrzebią się do jej starannie
skrywanej tajemnicy z przeszłości. Na razie jednak nie było nigdzie
wzmianki o Bobbym Clayu Bishopie i roli, jaką odegrał w jej życiu.
Ani gromkie pokrzykiwania Hansa, ani uprzejme prośby Pierce'a, ani
grozby wytoczenia paru procesów wygłaszane przez przybyłą dwa dni
pózniej Claire nie były w stanie skłonić dziennikarzy do zajęcia się
innym tematem. Mróz, niewygoda i dodatkowi ochroniarze, nie do-
puszczający ich na plan, mogliby stanowić czynniki zniechęcające,
gdyby chodziło tylko Tarę albo jednego z Kingstonów. Ale skandal
dotyczący najbardziej osławionej femme fatale Hollywood i obu braci
Kingstonów... Taka historia warta była marznięcia na mrozie i naraże-
nia się na proces sądowy.
Tara natychmiast polubiła Claire. Miała kolor włosów jednego z braci
i błękit oczu drugiego. Nosiła się z niedbałą elegancją i pewnością
siebie, wynikłą z lat doświadczeń w branży filmowej.
Kazałam mojej sekretarce sprawdzić wszystkie posterunki policji i
szpitale w okolicy, w razie gdyby miał wypadek - powiedziała, sta-
wiając teczkę przy stoliku w przyczepie Pierce'a. Usiadła na brzegu
sofy, wygładzając spódnicę. - Bez skutku. Co znaczy, że skoro nie
wrócił, nie ma go tu z własnej woli. Czy powiedział coś takiego, co
mogłoby dać ci pojęcie, gdzie się wybierał? - spytała, patrząc przeni-
kliwie na Tarę.
Nie. Powiedział tylko, że nie chce o tym mówić. I wyszedł. Myślałam,
że nie będzie go najwyżej parę godzin. A potem, że pewno wrócił do
swojej przyczepy zamiast... - zaczerwieniła się, jakby cały świat już
nie
S
R
wiedział, z kim sypia - do mojej. Przykro mi, że nie mogę w niczym
pomóc.
- To nie twoja wina. - Claire poklepała ją pocieszająco po kolanie. -
Cała wina leży po stronie mojego nieznośnego starszego brata.
Och nie, on... - zaczęła Tara, próbując go bronić.
Założę się, że nie dał ci nawet wyboru. Spodobałaś mu się i uznał, że
nie przyjmie do wiadomości żadnej odmowy. - Spojrzała znacząco na
Pierce'a. - Czy nie mam racji?
No cóż, w pewnym sensie, ale... - wyjąkała Tara.
Spadł na nią jak sęp na ofiarę - przyznał Pierce.
A potem jeszcze ma czelność się złościć, że historia ląduje w gaze-
tach. - Claire potrząsnęła głową.
Jeśli chciał uciec przed prasą, mógł się ukryć w naszym letnim domku
w Mammoth. - Nikt oprócz rodziny nie wiedział o jego istnieniu. -
Można by tam kogoś wysłać i sprawdzić.
Tak... - zgodziła się Claire - ale dopóki nie jest tu potrzebny z jakichś
szczególnych względów. - Rzuciła okiem na Tarę.
Tara zaczerwieniła się lekko, zadając sobie w duchu pytanie, czy mo-
gą już wiedzieć... Nie, to niemożliwe, sama zaczęła dopiero coś podej-
rzewać. Potrząsnęła głową.
Jesteś pewna? - spytała Claire.
Jestem pewna - odparła stanowczo, uznając, że niepotrzebnie dopatru-
je się podtekstów w zupełnie niewinnych wypowiedziach Claire.
Skoro tak, to uważam, że powinniśmy go zostawić w spokoju. Jeśli
ma choć trochę oleju w głowie, i tak wkrótce wróci.
S
R
- Pojadę po niego, jeżeli chcesz - zaofiarował się Pierce. - Mogę go
nawet związać.
Tara uśmiechnęła się po raz pierwszy od paru dni.
Dziękuję, ale nie.
Mądra dziewczyna - pochwaliła ją Claire. - Co ci po nim, jeśli trzeba
by go wiązać, prawda?
Uhm... prawda.
Wobec tego zgadzamy się? - Claire spojrzała na Pierce'a.
Tak - kiwnął głową.
A Tara odniosła dziwne wrażenie, że przed tą rozmową musiała mieć
miejsce jeszcze jakaś inna, bardziej poufna. Claire wzięła teczkę i
wstała.
- No cóż, interesy czekają, muszę zdążyć na samolot. Taro - nachyliła
się i ku jej zdumieniu pocałowała Tarę w policzek - miło mi było cię
poznać. Pewno będziemy się częściej spotykać, kiedy wrócisz do Los
Angeles. Pierce, podaj mi ramię i odprowadz mnie do samochodu.
Dwa dni pózniej Tara musiała przyjąć do wiadomości nieuchronny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl