[ Pobierz całość w formacie PDF ]

17 lipca.  W dniu dzisiejszym gęsta mgła, a ryb mało. Przesunęliśmy
się na północ. Na tym zbiegł cały dzień.
18 lipca.  Dzień dzisiejszy rozpoczyna się od gęstej mgły. Mało ryb.
19 lipca.  Dzień dzisiejszy rozpoczyna się lekką bryzą od pn.-wsch, i
piękną pogodą. Przesunęliśmy się na wschód. Złowiono dużo ryb.
20 lipca.  W sobotę.  Dzień dzisiejszy rozpoczął się od mgły i
lekkich rozwiewów. Na tym zbiegł cały dzień. Całkowity połów w tym
tygodniu wynosi 3478 ryb.
W niedzielę nigdy nie pracowano, tylko golono się i myto, o ile była
piękna pogoda, a Pennsylwania wyśpiewywał hymny. Kilkakrotnie
podsuwał myśl, że  jeśli nikt nie będzie miał nic przeciwko temu 
to on wygłosi małe kazanie. Stryj Salters na samą wzmiankę o kazaniu
omal nie skoczył Pennowi do gardła, upominając go, że nie jest
kaznodzieją i że powinien sobie z głowy wybić takie bzdury.
Wobec tego, rada w radę, zgodzono się jedynie na to, by Penn czytał im
na głos wybrane ustępy z książki noszącej nazwę  Josephus". Było to
stare, w skórę oprawne tomisko, woniejące myszką setnej już zapewne
podróży, niezwykle budujące i nader podobne do Biblii, jednakże w
treści swej ożywione opowieściami o bitwach i oblężeniach; czytano je
niemal od deski do deski. Poza tym Penn był cichym, milczącym
człeczyną. Bywało, że przez trzy dni nie odezwał się ani słowem, choć
grywał w warcaby, przysłuchiwał się śpiewakom i śmiał się z
opowiadanych kawałów. Gdy starano się go rozruszać, odpowiadał:
 Nie chcę wydawać się nietowarzyskim... ale jakoś nie mam nic do
powiedzenia. W głowie czuję zupełną pustkę. Prawie zapomniałem, jak
się nazywam.
I z wyczekującym uśmiechem zwracał się w stronę stryja Saltersa.
 Jak to? Nie przypominasz sobie? Ależ: Pensylwania Pratt 
wykrzykiwał w takich razach Salters. Niedługo i moje nazwisko
wypadnie ci z pamięci!
 Nie-e... nigdy  powiadał Penn zaciskając mocno i wargi.  Juści,
Pennsylwania Pratt  powtarzał sobie bez końca.
Czasami znowu krótką pamięcią grzeszył Salters wymyślając na
poczekaniu nowe nazwisko, np.: Haskins Rich lub M'Vitty; atoli Penn
był zawsze jednako zadowolony  aż do następnego razu.
Okazywał zawsze niezwykłą tkliwość w stosunku do Harveya, nad
którym litował się jednocześnie jako nad dzieckiem pozbawionym
opieki macierzyńskiej i jako nad rzekomym wariatem. Gdy Salters tę
jego słabość do chłopaka zauważył, stał się również dla Harveya
bardziej wyrozumiały. Salters nie był osobistością nazbyt miłą, gdyż
uważał za swą powinność trzymanie chłopaków w garści; toteż Harvey
odpłacał mu się pięknym za nadobne. Gdy udało mu się po raz
pierwszy, nie bez lęku i drżenia, wejść na szczyt grotmasztu (Dan
wspinał się tuż za nim, by mu pomagać w razie potrzeby), uważał za
swoją powinność zawiesić tam wielkie skórznie Saltersa na wstyd i
pośmiewisko wobec innych szonerów, jakie mogły przepływać obok.
Wobec Diska Harvey nie pozwalał sobie na żadne żarty ani poufałości
 nawet wtedy, gdy stary szyper porzucał ton rozkazujący odzywając
się do chłopca jak do reszty załogi:  Nie zechciałbyś zrobić tego a
tego?"  Zdaje się, że raczej powinieneś"... itd. Dokoła gładko
wygolonych warg oraz w pomarszczonych kącikach oczu szypra czaiło
się coś takiego, co działało otrzezwiająco na krew młodzieńczą.
