[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do zdrowia, to winieneś mi więcej uprzejmości!
Ach, tak powiedział Elryk w zamyśleniu, sięgając za kaftan. Wyciągnął
stamtąd spory mieszek. Ten twój eliksir uczynił mnie swym niewolnikiem!
uśmiechnął się i otworzył mieszek.
Wydobył zeń Perłę, którą lord Gho wycenił na połowę swego majątku, któ-
ra warta była dlań życie setki ludzi wysłanych na śmierć, dla której gotów był
porwać i zabić jedno dziecko, a uwięzić drugie.
Szlachcic zadrżał. Umalowane oczy zrobiły się duże jak spodki. Wciągnął
łapczywie powietrze i zamarł, pochylony, bliski omdlenia.
Zatem to prawda wyszeptał. Znalazłeś Perłę w Sercu Zwiata. . .
Dostałem ją w podarunku od przyjaciela stwierdził Elryk, wciąż trzy-
mając klejnot w wyciągniętej dłoni. Wstał i objął chłopca. W trakcie wędrówki
odkryłem, że moje ciało nie potrzebuje tak naprawdę twojego eliksiru i tym sa-
mym antidotum, lordzie Gho.
Gospodarz nie słuchał go. Oczy wbite miał w Perłę.
Ogromna. . . Większa nawet, niż słyszałem. . . I prawdziwa. . . Widzę, że
jest prawdziwa. Ten kolor. . . Ach. I sięgnął w jej kierunku.
Elryk cofnął rękę. Lord Gho zmarszczył brwi i spojrzał na albinosa oczami,
w których płonęła chciwość.
A ona co? Umarła? Bo mówili, że podobna perła zamknięta była w jej
ciele. Jak było?
Anigh zadygotał.
Nikt nie umarł z mojej ręki powiedział Elryk, pełen obrzydzenia.
Nikt, kto już wcześniej nie byłby martwy. Tak jak ty, mój panie. Pogrzeb, któ-
ry widziałem w Oazie Srebrnego Kwiatu, był twoim pogrzebem. Jestem tu, by
spełnić przepowiednię Bauradimów. Przybyłem, by pomścić wszystkie krzywdy,
które wyrządziłeś Zwiętej Dziewczynie.
Co? Inni też wysyłali żołnierzy! Cała Rada i połowa kandydatów wysyłała
sekciarzy, by szukali Perły! Wszyscy. Większość wojowników zginęła w czasie
wyprawy, inni dali gardło za karę po powrocie. Nikogo nie zabiłeś, powiadasz.
Tak, nie masz niby krwi na rękach, co? Tym lepiej. Dam ci zatem, co obiecałem,
panie Złodzieju. . .
Trzęsąc się z żądzy posiadania, lord Gho wyciągnął pulchną dłoń po Perłę.
157
Elryk uśmiechnął się i ku zdumieniu Anigha, pozwolił szlachcicowi wziąć
klejnot.
Oddychając ciężko, lord Gho gładził zdobycz.
Piękna. . . Taka piękna i cudowna. . .
A co z naszą nagrodą, lordzie Gho?
Co? spojrzał na nich nieprzytomnie. A tak, nagroda. Oczywiście.
Daruję wam życie. Nie potrzebujesz już antidotum, sam powiedziałeś. Wspaniale.
Zatem możecie odejść.
Wydawało mi się, że proponowałeś mi również nieco kosztowności. Wszel-
kie bogactwa. Wysoką pozycję pośród szlachty Quarzhasaat. . .
Nonsens. Już antidotum to byłoby sporo. Nie jesteś kimś, kogo cieszyłyby
bogactwa. Trzeba mieć dryg do tego. . . Nie, dość, jeśli pozwolę wam odejść. . .
Nie zamierzasz dotrzymać warunków naszej umowy?
Owszem, rozmawialiśmy trochę, ale żeby od razu umowa? Ustaliliśmy je-
dynie sprawę antidotum i chłopca. Coś ci się pomyliło.
Nie pamiętasz, coś obiecywał?
Obiecywałem coś? Też pomysł.
A moje obietnice pamiętasz?
Dość tego, denerwujesz mnie. Nie mógł oderwać oczu od Perły. Pieścił
ją niczym matka dziecko. Idz już. Idz, pókim dobry.
Mam jeszcze parę zobowiązań powiedział Elryk. Ja bowiem nie zwy-
kłem łamać raz danego słowa.
Lord Gho spojrzał wreszcie na niego, wyraznie już zirytowany.
Niech będzie. Mam już tego dość. Przed nocą zostanę członkiem Rady Sze-
ściu i Tego Jednego. Grożąc mojej osobie, grozisz Radzie. Tym samym stajesz się
wrogiem Quarzhasaat. Zdradziłeś Imperium i tym samym musisz zostać ukarany.
Natychmiast. Straż!
Głupiś i tyle powiedział Elryk. Anigh krzyknął, gdyż w odróżnieniu od
lorda Gho, chłopak nie zapomniał przymiotów Czarnego Miecza.
Rób, co on każe, panie Gho! zawołał Anigh, równie mocno lękając się
o siebie, co o szlachcica. Błagam cię, panie! Rób, co mówi!
Uważaj, zwracasz się do członka Rady stwierdził rzeczowo gospodarz.
Straż, zabrać ich. Uduście ich czy poderżnijcie im gardła, co wolicie. . .
Strażnicy nic nie wiedzieli o runicznym mieczu, widzieli przed sobą jedynie
szczupłego mężczyznę, który mógł być chory na trąd, oraz młodego bezbronnego
chłopaka. Uśmiechnęli się, słysząc żart swego pana i wyciągnęli broń.
Elryk przyciągnął Anigha do siebie i poszukał rękojeści Zwiastuna Burzy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl akte20.pev.pl
do zdrowia, to winieneś mi więcej uprzejmości!
