Prus BolesĹaw Nowele

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

lubi� zabiera� miejsca w pokoju. Ju� by�em na dziedzi�cu, kiedy wybieg�a za mn� Zosia.
- Kaziu! Kaziu!...
- Có� tam?...
- Kiedy zakaszl�, b�dziesz wiedzia�, co to znaczy?... - rzek�a uroczyScie.
- Rozumie si�.
Wróci�a do pokoju, lecz jeszcze zawo�a�a do mnie przez okno:
- Ja zakaszl�... Pami�taj!
I gdzie�em mia� pójS�, je�eli nie do parku, cho� do umówionej chwili brakowa�o t�gie pó�to-
rej godziny? By�em tak zamySlony, �e nie wiem, czy tego dnia Spiewa� jaki ptak w ogrodzie,
zazwyczaj bardzo o�ywionym. Obieg�em go par� razy wko�o, a nast�pnie siad�em w czó�no,
przywi�zane do brzegu, i nie mog�c p�ywa�, przynajmniej ko�ysa�em si� w nim z nudów.
Uk�ada�em sobie plan odSwie�enia znajomoSci z Loni�. Mia�o si� to odby� w nast�puj�cy
sposób. Gdy Zosia zakaszle, ja z bocznej Scie�ki wyjd� ze spuszczon� g�ow� w g�ówn� alej�.
Wtedy Zosia powie:
35
Patrz, Loniu, to mój brat, pan Kazimierz LeSniewski, ucze� klasy drugiej, przyjaciel tego
nieszcz�Sliwego Józia, o którym ci tyle mówi�am.
Lonia wtedy zrobi dyg, a ja, zdj�wszy czapk�, powiem:
,,Dawno ju� mia�em zamiar... Nie, tak xle!... Dawno ju� pragn��em odnowi� z pani�... O,
nie!... Lepiej b�dzie tak:
Dawno ju� pragn��em z�o�y� pani moje uszanowanie.
Wtedy Lonia spyta si�:
Pan dawno bawi w naszych stronach?... Nie, ona nie powie tak, ale tak: Przyjemnie mi
pozna� pana, o którym tyle s�ysza�am od Zosi. A potem co?... Potem - to: Czy nie przykrzy
si� panu w naszej okolicy?... pan przywyk� do wielkiego miasta. A ja odpowiem: Przykrzy-
lo mi si�, dopókim nie mia� towarzystwa pani...
W tej chwili pod powierzchni� wody mign�� szczupak maj�cy z pó� �okcia... Wobec po-
dobnej rzeczywistoSci pierzchn�y marzenia. Tu, w sadzawce, s� takie ryby, a ja - nie
mam w�dki!...
Zerwa�em si� z czó�na chc�c zobaczy�, czy w domu s� haczyki, i - o ma�y w�os - nie potr�ci-
�em Loni, która w�aSnie zabiera�a si� do skakania przez czerwony sznurek.
Ryby, haczyki, plan zawarcia uroczystej znajomoSci - wszystko od razu pomiesza�o mi si�
w g�owie. Oto - szczupak!... Nawet zapomnia�em uk�oni� si� Loni, gorzej jeszcze - bom za-
pomnia� mówi�. Ale co za szczupak!...
Lonia, Sliczna szatyneczka, z wyraxnie zarysowanymi ustami, które co chwil� uk�ada�y si�
w inny sposób, spojrza�a na mnie z góry i odrzuciwszy w ty� bujne loki zapyta�a bez wst�pu:
- Czy to prawda, �e kawaler przedziurawi� nam czó�no?
- Ja?...
- Tak mi powiedzia� ogrodnik, a teraz mama nie pozwala nam p�ywa� i kaza�a czó�no przy-
wi�za� do brzegu, a wios�a pochowa�.
- Ale� jak ojca kocham, tak nie przedziurawi�em czó�na! -domaczy�em si� jak przed inspek-
torem.
- Czy tylko z pewnoSci�? - pyta�a Lonia, bystro patrz�c mi. w oczy. - Bo to do kawalera bar-
dzo podobne...
Ton panienki nie podoba� mi si�. Do licha! najmocniejszy kolega nie przemówi�by do mnie
w taki sposób.
- Kiedy ja mówi�, �e nie, to ju� jest z pewnoSci�!... - odpowiedzia�em, silnie akcentuj�c od-
powiednie wyrazy.
- W takim razie ogrodnik powiedzia� nieprawd� - rzek�a Lonia marszcz�c brwi.
