[ Pobierz całość w formacie PDF ]
(edytora między innymi Karela Schulza). Po komunistycznym puczu z lutego 1948
roku został on skazany na milczenie, więcej - przez wiele lat był więziony, a następnie
skazany w jednym z głośnych wówczas procesów przeciwników nowego ładu
komunistycznego, tym razem inspirowanych ponoć z Watykanu!
2
Nic więc dziwnego, że jako przedstawiciel Instytutu Wydawniczego PAX, a do tego
przygotowujący właśnie antologijną prezentację współczesnej prozy czeskiej, do tych kręgów
postanowiłem wówczas dotrzeć. I miałem szczęście. Mój znajomy redaktor z Wydawnictwa
Literatury Pięknej, Josef ermak, wybitny kafkolog, prywatnie był zięciem B. Fu%0ńika. I to
tam, w willi na jednym z praskich przedmieść, poznałem przedstawicieli młodego pokolenia
grafików i malarzy, niemieszczących się swoją sztuką w ciasnej przestrzeni zasad realizmu
socjalistycznego. WÅ›ród nich znajdowaÅ‚ siÄ™ Mikuláa Medek (notabene, syn Rudolfa,
wybitnego pisarza, legionisty, generała i dyrektora Muzeum Niepodległości). Z jego to ust -
kiedy konsultowałem z nim projekt edycji antologii opowiadań czeskich - po raz pierwszy
usłyszałem nazwisko: Hrabal. Medek (a nie tylko on!) mówił o nim z uznaniem. I nie
poprzestał na tym: obiecał, że umówi nas ze sobą...
Rzeczywiście - w kilka dni pózniej spotkaliśmy się. Znał moje zamiary, więc wręczył
mi po prostu dwa maszynopisy: Lekcje tańca... i Bambini di Praga (tom opowiadań
zawierający obok tytułowego - w pełniejszej wersji niż pózniejsza książkowa - kilka innych
utworów).
Minęło kilkanaście miesięcy - i ukazała się moja autorska antologia Więcej niż miłość,
pękaty, blisko czterystu stronicowy tom prezentujący po raz pierwszy po polsku w formie
książkowej takich między innymi pisarzy, jak: Jan ep, Jakub Deml, Ladislav Klima, Josef
Knap, Frantiśek KYelina, Vaclav Ren%0ń, Josef Zkvorecky, JiYi
Weil, Richard Weiner, a wreszcie Rudolf Medek i Bohumil Hrabal.
Był rok 1964.
3
Wszystko to przypominam nie bez powodu. Bo oto kolejny - niezwykły - zbieg
okoliczności. Otóż w czterdzieści kilka lat pózniej przekładam dla wydawnictwa
Czytelnik (a ukazały się tu już dwukrotnie Listopadowy huragan i Podziemne rzeczki
w jednym tomie jako Listy do Kwiecieńki) nietłumaczony dotychczas zbiór Bohumila
Hrabala z historycznego roku 1968, tom, który nazwałem Pieśni dziadowskie i
legendy.
Tak się złożyło, że dotychczas żaden polski wydawca po tę książkę - chyba bardzo
istotną w dorobku autora Postrzyżyn - nie sięgnął, chociaż kilka utworów tego zbioru na język
polski przełożono: Legendę o pięknej Julci i Legendę o igłach
Lamertza, a także Pieśń dziadowską, którą napisali czytelnicy. Może to istotnie
utwory najdojrzalsze czy najbardziej charakterystyczne, ale...
Właśnie!
I tu okazuje się, jak istotny jest moment historyczny, kiedy ta książka pojawia się na
półkach. Wszak rok 1968 to - krótki, niestety - sezon uchylających się szerzej swobód i
niemałych nadziei. Bohumil Hrabal nie omieszkał wejść z właściwym sobie impetem w ten
sprzyjający twórcom klimat, tym bardziej że doskonale zdawał sobie sprawę, co oznacza
przestrzeń wolność i, bo miał za sobą gorzkie doświadczenia.
