[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Pospiesz się, dobrze?
- Nie - odparła Elaine. Stanęła na środku pokoju, spoglądając na niego z
nachmurzoną miną.
Na dole trzasnęły nagle drzwi. Benjamin podniósł oczy do góry, stał
nieruchomo kilka sekund, po czym upuścił buty na podłogę i wziął Elaine za rękę.
- Elaine - zaczął - muszę ci coś powiedzieć.
- Tak?
- Ta kobieta.
- Słucham?
- Ta kobieta, Elaine. Ta starsza kobieta.
- O czym ty mówisz?
- Elaine - rzekł Benjamin, kręcąc głową. - To nie była jakaś tam kobieta.
- Słucham?
- To nie była tylko jakaś tam kobieta z mężem i synem.
- Więc kto to był?
Pani Robinson pojawiła się w drzwiach i zamarła. Elaine spojrzała na nią, a
potem na Benjamina. Odezwała się:
- Czy ktoś może mi powiedzieć, co...
Nagle urwała. Odwróciła powoli głowę w kierunku matki. Pani Robinson
spuściła wzrok na podłogę, po czym odchrząknęła i odeszła. Elaine wyszarpnęła rękę z
uścisku Benjamina, ale wciąż wpatrywała się w puste drzwi.
- Elaine?
- O mój Boże.
- Elaine?
- O mój Boże - powtórzyła.
Spojrzała na Benjamina, potem podeszła wolno do okna. Wpatrzyła się w dom
za podjazdem. Przez długą chwilę panowała zupełna cisza. W końcu Benjamin zrobił
krok w stronę okna.
- Elaine? - zaczął.
Odwróciła się błyskawicznie i spojrzała mu w twarz.
- Wynoś się stąd! - krzyknęła.
- Ależ, Elaine?
Przebiegła przez pokój i zaczęła popychać Benjamina w kierunku drzwi.
- Wynoś się!
- Elaine?
- Wynoś się! Wynoś się z tego domu!
Wypchnęła go na korytarz i trzasnęła drzwiami. Znowu zrobiło się zupełnie
cicho.
Benjamin lekko przechylił głową, wpatrując się w panią Robinson, która wciąż
ubrana w zielony szlafrok, stała wyprostowana i nieruchoma na końcu korytarza,
odwzajemniając jego spojrzenie.
- Elaine? - powiedział cicho Benjamin.
- O mój Boże - jęknęła za drzwiami Elaine.
- Benjaminie? - odezwała się pani Robinson. - %7łegnaj. - Odwróciła się, weszła
do pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
Przez kilka następnych tygodni Benjamin nie ruszał się z domu. Czasami
wychodził nad basen i patrzył w wodę, czasami spacerował wolno po okolicy. Ale
zazwyczaj siedział w pokoju, gapiąc się w dywan, albo wyglądał przez okno na druty,
które biegły wzdłuż ulicy po słupach telefonicznych. Potem, kiedy spędził w domu
niemal miesiąc, kiedy minęły święta Bożego Narodzenia i zaczął się nowy rok,
postanowił ożenić się z Elaine.
CZZ TRZECIA
Rozdział szósty
Następnego ranka po powzięciu decyzji Benjamin wstał wcześnie. Wziął
prysznic, a potem odnalazł na poddaszu niewielką walizkę, z której korzystał na
studiach, i zapakował do niej ubrania i dwa prześcieradła. Wziął walizkę razem ze
swoją poduszką i zszedł do kuchni, aby zaczekać, aż wstaną rodzice. Kiedy do kuchni
wszedł ojciec, Benjamin zjadł już małe śniadanie i siedział przy stole z rękami na
kolanach.
- Wcześnie dziś wstałeś - zauważył pan Braddock. Dostrzegł na podłodze
walizkę z leżącą na niej poduszką i już chciał coś powiedzieć, ale Benjamin go ubiegł.
- Zamierzam ożenić się z Elaine Robinson - oznajmił.
- Słucham?
- Zamierzam ożenić się z Elaine Robinson.
Pan Braddock stał przez chwilę bez ruchu, po czym podszedł bardzo wolno do
stołu i spoczął na krześle naprzeciw syna.
- Mówisz poważnie? - spytał.
Benjamin skinął głową.
Pan Braddock wolno wyciągnął dłoń. Benjamin uścisnął ją.
- Pójdę powiedzieć matce - oświadczył pan Braddock. - Zaczekaj tutaj. - Wstał i
wyszedł pospiesznie z kuchni. Benjamin odchrząknął i ponownie położył dłonie na
kolanach.
Pani Braddock weszła do kuchni w szlafroku.
- Po co to całe zamieszanie? - zapytała.
- Powiedz matce - powiedział pan Braddock.
- Zamierzam ożenić się z Elaine Robinson.
- Co takiego?
Pani Braddock spojrzała ze zmarszczonymi brwiami najpierw na Benjamina, a
potem na męża.
- Ben i Elaine - wyjaśnił pan Braddock. - On mówi, że się pobierają.
Pani Braddock przeniosła wzrok na Benjamina i zaczęła kręcić głową.
- Och, Ben - powiedziała. - Wyciągnęła ręce w jego stronę. Benjamin wstał i
podszedł do niej. Uściskała go. - Och, Ben, popłakałam się.
Pan Braddock wyciągnął z kieszeni białą chusteczkę.
- No, puść go - rzekł, podając ją żonie. - Wysłuchajmy wszystkiego od początku
do końca.
Pani Braddock wzięła chusteczkę i otarła oczy. Benjamin usiadł z powrotem na
swoim miejscu.
- Dobra - podjął pan Braddock. - Obrócił krzesło i usiadł na nim okrakiem,
chwytając oparcie. - Ustaliliście już datę?
- Nie.
Pani Braddock usiadła obok Benjamina i ujęła jego dłoń.
- Powiedziałeś już Robinsonom? - zapytał pan Braddock.
- Nie.
- Zadzwoń do nich od razu.
- Nie.
- Chcesz z tym zaczekać.
- Och, Ben - jęknęła pani Braddock. Znowu zaczęła płakać.
Benjamin odchrząknął.
- Chyba powinienem wam powiedzieć - zaczął - że Elaine jeszcze o tym nie wie.
Pani Braddock przestała ocierać oczy i powoli odjęła chusteczkę od twarzy.
- Jeszcze o czym nie wie? - spytał pan Braddock.
- %7łe się pobieramy.
- Słucham?
- Postanowiłem się z nią ożenić dopiero godzinę temu.
Pan Braddock spojrzał na żonę, a potem znów na Benjamina.
- Ale z pewnością rozmawiałeś już z nią na ten temat?
Benjamin pokręcił przecząco głową.
- Ale pisałeś jej o tym?
- Nie.
- Dzwoniłeś?
- Nie.
- Na Boga, Benjaminie - żachnął się pan Braddock. - Najpierw dostarczasz nam
takich emocji, a teraz mówisz, że nawet się jej nie oświadczyłeś?
- To właśnie mówię.
Pan Braddock wstał. Spojrzał na stojącą na podłodze walizkę.
- A to co? - zapytał, wskazując na bagaż. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • akte20.pev.pl