- Dobrze zrobi� - odpar�em - bo m�ode panny flie umiej� p�ywa� czó�nem.
- A kawaler umie p�ywa�?
- Ja umiem i czó�nem, i r�kami, a tak�e na wznak i stoj�cy.
- A kawaler b�dzie nas wozi�?
- Je�eli mama pani pozwoli, to b�d�.
- Wi�c niech kawaler zobaczy, czy czó�no nie jest dziurawe.
- Nie jest.
- A sk�d�e si� tam wzi�a woda?
- Z deszczu.
- Z deszczu?
36
Rozmowa urwa�a si�. Ty�em jednak zyska�, �em Smia�o patrzy� na �onie, a ona, o ile dziS mi
si� ta rzecz przedstawia, nic sobie ze mnie nie robi�a. Owszem, nie ruszaj�c si� z miejsca,
zacz�a podskakiwa� przez sznur, w odst�pach rozmawiaj�c ze mn�.
- Dlaczego kawaler nie bawi� si� z nami?
- Bom by� zaj�ty.
- Có� kawaler robi?
- Ucz� si�.
- Przecie� na wakacjach nikt si� nie uczy.
- W naszej klasie trzeba si� uczy� nawet przez wakacje. Lonia przeskoczy�a sznur dwa razy
i rzek�a:
- AdaS jest w czwartej klasie, a jednak przez Swi�ta nie uczy� si�. Ach, prawda!... kawaler nie
zna Adasia.
- Któ� to pani powiedzia�, �e nie znam? - zapyta�em z dum�.
- Bo kawaler by� w pierwszej klasie, a on w trzeciej... Znowu dwa skoki przez sznur... My-
Sla�em, �e mi si� stanie coS dziwnego.
- Ze mn� wdawa�a si� nawet czwarta klasa - odpar�em podra�niony.
- Wszystko jedno, bo AdaS chodzi do szkó� w Warszawie, a kawaler... Gdzie to kawaler cho-
dzi do szkó�?... Gdzie?...
- W Siedlcach - ledwiem odrzek� zd�awionym g�osem.
- A ja pojad� tak�e do Warszawy - objaSni�a Lonia i doda�a:
- Mo�e kawaler powie Zosi, �e ju� tu jestem...
I nie czekaj�c na moj� zgod� lub odmow�, pobieg�a ku altance wci�� skacz�c.
By�em odurzony; nie mog�o mi si� w g�owie pomieSci�, jak mnie ta dziewczyna traktuje.
A dajcie mi spokój z wasz� zabaw� - pomySla�em naprawd� rozgniewany. - Lonia to nie-
grzeczna, niedelikatna, to - smarkacz!...
Powy�sze jednak uwagi nie przeszkodzi�y mi spe�ni� natychmiast jej rozkazu. Poszed�em do
domu bardzo pr�dko, mo�e nawet za pr�dko, zapewne skutkiem wewn�trznego wzburzenia.
Zosia bra�a ju� parasolk�, aby iS� do ogrodu.
- No, wiesz - rzek�em rzucaj�c czapk� w k�t - pozna�em si� z Lonia.
- I có�?... - spyta�a siostra ciekawie.
- Nic... tak sobie!... - odpar�em nie patrz�c jej w oczy.
- Prawda, jaka ona dobra, jaka �adna?. -.
- Ach, nic mnie to nie obchodzi. W�aSnie prosi ci�, �ebyS tam przysz�a.
- A ty nie pójdziesz?
- Nie.
- Dlaczego? - spyta�a Zosia zagl�daj�c mi w oczy.
- Daj�e mi spokój!... - odburkn��em. - Nie pójd�, bo mi si� nie podoba...
Musia�o by� coS bardzo stanowczego w moim g�osie, skoro siostra, ju� nie zadaj�c mi dal-
szych pyta�, wysz�a. Widz�c, �e prawie biegnie, zawo�a�em j� przez okno:
- Zosiu, tylko prosz� ci�, nic tam nie mów... Powiedz, �em... �e troch� boli mnie g�owa.
- No, no, nie bój si�. Ja ci nie zaszkodz�.
- Pami�taj, Zosiu, je�eli mnie cho� troch� kochasz. Naturalnie, �eSmy si� bardzo serdecznie
uca�owali. Trudno dziS odgrzeba� w pami�ci uczucia, jakie mnie szarpa�y po odejSciu Zosi.
Jak ta Lonia Smia�a rozmawia� ze mn� w podobny sposób?... Wprawdzie nauczyciele,
37 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pokrewne