Disko wyjaśniał mu treść mapy zatłuszczonej palcami i wystrzępionej;
z ołówkiem w ręce oprowadzał go od łowiska do łowiska, po całym
szeregu ławic  takich jak Le Have, Banquereau, St. Pierre, Zielona i
Wielka  przemawiając niekiedy  rybią mową!" Zaznajomił go
również z zasadami posługiwania się kwadrantem.
W tej dziedzinie Harvey wiódł prym przed Danem, gdyż po ojcu
odziedziczył zdolności do rachunków, a umiejętność ukradkowego
zdobywania informacji na podstawie jednego błysku słońca, które
zazwyczaj posępnie majaczyło nad Aawicami, przemawiała do
wrodzonej bystrości chłopaka. W innych sprawach morskich bodzcem
mu była jego młodzieńczość. Disko wyrażał się o nim, że powinien był
rozpocząć zawód rybacki mając lat dziesięć. Dan umiał nawet po
ciemku nabijać przynętę na wędy i rozpoznać każdą linę, a w razie
potrzeby potrafił  gdy stryjowi Saltersowi porobiły się bąble na
dłoniach  po omacku patroszyć ryby; potrafił też w każdą pogodę, z
wyjątkiem nawałnicy, sterować okrętem, kierując się wyczuwaniem
wiatru wiejącego mu w twarz i trafiając zawsze w to, czego potrzeba
było poczciwemu We're Here. Rzeczy te wykonywał instynktownie,
podobnie jak instynktownie skakał po linach i rejach lub ciałem i wolą
jednoczył się z łódką rybacką. Wiedzą swą jednak nie umiał podzielić
się z Harveyem.
Niemało ogólnych wiadomości żeglarskich zdobyć można było w dni
burzliwe, gdy załoga szonera wypoczywała i wysiadywała na
skrzyniach kabiny. Toczyła się wówczas żywa gawęda, w przerwach
której  niby podejmując dalszy jej wątek  turlały się po podłodze i
chrzęściły przeróżne zapasowe haki, ołowianki i obręcze. Disko
opowiadał o wyprawach na wieloryby, o wielkich samicach
wielorybich, zabitych po społu ze swym potomstwem; o ich
śmiertelnych męczarniach na czarnych, rozchwianych przestworach
wód i o krwi tryskającej na czterdzieści stóp w górę; o łodziach
pogruchotanych na miazgę; o patentowanych rakietach, które strzelały
od niewłaściwej strony, bombardując przerażoną załogę; o tym, jak to
w 1872 r. straszliwie  przyskrzyniło" 1200 ludzi, gdy bez żadnej osłony
przebywali przez trzy dni na krze lodowej... Były to opowieści pełne
dziwów, ale najzupełniej prawdziwe. Atoli nade wszystko dziwne były
Diskowe opowieści o dorszach  jak to sobie rozumują i radzą w
swych sprawach osobistych tam w głębi morskiej, na wiele stóp poniżej
okrętu.
Natomiast Długi Dżek miał większe upodobanie do zjawisk
nadprzyrodzonych; trzymał więc słuchaczy w pełnym uwagi milczeniu
opowiadając im upiorne baje o tajemnych wołaniach, co zwodzą i
straszą samotnych kopaczy gliny; o upiorach ludzi nie pogrzebanych,
które włóczą się i straszą ludzi na piaszczystych wydmach; o skarbie
zakopanym na Wyspie Ognistej, strzeżonym przez duchy bandy
kapitana Kidda; o okrętach, które we mgle najechały wprost na
zatopione miasto Truro; o przystani Maine, gdzie nikt, chyba że
cudzoziemiec, nie zapuściłby w jednym miejsc kotwicy ze względu na
to, że pojawia się tam staroświeckiej budowy okręt z kotwicą
zawieszoną u sztaby i przywozi gromadę umrzyków, które z piskiem  [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl