[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jeszcze nie, Jake. Ale któregoś dnia...
 Dobrze. Ale ja bardzo za nim tęsknię. Wyślę mu list w balo-
nie. Fanny odkaszlnęła.
 Dziadziuś bardzo lubi dostawać listy.
 Nie wpakuj się w kłopoty, mamo  powiedziała Billie.
 Postaram się.
 Ja trochę tu posiedzę. Nie cierpię podróżować.
 Dobrze wiedzieć, Billie.
 Wystarczy już tych uścisków, buziaków i płaczu  krzyknął
Sagę.  Gdybyś nas potrzebowała, jesteśmy tutaj.
 Zapamiętam. Wiecie, że kocham was bardziej niż jestem w
stanie to wyrazić.
 Mamo, jedz już wreszcie!  ryknął znowu Sage. Fanny do-
239
strzegła łzy w oczach syna.
Wyjechała z podziemnego garażu. Była siódma dwadzieścia
rano. Kiedy znalazła się na końcu podjazdu, w porannym słońcu
dostrzegła zarys wysokiej postaci. Zjechała na bok i opuściła
szybę.
 Wcześnie wstałeś, Marcus.
 W ogóle się nie kładłem. Całą noc spędziłem na tym krawęż-
niku. Chciałem się pożegnać. Dokąd jedziesz, Fanny?
 Nie wiem.
 Wrócisz?
 Nie wiem, Marcus.
 Kocham cię, Fanny.
 Ja ciebie też.
 Będę czekał do skutku.
 Zapamiętam. Miej na oku moją rodzinę, dobrze?
 Fanny, całe to cholerne miasto ma ją na oku. Dołączę się do
tej listy. Jedz bezpiecznie. Zadzwonisz albo napiszesz?
 Jak nie będę mogła bez ciebie wytrzymać. Marcus skinął gło-
wą.
Fanny odjechała. Nie oglądała się za siebie.
Musiała załatwić kilka spraw, pojechać w kilka miejsc.
Pierwszy przystanek wypadł w Sunrise.
Chue z ogrodu przyglądał się, jak Fanny wysiada z samochodu,
trzymając w ręce urnę z prochami. Czuł jak łomocze mu serce,
gdy Fanny podeszła do krawędzi góry.
 W końcu jesteś wolny. Teraz stanowisz jedność ze wszech-
światem. Szorstkim i łamiącym się głosem zaintonowała:
 Wzbijamy się w błękitne przestworza...
 %7łeglując po nieboskłonie...  pociągnął Chue, otaczając ją
ramieniem. Zpiewali, a po policzkach ciekły im łzy.
 Trochę zostawiłam  oznajmiła Fanny, wręczając urnę Chue. 
Pochowaj ją przy Sallie. Postaw tylko krzyż, żadnych wyszuka-
240
nych rzeczy, jak na grobie Simona.
 Dobrze, pani Fanny.
 Cudownie, że teraz będzie tu mieszkał Sage z rodziną. Dzieci
uwielbiają góry. Nic się nie dzieje bez przyczyny. Nie nasza
rzecz znać powody. Miej baczenie na moją rodzinę. Ktoś mi
niedawno powiedział, że wielu ludzi ma na nią oko. Nie wie-
działam.
 Nie musi się pani obawiać.
 Jake nie może się doczekać przyjazdu tutaj. Mam nadzieję, że
wpuściłeś do stawu okazałe sztuki.
 Ma się rozumieć, pani Thornton.
 Do widzenia, Chue.
 Do widzenia, pani Thornton. Załatwione.
Po wszystkim. Dalej, Fanny.
O jedenastej Fanny zaparkowała samochód na starannie ogro-
dzonym podjezdzie. Trzymając małe pudełko pod pachą poszła
alejką do domu i zadzwoniła. Margaret Lassiter otworzyła sze-
roko drzwi.
 Pani Thornton, bardzo mi przykro z powodu pani męża i jego
brata. Jeżeli ja albo Jeffrey możemy jakoś pomóc, proszę tylko
powiedzieć słówko.
 Widziałam panią i Jeffreya na nabożeństwie żałobnym. Bar-
dzo uprzejmie z pani strony.
 Nie chcieliśmy przeszkadzać.