Dwadzieścia lat utraconych to dla pisarza bardzo wiele. Dla Hrabala terror
monometody oznaczał konieczność rezygnacji nawet w literackich wprawkach z
eksperymentu, doskonale bowiem zdawał sobie sprawę z tego, że uleganie takim pokusom - a
były one mu niejako wrodzone - uniemożliwia wyjście z literackiego undergroundu, a to - co
stwierdzam z głębokim przekonaniem - przekreśliło, uniemożliwiło powstanie czeskiego
realizmu magicznego. A stworzyć go mógł jedynie
Bohumil Hrabal. I stworzyłby go, gdyby nie realny socjalizm.
Skąd to przekonanie? I to przekonanie graniczące z pewnością?
Wystarcza analiza choćby Pieśni dziadowskiej o uczcie podczas świniobicia,
gdzie na niewielkiej przestrzeni ujawniajÄ… siÄ™ wszystkie oryginalne cechy talentu
Hrabala, które - a zwłaszcza ta pogodna groteskowość, wynikająca z czeskiego
poczucia humoru, a także tej hanacko-morawskiej odmiany ludowego katolicyzmu, którym
nasiąkał w domu dziadków w Brnie-%7łidenicach - stanowiłyby z całą pewnością o jego
specyfice. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
A inne opowiadania zapowiadajÄ… niedwuznacznie, z jakÄ… pasjÄ… i jak surowo
wymierzałby sprawiedliwość tamtym czasom, temu bez mała ćwierćwieczu (1945-
1968), które witał z nadzieją, a już po roku 1948 oceniał krytycznie, czemu tu daje
wyraz. Dokonała się wszakże trzecia praska defenestracja (jak Graham Greene nazwał
okoliczności tragicznej śmierci Jana Masaryka), toczą się procesy polityczne
(między innymi Zaviaa Kalandry, pisarza i publicysty, niewinnie skazanego i
powieszonego, któremu Hrabal w jednej ze swoich pieśni dziadowskich oddaje hołd w
ujmująco subtelny sposób), panoszy się bezpieka i sowieccy doradcy... A przecież -
to już w domyśle - gdyby nie jałtański dyktat, wyzwolenie mogłoby przyjść skądinąd.
(I tu należy otworzyć nawias, nazwijmy go tak, historyczny. Gottwaldowska klika
wyniesiona do władzy dzięki zbrojnym oddziałom milicji robotniczej musiała stawić czoła nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl akte20.pev.pl
(edytora między innymi Karela Schulza). Po komunistycznym puczu z lutego 1948
roku został on skazany na milczenie, więcej - przez wiele lat był więziony, a następnie
skazany w jednym z głośnych wówczas procesów przeciwników nowego ładu
komunistycznego, tym razem inspirowanych ponoć z Watykanu!
2
Nic więc dziwnego, że jako przedstawiciel Instytutu Wydawniczego PAX, a do tego
przygotowujący właśnie antologijną prezentację współczesnej prozy czeskiej, do tych kręgów
postanowiłem wówczas dotrzeć. I miałem szczęście. Mój znajomy redaktor z Wydawnictwa
Literatury Pięknej, Josef ermak, wybitny kafkolog, prywatnie był zięciem B. Fu%0ńika. I to
tam, w willi na jednym z praskich przedmieść, poznałem przedstawicieli młodego pokolenia
grafików i malarzy, niemieszczących się swoją sztuką w ciasnej przestrzeni zasad realizmu
socjalistycznego. WÅ›ród nich znajdowaÅ‚ siÄ™ Mikuláa Medek (notabene, syn Rudolfa,
wybitnego pisarza, legionisty, generała i dyrektora Muzeum Niepodległości). Z jego to ust -
kiedy konsultowałem z nim projekt edycji antologii opowiadań czeskich - po raz pierwszy
usłyszałem nazwisko: Hrabal. Medek (a nie tylko on!) mówił o nim z uznaniem. I nie
poprzestał na tym: obiecał, że umówi nas ze sobą...
Rzeczywiście - w kilka dni pózniej spotkaliśmy się. Znał moje zamiary, więc wręczył
mi po prostu dwa maszynopisy: Lekcje tańca... i Bambini di Praga (tom opowiadań
zawierający obok tytułowego - w pełniejszej wersji niż pózniejsza książkowa - kilka innych
utworów).
Minęło kilkanaście miesięcy - i ukazała się moja autorska antologia Więcej niż miłość,
pękaty, blisko czterystu stronicowy tom prezentujący po raz pierwszy po polsku w formie
książkowej takich między innymi pisarzy, jak: Jan ep, Jakub Deml, Ladislav Klima, Josef
Knap, Frantiśek KYelina, Vaclav Ren%0ń, Josef Zkvorecky, JiYi
Weil, Richard Weiner, a wreszcie Rudolf Medek i Bohumil Hrabal.
Był rok 1964.
3
Wszystko to przypominam nie bez powodu. Bo oto kolejny - niezwykły - zbieg
okoliczności. Otóż w czterdzieści kilka lat pózniej przekładam dla wydawnictwa
Czytelnik (a ukazały się tu już dwukrotnie Listopadowy huragan i Podziemne rzeczki
w jednym tomie jako Listy do Kwiecieńki) nietłumaczony dotychczas zbiór Bohumila
Hrabala z historycznego roku 1968, tom, który nazwałem Pieśni dziadowskie i
legendy.
Tak się złożyło, że dotychczas żaden polski wydawca po tę książkę - chyba bardzo
istotną w dorobku autora Postrzyżyn - nie sięgnął, chociaż kilka utworów tego zbioru na język
polski przełożono: Legendę o pięknej Julci i Legendę o igłach
Lamertza, a także Pieśń dziadowską, którą napisali czytelnicy. Może to istotnie
utwory najdojrzalsze czy najbardziej charakterystyczne, ale...
Właśnie!
I tu okazuje się, jak istotny jest moment historyczny, kiedy ta książka pojawia się na
półkach. Wszak rok 1968 to - krótki, niestety - sezon uchylających się szerzej swobód i
niemałych nadziei. Bohumil Hrabal nie omieszkał wejść z właściwym sobie impetem w ten
sprzyjający twórcom klimat, tym bardziej że doskonale zdawał sobie sprawę, co oznacza
przestrzeń wolność i, bo miał za sobą gorzkie doświadczenia.
Dwadzieścia lat utraconych to dla pisarza bardzo wiele. Dla Hrabala terror
monometody oznaczał konieczność rezygnacji nawet w literackich wprawkach z
eksperymentu, doskonale bowiem zdawał sobie sprawę z tego, że uleganie takim pokusom - a
były one mu niejako wrodzone - uniemożliwia wyjście z literackiego undergroundu, a to - co
stwierdzam z głębokim przekonaniem - przekreśliło, uniemożliwiło powstanie czeskiego
realizmu magicznego. A stworzyć go mógł jedynie
Bohumil Hrabal. I stworzyłby go, gdyby nie realny socjalizm.
Skąd to przekonanie? I to przekonanie graniczące z pewnością?
Wystarcza analiza choćby Pieśni dziadowskiej o uczcie podczas świniobicia,
gdzie na niewielkiej przestrzeni ujawniajÄ… siÄ™ wszystkie oryginalne cechy talentu
Hrabala, które - a zwłaszcza ta pogodna groteskowość, wynikająca z czeskiego
poczucia humoru, a także tej hanacko-morawskiej odmiany ludowego katolicyzmu, którym
nasiąkał w domu dziadków w Brnie-%7łidenicach - stanowiłyby z całą pewnością o jego
specyfice. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
A inne opowiadania zapowiadajÄ… niedwuznacznie, z jakÄ… pasjÄ… i jak surowo
wymierzałby sprawiedliwość tamtym czasom, temu bez mała ćwierćwieczu (1945-
1968), które witał z nadzieją, a już po roku 1948 oceniał krytycznie, czemu tu daje
wyraz. Dokonała się wszakże trzecia praska defenestracja (jak Graham Greene nazwał
okoliczności tragicznej śmierci Jana Masaryka), toczą się procesy polityczne
(między innymi Zaviaa Kalandry, pisarza i publicysty, niewinnie skazanego i
powieszonego, któremu Hrabal w jednej ze swoich pieśni dziadowskich oddaje hołd w
ujmująco subtelny sposób), panoszy się bezpieka i sowieccy doradcy... A przecież -
to już w domyśle - gdyby nie jałtański dyktat, wyzwolenie mogłoby przyjść skądinąd.
(I tu należy otworzyć nawias, nazwijmy go tak, historyczny. Gottwaldowska klika
wyniesiona do władzy dzięki zbrojnym oddziałom milicji robotniczej musiała stawić czoła nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]