Ach, tak powiedział Elryk w zamyśleniu, sięgając za kaftan. Wyciągnął
stamtąd spory mieszek. Ten twój eliksir uczynił mnie swym niewolnikiem!
uśmiechnął się i otworzył mieszek.
Wydobył zeń Perłę, którą lord Gho wycenił na połowę swego majątku, któ-
ra warta była dlań życie setki ludzi wysłanych na śmierć, dla której gotów był
porwać i zabić jedno dziecko, a uwięzić drugie.
Szlachcic zadrżał. Umalowane oczy zrobiły się duże jak spodki. Wciągnął
łapczywie powietrze i zamarł, pochylony, bliski omdlenia.
Zatem to prawda wyszeptał. Znalazłeś Perłę w Sercu Zwiata. . .
Dostałem ją w podarunku od przyjaciela stwierdził Elryk, wciąż trzy-
mając klejnot w wyciągniętej dłoni. Wstał i objął chłopca. W trakcie wędrówki
odkryłem, że moje ciało nie potrzebuje tak naprawdę twojego eliksiru i tym sa-
mym antidotum, lordzie Gho.
Gospodarz nie słuchał go. Oczy wbite miał w Perłę.
Ogromna. . . Większa nawet, niż słyszałem. . . I prawdziwa. . . Widzę, że
jest prawdziwa. Ten kolor. . . Ach. I sięgnął w jej kierunku.
Elryk cofnął rękę. Lord Gho zmarszczył brwi i spojrzał na albinosa oczami,
w których płonęła chciwość.
A ona co? Umarła? Bo mówili, że podobna perła zamknięta była w jej
ciele. Jak było?
Anigh zadygotał.
Nikt nie umarł z mojej ręki powiedział Elryk, pełen obrzydzenia.
Nikt, kto już wcześniej nie byłby martwy. Tak jak ty, mój panie. Pogrzeb, któ-
ry widziałem w Oazie Srebrnego Kwiatu, był twoim pogrzebem. Jestem tu, by
spełnić przepowiednię Bauradimów. Przybyłem, by pomścić wszystkie krzywdy,
które wyrządziłeś Zwiętej Dziewczynie.
Co? Inni też wysyłali żołnierzy! Cała Rada i połowa kandydatów wysyłała
sekciarzy, by szukali Perły! Wszyscy. Większość wojowników zginęła w czasie
wyprawy, inni dali gardło za karę po powrocie. Nikogo nie zabiłeś, powiadasz.
Tak, nie masz niby krwi na rękach, co? Tym lepiej. Dam ci zatem, co obiecałem,
panie Złodzieju. . .
Trzęsąc się z żądzy posiadania, lord Gho wyciągnął pulchną dłoń po Perłę.
157
Elryk uśmiechnął się i ku zdumieniu Anigha, pozwolił szlachcicowi wziąć
klejnot.
Oddychając ciężko, lord Gho gładził zdobycz.
Piękna. . . Taka piękna i cudowna. . .
A co z naszą nagrodą, lordzie Gho?
Co? spojrzał na nich nieprzytomnie. A tak, nagroda. Oczywiście.
Daruję wam życie. Nie potrzebujesz już antidotum, sam powiedziałeś. Wspaniale.
Zatem możecie odejść.
Wydawało mi się, że proponowałeś mi również nieco kosztowności. Wszel-
kie bogactwa. Wysoką pozycję pośród szlachty Quarzhasaat. . .
Nonsens. Już antidotum to byłoby sporo. Nie jesteś kimś, kogo cieszyłyby
bogactwa. Trzeba mieć dryg do tego. . . Nie, dość, jeśli pozwolę wam odejść. . .
Nie zamierzasz dotrzymać warunków naszej umowy?
Owszem, rozmawialiśmy trochę, ale żeby od razu umowa? Ustaliliśmy je-
dynie sprawę antidotum i chłopca. Coś ci się pomyliło.
Nie pamiętasz, coś obiecywał?
Obiecywałem coś? Też pomysł.
A moje obietnice pamiętasz?
Dość tego, denerwujesz mnie. Nie mógł oderwać oczu od Perły. Pieścił
ją niczym matka dziecko. Idz już. Idz, pókim dobry.
Mam jeszcze parę zobowiązań powiedział Elryk. Ja bowiem nie zwy-
kłem łamać raz danego słowa.
Lord Gho spojrzał wreszcie na niego, wyraznie już zirytowany.
Niech będzie. Mam już tego dość. Przed nocą zostanę członkiem Rady Sze-
ściu i Tego Jednego. Grożąc mojej osobie, grozisz Radzie. Tym samym stajesz się
wrogiem Quarzhasaat. Zdradziłeś Imperium i tym samym musisz zostać ukarany.
Natychmiast. Straż!
Głupiś i tyle powiedział Elryk. Anigh krzyknął, gdyż w odróżnieniu od
lorda Gho, chłopak nie zapomniał przymiotów Czarnego Miecza.
Rób, co on każe, panie Gho! zawołał Anigh, równie mocno lękając się
o siebie, co o szlachcica. Błagam cię, panie! Rób, co mówi!
Uważaj, zwracasz się do członka Rady stwierdził rzeczowo gospodarz.
Straż, zabrać ich. Uduście ich czy poderżnijcie im gardła, co wolicie. . .
Strażnicy nic nie wiedzieli o runicznym mieczu, widzieli przed sobą jedynie
szczupłego mężczyznę, który mógł być chory na trąd, oraz młodego bezbronnego
chłopaka. Uśmiechnęli się, słysząc żart swego pana i wyciągnęli broń.
Elryk przyciągnął Anigha do siebie i poszukał rękojeści Zwiastuna Burzy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]