 Czy Jeffrey jest w domu?  Nie, w pracy.
 Czy mogłaby mu pani to przekonać? To... to są... odznaki pi-
lota, należące do Asha. Pomyślałam, że może chciałby je mieć.
Ash... ma teraz inne skrzydła.
 Och, pani Thornton, Jeffrey na pewno bardzo się ucieszy. Nie
ma pani pojęcia, jak bardzo zadręczał się po tym zdarzeniu z
kasynem. Jest pani pewna, że chce pani dać mojemu synowi
241
odznaki jego ojca? Przecież ma jeszcze innych synów.
 Jestem pewna, pani Lassiter. Muszę już iść. Dziękuję, że mnie
pani wpuściła.
 Do widzenia, pani Thornton. Załatwione.
Po wszystkim. Dalej, Fanny.
Spojrzała na zegarek, wyłączając silnik samochodu. Szybko jej
poszło. Dla towarzystwa głośno grało radio. Dopiero po długiej
chwili przypomniała sobie dom między czarnymi topolami. Za-
nim wysiadła z samochodu jeszcze raz spojrzała na zegarek.
Ostatni raz przespacerowała się po posiadłości, zachwycając się
domkiem na drzewie, który zbudował Marcus.
Z krzaków wyskoczył królik. Przestraszona Fanny zrobiła krok
do tyłu i wpadła na drabinę prowadzącą do domku na drzewie.
Usiadła na trzecim szczeblu. Patrzyła bez celu, a w głowie ko-
tłowały jej się myśli. Znowu spojrzała na zegarek. Miała dzie-
sięć minut. Czas zabrać się do rzeczy.
Trzymając ręce w kieszeniach, poszła na środek podwórka i
zadarła głowę ku słońcu.
 Hej, Sallie, słuchaj! Za dziesięć minut po tym miejscu zostanie
jedynie wspomnienie. Zrywam łańcuchy. Nie chcę twojego
dziedzictwa. Już dosyć. To jest ostatnia nić, która nas łączy.
Miałaś nadzieję, że przywiozę tutaj twojego ukochanego synu-
sia, Simona. I to był błąd. Nie dopuszczę do tego, bym skończy-
ła jak ty. Ash zresztą o to zadbał. Z pewnością włosy jeżą ci się
na głowie, kiedy tego słuchasz. Pozbyłam się całego dobytku z
sejfu. Jest bardzo bezpieczny. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam po
śmierci Asha było zwalenie z góry twojego biurka i tabliczki.
Dorobiłam się w jarze prawdziwego śmietnika. Gdyby była
możliwość usunięcia cmentarza, na pewno bym to zrobiła. Pry-
watne cmentarze są nieprzyzwoite. Kiedy wpadnę na pomysł,
jak się go pozbyć, natychmiast to zrobię. Na razie jest tym czym
242
jest miejscem. I nic ponadto. Ten dom jest ostatnią nicią. O,
muszę iść, słychać już sprzęt na drodze. Nie chcę od ciebie żad-
nego znaku. Nie sądzę, żeby tym razem potrzebny był deszcz,
pioruny czy błyskawice. Aha, jeszcze jedno. Wracam do panień-
skiego nazwiska. Podpisuję się pod tym jako Fanny Logan. 
Zasalutowała szarmancko, a potem poszła przed dom.
 Pani Thornton?
 Pan Wyler. Zliczny dzień, prawda?
 Rzeczywiście. To ten dom?
 Tak. Aadny, prawda?
 Niech pani rzuci cenę. Kupię go od pani.
 Nie mogę. Ma pan spychacz. Dom jest zbudowany z kamie-
nia. Czy spychacz da sobie z tym radę?
 Tak, pani Thornton, wszystko się zrobi. Jest pani pewna?
 Tak, proszę pana, jestem pewna.
 Chce pani, żeby cały gruz przewiezć z powrotem do kopalni
kamienia?
 Tak. I jeżeli pan może, proszę zagrabić ziemię tak, żeby żaden
ślad nie został po domu. I po domku na drzewie również.
 W porządku, pani Thornton. Pani jest szefem.
 Już nie jestem panią Thornton. Przyjechałam tutaj kiedyś jako
Fanny Logan z Shamrock i jako Fanny Logan stąd wyjadę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl