[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie, nie mógł bronić się wtedy, kiedy oznaczałoby to
dyskutowanie o jego ojcu. Jest bardzo dyskretny, jeżeli idzie o
sprawy osobiste. A sprawy rodziny stawiał zawsze na
pierwszym miejscu.
- O ile chodzi o jego rodzinę.
Przyglądała się morzu i ogrodowi, i małym wystającym z
lasu domkom z czerwonymi dachami, położonym poza
terenem głównym, na zboczu wzgórza. Kupi majątek
MacRotha i obróci go w szkocką wersję tego raju. Będzie tam
miał kawałek dla siebie, tak jak i tutaj. Nie był zły, tylko nie
umiał nigdy nikomu zaufać.
- Wniosłaś w jego życie coś nowego - powiedział Kash
po namyśle. - Może teraz zechce zmienić swe życie - zerknął
na złoty płaski zegarek na ręku. - Ale w tej chwili rozpoczyna
się jeden z jego maratonów. Mówię o jego konferencjach.
Muszę iść - wstał. - Wątpię, żebyś zobaczyła Douglasa dzisiaj.
Ma mnóstwo zaległych spraw ze względu na jego niezwykłą i,
ośmielę się powiedzieć, potrzebną mu bardzo, niedawną
przerwę.
Elgive uśmiechnęła się przez łzy.
- Dziękuję, Kash. Dam sobie radę. Dziękuję ci za
wszystko.
Dotknął jej ramienia.
- Chwile przełomowe w życiu są czasem niezauważalne.
Miej cierpliwość.
Zostawił ją samą w ten uroczy poranek, z myślami
przepełnionymi Douglasem, tajemniczym mężczyzną, którego
pokochała tak niespodziewanie.
Po dwóch dniach nieprzerwanej nasiadówki i dziesiątkach
telefonów Douglas poczuł, iż odzyskał władzę nad swym
rozległym imperium, wliczając w to również sprawę
posiadłości MacRothów. Teraz, skłonny do kompromisu,
Douglas wstrzymał się z decyzją.
Chciał spędzić choć chwilę z Elgive, chciał usłyszeć jej
melodyjny, miły głos, mówiący o jego przeszłości,
terazniejszości czy przyszłości. Służba informowała go o
każdym jej kroku, o wszystkim, co mówiła, wiedział więc, że
w tej właśnie chwili czyta książkę po drugiej stronie laguny.
Douglas podążył ścieżką przez bujny ogród, odgarniając
na boki gałązki winorośli, ciężkie od purpurowych kwiatów i
liście palm, które ocierały się o jego spodnie khaki i białą
koszulę. Miał zamiar znalezć czas na grę w golfa, gdy tylko
powstanie kort w pobliżu dworu MacRotha.
Sztuczna, ludzką ręką zbudowana laguna przypominała
hollywoodzką fantazję, z pięknymi, ozdobnymi drzewami
rosnącymi wzdłuż brzegu. Na jednym końcu szumiał
wodospad, spadający po szaro - srebrnych głazach. Wstrzymał
oddech, ujrzawszy Elgive, siedzącą na skraju wielkiego głazu,
wystającego z wody.
Włosy kaskadą czerwieni i złota spływały na jej twarz,
podtrzymywane jedynie małymi zielonymi grzebykami.
Ubrana była w jaskrawe zielone spodenki, luzne i proste jak
spódniczka. Do nich miała białą obcisłą bluzkę i białe sandały.
Elgive w obcisłej bluzce i szortach. Zatrzymał się, by się
napatrzyć na ten niesłychanie prowokujący widok.
Podniosła oczy i zamarła na chwilę. Powoli zamknęła
książkę, oparła na niej swe dłonie z nonszalancją, która
obudziła jego podejrzenia.
- Raczysz się jakimiś nowymi legendami? - powiedział
wesoło, podszedłszy do niej i przysiadłszy na piętach.
Niefrasobliwość znikła, kiedy jego oczy spotkały jej wzrok;
radość bijąca z jej oczu zatrzymała go. Był jak zaczarowany.
W tej chwili miał ogromną ochotę, by odłożyć na bok tę
książkę i przewrócić ją na plecy na ciepłą, gładką skałę.
Wyczuwał, że udałoby mu się to z łatwością.
Elgive ocknęła się i zachichotała.
- To przepiękny zakątek, Douglas - wskazała na długi
sznur zwisający z konaru nad środkiem laguny. - Przyszedłeś
tu, aby udawać Tarzana?
Uśmiechnął się.
- Będąc dzieckiem, chodziłem na farmę dziadka mojego
najlepszego koleżki. Mieli tam staw. Nad brzegiem rosło
wielkie drzewo, a z jego gałęzi zwisała lina. Uwielbiam to.
- Odtwarzasz tu własne dzieciństwo?
- Nieustannie, szprotko. Przy pomocy większych i
lepszych zabawek, niż można się było spodziewać - dotknął
lekko jej policzka i ujrzał, jak jej oczy zabłysły; ledwo
ukrywała swoje uczucia. - Wyglądasz wspaniale. Luksus ci
wcale nie szkodzi.
- Muszę przyznać, że podoba mi się wanna na balkonie
łazienki. Lubię też poranny masaż. Jedzenie, które podaje twój
zarządca jest bardzo dobre. A te ubrania! - popatrzyła na
siebie i westchnęła: - Wcale, wcale nie są takie straszne.
Musnął ją czubkami palców po brodzie.
- Czy to ta sama kobieta, która wypadła dwa dni temu z
pokoju, oskarżając mnie o to, że usiłuję kupić jej uczucia?
Elgive wzruszyła ramionami.
- Byłam zmęczona i nieco wytrącona z równowagi tym,
co zdarzyło się dzień czy dwa wcześniej - patrzyła na niego
pogodna i spokojna, poczuł dreszcz. - Skończyłeś
konferencję?
- Tak. Stęskniłaś się?
- A wiesz, że tak.
Douglas uśmiechnął się. Widać nadmiernie obawiał się jej
wrodzonej dumy. W nocy będzie ją miał w swoim łóżku, a
potem już wszystko między nimi zacznie się układać.
Wstał i wyciągnął ramię.
- Może pójdziemy do domu na coctail i kawior? Pózniej
możemy zjeść razem obiad. A potem nocna przejażdżka
jachtem.
- Z największą przyjemnością, Douglas. Naprawdę.
Wzięła książkę, ujęła go za rękę i wstała. Potem podniosła
jego dłoń do swych ust i pocałowała. Uśmiechnął się do niej,
rozpływając się prawie ze szczęścia.
- Ach, El. Będzie wspaniale - nagle wsunął jej pod
ramiona swe ręce i podniósł ją do góry.
Ten nieoczekiwany gest spowodował, że upuściła książkę,
która spadła, ukazując tytuł: Słodkie rozmowy - sztuka
manipulowania ludzmi za pomocą pieszczot seksualnych".
- Och, kochany - powiedziała ciepło. Popatrzył na nią.
- Cholera. Cholera jasna. Psiakrew.
- Książka pochodzi z twojej biblioteki.
- Nigdy jej nie czytałem. Dostałem w prezencie. Może mi
powiesz, czego jeszcze się z niej nauczyłaś?
Mieliśmy odgrywać sceny łóżkowe pózniej, tak żebyś
mnie mogła znowu omotać?
Potrząsnęła głową i oczy wypełnił jej smutek. Ale twarz
przybrała twardy wyraz.
- Puść mnie, gburze. Próbowałam jedynie zwalczyć ogień
ogniem. Nie powinno cię to zaskakiwać.
- Zwalczaj ogień wodą, laleczko - stanął na brzegu głazu i
pchnął ją w lagunę. Jego gniew nadał pchnięciu taką siłę, że
poszybowała aż na środek, zanim wpadła do wody.
Wpadając, chwyciła za koniec liny, do której się uczepiła
kurczowo. Odrzuciła w tył włosy i posłała mu przeszywające
spojrzenie. Douglas skrzyżował ręce na piersi.
- Przeproś - rozkazał krótko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl akte20.pev.pl
- Nie, nie mógł bronić się wtedy, kiedy oznaczałoby to
dyskutowanie o jego ojcu. Jest bardzo dyskretny, jeżeli idzie o
sprawy osobiste. A sprawy rodziny stawiał zawsze na
pierwszym miejscu.
- O ile chodzi o jego rodzinę.
Przyglądała się morzu i ogrodowi, i małym wystającym z
lasu domkom z czerwonymi dachami, położonym poza
terenem głównym, na zboczu wzgórza. Kupi majątek
MacRotha i obróci go w szkocką wersję tego raju. Będzie tam
miał kawałek dla siebie, tak jak i tutaj. Nie był zły, tylko nie
umiał nigdy nikomu zaufać.
- Wniosłaś w jego życie coś nowego - powiedział Kash
po namyśle. - Może teraz zechce zmienić swe życie - zerknął
na złoty płaski zegarek na ręku. - Ale w tej chwili rozpoczyna
się jeden z jego maratonów. Mówię o jego konferencjach.
Muszę iść - wstał. - Wątpię, żebyś zobaczyła Douglasa dzisiaj.
Ma mnóstwo zaległych spraw ze względu na jego niezwykłą i,
ośmielę się powiedzieć, potrzebną mu bardzo, niedawną
przerwę.
Elgive uśmiechnęła się przez łzy.
- Dziękuję, Kash. Dam sobie radę. Dziękuję ci za
wszystko.
Dotknął jej ramienia.
- Chwile przełomowe w życiu są czasem niezauważalne.
Miej cierpliwość.
Zostawił ją samą w ten uroczy poranek, z myślami
przepełnionymi Douglasem, tajemniczym mężczyzną, którego
pokochała tak niespodziewanie.
Po dwóch dniach nieprzerwanej nasiadówki i dziesiątkach
telefonów Douglas poczuł, iż odzyskał władzę nad swym
rozległym imperium, wliczając w to również sprawę
posiadłości MacRothów. Teraz, skłonny do kompromisu,
Douglas wstrzymał się z decyzją.
Chciał spędzić choć chwilę z Elgive, chciał usłyszeć jej
melodyjny, miły głos, mówiący o jego przeszłości,
terazniejszości czy przyszłości. Służba informowała go o
każdym jej kroku, o wszystkim, co mówiła, wiedział więc, że
w tej właśnie chwili czyta książkę po drugiej stronie laguny.
Douglas podążył ścieżką przez bujny ogród, odgarniając
na boki gałązki winorośli, ciężkie od purpurowych kwiatów i
liście palm, które ocierały się o jego spodnie khaki i białą
koszulę. Miał zamiar znalezć czas na grę w golfa, gdy tylko
powstanie kort w pobliżu dworu MacRotha.
Sztuczna, ludzką ręką zbudowana laguna przypominała
hollywoodzką fantazję, z pięknymi, ozdobnymi drzewami
rosnącymi wzdłuż brzegu. Na jednym końcu szumiał
wodospad, spadający po szaro - srebrnych głazach. Wstrzymał
oddech, ujrzawszy Elgive, siedzącą na skraju wielkiego głazu,
wystającego z wody.
Włosy kaskadą czerwieni i złota spływały na jej twarz,
podtrzymywane jedynie małymi zielonymi grzebykami.
Ubrana była w jaskrawe zielone spodenki, luzne i proste jak
spódniczka. Do nich miała białą obcisłą bluzkę i białe sandały.
Elgive w obcisłej bluzce i szortach. Zatrzymał się, by się
napatrzyć na ten niesłychanie prowokujący widok.
Podniosła oczy i zamarła na chwilę. Powoli zamknęła
książkę, oparła na niej swe dłonie z nonszalancją, która
obudziła jego podejrzenia.
- Raczysz się jakimiś nowymi legendami? - powiedział
wesoło, podszedłszy do niej i przysiadłszy na piętach.
Niefrasobliwość znikła, kiedy jego oczy spotkały jej wzrok;
radość bijąca z jej oczu zatrzymała go. Był jak zaczarowany.
W tej chwili miał ogromną ochotę, by odłożyć na bok tę
książkę i przewrócić ją na plecy na ciepłą, gładką skałę.
Wyczuwał, że udałoby mu się to z łatwością.
Elgive ocknęła się i zachichotała.
- To przepiękny zakątek, Douglas - wskazała na długi
sznur zwisający z konaru nad środkiem laguny. - Przyszedłeś
tu, aby udawać Tarzana?
Uśmiechnął się.
- Będąc dzieckiem, chodziłem na farmę dziadka mojego
najlepszego koleżki. Mieli tam staw. Nad brzegiem rosło
wielkie drzewo, a z jego gałęzi zwisała lina. Uwielbiam to.
- Odtwarzasz tu własne dzieciństwo?
- Nieustannie, szprotko. Przy pomocy większych i
lepszych zabawek, niż można się było spodziewać - dotknął
lekko jej policzka i ujrzał, jak jej oczy zabłysły; ledwo
ukrywała swoje uczucia. - Wyglądasz wspaniale. Luksus ci
wcale nie szkodzi.
- Muszę przyznać, że podoba mi się wanna na balkonie
łazienki. Lubię też poranny masaż. Jedzenie, które podaje twój
zarządca jest bardzo dobre. A te ubrania! - popatrzyła na
siebie i westchnęła: - Wcale, wcale nie są takie straszne.
Musnął ją czubkami palców po brodzie.
- Czy to ta sama kobieta, która wypadła dwa dni temu z
pokoju, oskarżając mnie o to, że usiłuję kupić jej uczucia?
Elgive wzruszyła ramionami.
- Byłam zmęczona i nieco wytrącona z równowagi tym,
co zdarzyło się dzień czy dwa wcześniej - patrzyła na niego
pogodna i spokojna, poczuł dreszcz. - Skończyłeś
konferencję?
- Tak. Stęskniłaś się?
- A wiesz, że tak.
Douglas uśmiechnął się. Widać nadmiernie obawiał się jej
wrodzonej dumy. W nocy będzie ją miał w swoim łóżku, a
potem już wszystko między nimi zacznie się układać.
Wstał i wyciągnął ramię.
- Może pójdziemy do domu na coctail i kawior? Pózniej
możemy zjeść razem obiad. A potem nocna przejażdżka
jachtem.
- Z największą przyjemnością, Douglas. Naprawdę.
Wzięła książkę, ujęła go za rękę i wstała. Potem podniosła
jego dłoń do swych ust i pocałowała. Uśmiechnął się do niej,
rozpływając się prawie ze szczęścia.
- Ach, El. Będzie wspaniale - nagle wsunął jej pod
ramiona swe ręce i podniósł ją do góry.
Ten nieoczekiwany gest spowodował, że upuściła książkę,
która spadła, ukazując tytuł: Słodkie rozmowy - sztuka
manipulowania ludzmi za pomocą pieszczot seksualnych".
- Och, kochany - powiedziała ciepło. Popatrzył na nią.
- Cholera. Cholera jasna. Psiakrew.
- Książka pochodzi z twojej biblioteki.
- Nigdy jej nie czytałem. Dostałem w prezencie. Może mi
powiesz, czego jeszcze się z niej nauczyłaś?
Mieliśmy odgrywać sceny łóżkowe pózniej, tak żebyś
mnie mogła znowu omotać?
Potrząsnęła głową i oczy wypełnił jej smutek. Ale twarz
przybrała twardy wyraz.
- Puść mnie, gburze. Próbowałam jedynie zwalczyć ogień
ogniem. Nie powinno cię to zaskakiwać.
- Zwalczaj ogień wodą, laleczko - stanął na brzegu głazu i
pchnął ją w lagunę. Jego gniew nadał pchnięciu taką siłę, że
poszybowała aż na środek, zanim wpadła do wody.
Wpadając, chwyciła za koniec liny, do której się uczepiła
kurczowo. Odrzuciła w tył włosy i posłała mu przeszywające
spojrzenie. Douglas skrzyżował ręce na piersi.
- Przeproś - rozkazał krótko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]